• Prowokacja dronowa z 9/10 września prawdopodobnie została zorganizowana przez Federację Rosyjską (ok. 97 proc.), udział Ukrainy lub Białorusi jest praktycznie wykluczony.
• Służby nie ujawniają szczegółów tras i technologii wykorzystywanych do wykrywania BSP, aby nie zdradzić danych strategicznych Moskwie.
• Raport o incydencie będzie dokładnie weryfikowany i konsultowany z sojusznikami, aby uniknąć błędów i koordynować działania w NATO.\
• Polska podjęła działania dyplomatyczne wobec Rosji (nota protestacyjna), możliwe są sankcje personalne i wydalenie dyplomatów; w planach także wzmocnienie obrony powietrznej i sojusznicze ćwiczenia odstraszające.\
• Pomimo spekulacji w mediach o potencjalnym konflikcie, eksperci podkreślają, że Rosja nie zaatakuje Polski, a państwo koncentruje się na dyplomacji i bezpieczeństwie.
Kto stoi za dronową prowokacją? Analiza prawdopodobieństwa”
Oczywiście opinia publiczna to nie służby wywiadu i kontrwywiadu i ma prawo do swojej oceny, aczkolwiek nie musi się ona pokrywać z rzeczywistym stanem rzeczy. Nie ma co ukrywać, że pojawiają się głosy wątpiące w to, że prowokacja – bo tak trzeba dronowe incydenty określić – nie jest autorstwa… Federacji Rosyjskiej. A czyja?
A niektórzy, pomijam tu ruskich trolli, uważają, że to sprawka… Ukrainy. Skąd taka hipoteza? A w znacznej mierze to pokłosie incydentu z Przewodowa z 15 listopada 2022 r. Pamiętacie Państwo. Dwie rakiety. Jedna rosyjska i druga, która ją zestrzeliła – ukraińska. Dopiero po tzw. czasie Kijów przyznał, że za tragicznym incydentem stała ukraińska obrona przeciwlotnicza. Tragicznym, bo zginęło dwóch obywateli polskich. Wszystko się może wydarzyć, ale prawdopodobieństwo, że za zdarzeniami z 9/10 września stoi Ukraina, jest marginalnie niewielkie. Powiedzmy, że można je oszacować na góra 2 proc. Czyli de facto należy je wykluczyć. A dlaczego?
Można byłoby wyłożyć tasiemcową analizę, ale po co? Po co, skoro taka hipotetycznie mało prawdopodobna akcja Kijowa przyniosłaby Ukrainie gigantyczne straty, a te, jakie poniosłaby na wiarygodności, jawią się najmniejszymi. Ktoś powie – z uważających, że to nie Ruskich, ale Ukraińców dzieło – że taką akcją mogliby wymusić na Polsce lub NATO zajęcie bardziej ostrej linii wobec Rosji.
Pamiętajmy, że Ukraina od kilkunastu miesięcy postuluje, by państwa graniczące z nią likwidowały rakiety i drony lecące na zachodnią część tego państwa z własnego terytorium. W części państw natowskich taka koncepcja ma wsparcie, ale nie popiera jej rząd polski. Koronnym argumentem przeciwko hipotezie o ukraińskim sprawstwie wydaje się ten wskazujący, że Moskwa mogłaby to z powodzeniem wykorzystać w świecie dla pokazania, że „kolektywny Zachód” dąży do eskalacji wojny poprzez rozszerzenie jej zasięgu. Puenta: zyski Ukrainy byłyby niewielkie, straty trudne do oszacowania.
Za równie bajkowy scenariusz należałoby uznać, że autorem operacji był Mińsk. Prawdopdobieństwo góra jednoprocentowe. Aż tak Białoruś nie jest samodzielna i nie ma takich możliwości sprzętowych, by mogła samodzielnie pokusić się o przeprowadzenie takiej prowokacji. Jaki miałaby w tym interes, skoro stara się „ocieplić” relacje z USA?
