– Putin buduje w ludziach przeświadczenie o złej woli Ukrainy w tym wszystkim, łącznie z negocjacjami pokojowymi. Po drugie: ma to służyć mobilizacji Rosjan w celu zwiększenia wysiłków dla operacji specjalnej. Wydaje się, że mają oni dość poważne problemy wśród młodych ludzi, którzy tak na dobrą sprawę nie chcą iść na wojnę – uważa gen. Waldemar Skrzypczak. W Rosji wieść gminna niesie, że Kreml przymierza się do ogłoszenia kolejnej edycji częściowej mobilizacji. W opinii rozmówcy PAP ta „amatorska inscenizacja teatralna” ma przekonać potencjalnych poborowych, szczególnie tych, którzy wahają się (takich nie brakuje, co potwierdza ostatni sondaż niezależnego rosyjskiego Centrum Lewady) przed spełnieniem „obywatelskiego obowiązku”.
Gen. Skrzypczak uważa, że Moskwa budując przekaz o ukraińskich faszystach chcących zabić ich wodza może w jakimś stopniu przekonać młodych niezdecydowanych. Poza tym… – Dla Rosjan Kreml jest świętym miejscem, można to porównać do ataku na Mekkę, oni tak to postrzegają – podkreśla b. dowódca Wojsk Lądowych. Rosja twierdzi, że dronowy atak miał na celu zdezorganizowanie Parady Zwycięstwa, która dla Rosjan jest od 1945 r. narodową świętością. Dotąd nie zdarzyło się, by do niej nie doszło. W 2020 r. pandemia SARS-CoV-2/COVID-19 sprawiła, że defilada na Placu Czerwonym nie odbyła się 9 maja, jak nakazuje tradycja, ale 24 czerwca. Tej daty nie wybrano przypadkowo. 24 czerwca 1945 r. miała miejsce pierwsza i najważniejsza Parada Zwycięstwa.
– Ja osobiście bym bardzo chciał, aby Zełenski przypieprzył rakietami w Kreml 9 maja – przyznaje gen. Skrzypczak – ale Zełenski nie ma tego w swojej strategii i wie o tym, że jakby uderzył rakietami w czasie, kiedy odbywają się święte dla Rosjan uroczystości, czyli Dzień Zwycięstwa, to na pewno osiągnąłby wśród nich duży pozom mobilizacji, więc na pewno tego nie zrobi, bo po co miałby być tym, który jest współsprawcą mobilizacji Rosjan.
Wygląda na to, że Rosja stara się wzmocnić swój punkt widzenia na dronowy atak na Kreml kreowaniem swego rodzaju dronowej paniki. Po 3 maja władze w ponad 50 regionach Rosji zakazały lotów dronami i to nie nie tylko w europejskiej części Federacji. Lotów dronami zakazano m.in. w niektórych regionach Syberii i Dalekiego Wschodu, położonych – było nie było – kilka tysięcy kilometrów od linii frontu na Ukrainie! Po tym, jak Kreml opublikował filmy (z 12-godzinnym opóźnieniem od zdarzenia, kręcone z różnych ujęć!), w kanale Baza popularnego w Rosji komunikatora Telegram napisano:
„Według źródeł Bazy drony latały na bardzo niskich wysokościach. Zostały zauważone na długo przed zbliżeniem się do Moskwy, w regionie moskiewskim, w tym przez lokalnych mieszkańców. Jednak regionalne departamenty i służby ratownicze początkowo zdecydowały, że doniesienia ludzi o dronach to kolejny epizod dronowej histerii (...). Kiedy jednak UAV przeleciały nad obwodnicą Moskwy, stało się jasne, że nie było to wcale fałszywe wezwanie. Drony poleciały w kierunku centrum miasta. Siły bezpieczeństwa zaczęły zgłaszać UAV, „ale ze względu na późną porę i święta majowe nie było odpowiedniej natychmiastowej reakcji” – podsumowało źródło”.
Do sprawy odniósł się (7 maja) niezależny rosyjski ekspert wojskowy Jan Matwiejew. Dla portalu sibirreal.org stwierdził: –Był duży dron, być może chiński Mugin-5 (można go kupić w Ali Express – SE.PL) jako opcja, ale to tylko przypuszczenie. Można go kupić, nie jest tani. Kosztuje poniżej 10 tys. dolarów, ale zarówno armię ukraińską, jak i pomagających im ludzi, stać na to. Wersję, według której Rosja sama zorganizowała atak, wciąż spycham na dalszy plan. Bo dla Kremla, dla Putina, dla jego władzy obraz, kiedy ktoś atakuje Kreml i Kreml płonie, jest to niezwykle bolesny. Jeśli robimy taką prowokację, to z jakiegoś poważnego powodu. Przyczyny tego nie są szczególnie jasne. Po co im taka prowokacja? Oni i tak mogą robić, co chcą. Czy Rosja odpowie czymś szczególnie trudnym? Nie, nie sądzę, że zrobią coś innego niż to, co już robią. Najprawdopodobniej będą po prostu ostrzeliwać ukraińskie miasta, tak jak to robili wcześniej, i zabijać ukraińskich cywilów... Tyle rosyjski ekspert. Jak widać prezentuje odmienną opinię od przedstawionej przez gen. Skrzypczaka.