Rosja nie musi o to zabiegać, zawsze może zwalić winę na ukraiński system walki elektronicznej z BSP, wyprzeć się autorstwa tej prowokacji, a Putin ma w tzw. głębokim poważaniu wszelkie krytyczne uwagi ze strony europejskich państw NATO. Co innego, gdyby głos zabrał Donald Trump, ale… Jak pokazało ostatnie półrocze, Kreml też nie za bardzo przejmuje się opinią USA w kwestii jego specjalnej operacji wojskowej.
Zatem, bazując na tym, co jest wiadome i na wydarzeniach z przeszłości, za prowokacją dronową stoi na 97 proc. Federacja Rosyjska. Po co się jej dopuściła, tego – komu jak komu – ale Czytelnikom Portalu Obronnego tłumaczyć nie trzeba.

Drony nad Polską: dyplomacja, sankcje i ograniczenia ujawniania
To dalej wątpiący w rosyjskie autorstwo może zapytać: to dlaczego rząd jasno nie zakomunikuje, że to były rosyjskie drony, że przyleciały stąd a stąd, a na ich pochodzenie wskazuje to a to?
Służby mają kilka powodów, by zdarzenia tego nie komentować w wariancie „na żywo”. Nie mogą wszystkiego ujawniać. I wszystkiego nie ujawnią. Gdyby ujawniły od razu (lub później) trasy lotu BSP, sposoby ich namierzenia radiolokacyjnego, to podałyby Moskwie, jak na tacy, dane o systemach i technologiach, które wykorzystujemy do wykrywania BSP.
Służby muszą przygotować się do zdania raportu (w granicach dopuszczalnych ze względu na bezpieczeństwo narodowe) opinii publicznej. Żeby jednak wiedzieć, co można powiedzieć, trzeba dowiedzieć się wszystkiego o dronowej prowokacji.
Pośpiech nie jest wskazany również z uwagi na koordynację działań (i wyciąganie lekcji na przyszłość) z sojusznikami. Raport musi być poddany gruntownej weryfikacji, bo nie może być w nim miejsca na pomyłki. Przed jego opublikowaniem konieczna jest, jak stanowią jawne i tajne procedury, konsultacje z sojusznikami.
Konsekwencje dronowej prowokacji: dyplomacja, bezpieczeństwo, NATO
W mediach społecznościowych, w komentarzach w internecie, pojawiły się – i to wcale nierzadkie – głosy, że Polska jest w przededniu wojny, że najadą na nas Sowiety, korekta: Rosja. Wojnę Rosji wypowiemy? Spokojnie, spokojnie. To życie, dyplomacja i polityka, a nie film akcji!
Radosław Sikorski (wicepremier, minister spraw zagranicznych) już przekazał notę protestacyjną rosyjskiej dyplomacji. A to początek możliwych działań będących implikacją prowokacji dronowej. Należy spodziewać się podobnej reakcji dyplomatycznej ze strony innych państw europejskich, a kto wie – tego wykluczyć nie można – również i USA.
Możliwe są też bardziej radykalne działania, co w przeszłości miało już miejsce w relacjach międzypaństwowych. Można z Polski wydalić X dyplomatów rosyjskich. Polska może również zaostrzyć kryteria wydawania wiz i wprowadzić sankcje personalne wobec osób związanych z prowokacją dronową.
Pokłosiem wydarzeń winno być przyspieszenie rozbudowy systemów obrony powietrznej, przerzucenie do nas z państw sojuszniczych środków takiej obrony wraz z jej obsługą. W bliższej niż dalszej przyszłości mogą być zorganizowane sojusznicze ćwiczenia pełniące funkcje odstraszające i ukazujące determinację Sojuszu…
Jak to klasyk powiadał: „możliwości jest wiele”. Czas pokaże, jaki to będzie wachlarz działań… Szczerze powiedziawszy: ja, maluczki, zgadzam się w pełni z tymi wielkimi ekspertami, którzy uważają, że Rosja na Polskę nie najedzie (dlaczeg - patrz – „artykuł polecany”).
Polecany artykuł: