Zdjęcia satelitarne nie kłamią. "Pajęczyna" była silnym ciosem dla Rosjan

2025-06-06 5:07

Efekty starannie planowanej przez Ukraińców „Operacji Pajęczyna” są widoczne nawet z kosmosu. Dowodem na to są zdjęcia satelitarne wykonane 2 czerwca przez firmę Capella Space. Radarowe satelity z syntetyczną aperturą (SAR) zarejestrowały zniszczone bombowce w rosyjskiej bazie pod Irkuckiem. Skuteczność operacji potwierdza nagranie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, ukazujące przebieg „Pajęczyny”.

Spis treści

  1. Zdjęcia satelitarne odsłaniają prawdę o "Pajęczynie"
  2. Rosja z uszkodzonymi dziesiątkami samolotów?

Zdjęcia satelitarne odsłaniają prawdę o "Pajęczynie"

Zdjęcia satelitarne zostały przeanalizowane przez Johna Forda z kalifornijskiego Centrum Studiów nad Nierozprzestrzenianiem Broni Jądrowej im. Jamesa Martina, którego cytuje Reuters. Stwierdził on, że widać na nich zniszczenia kilku samolotów, w tym najprawdopodobniej dwóch bombowców Tu-22M3. Zdjęcia te w połączeniu z nagraniami udostępnionymi w mediach społecznościowych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy potwierdzają również zniszczenie lub poważne uszkodzenie czterech bombowców Tu-95MS.

Podobnego zdania jest inny ekspert, na którego powołuje się Reuters. Według Brady’ego Africka analityka wywiadu open source „Samoloty będące celem ataku to mieszanka bombowców Tu-22 i Tu-95, których Rosja używała do przeprowadzenia ataków na Ukrainę”. Africk dodał również, że w bazie Biełaja umieszczono kilka samolotów-wabików, czyli makiet mających udawać prawdziwe maszyny. Nie zmyliły one jednak ukraińskich dronów FPV, użytych podczas skoordynowanych ataków w obwodach murmańskim, irkuckim, iwanowskim, riazańskim i amurskim. Jeśli pojawią się kolejne zdjęcia satelitarne, łatwiej będzie ocenić całościowe straty lub zniszczenia.

Nie można bowiem zapominać, że "Operacja Pajęczyna" bazowała na dronach FPV, które mają ograniczone możliwości przenoszenia ładunków bojowych. W większości modeli używanych przez Ukraińców jest to około kilograma, a w przypadku bardziej zaawansowanych i mocniejszych dronów nawet trzy kilogramy. Zgodnie ze deklaracjami prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego takich dronów w trakcie "Pajęczyny" użyto 117. Nie wiadomo jednak, czy każdy z nich dotarł do wyznaczonego celu i czy jego detonacja przyniosła oczekiwany efekt.

Bez względu na to, czy rosyjskie maszyny zostały zniszczone, czy tylko uszkodzone, operacja jest niewątpliwym sukcesem Ukrainy - zarówno pod względem militarnym, jak i propagandowym. Odsłoniła bowiem słabe strony Rosji i przynajmniej na pewien czas utrudniła jej przeprowadzanie nalotów na Ukrainę. Co więcej, została przeprowadzona dosłownie pod nosem rosyjskich służb i wojska. Drony przetransportowano do Rosji, a następnie ukryto je w kontenerach ze zdalnie otwieranymi dachami, które umieszczono na ciężarówkach.

Rosja z uszkodzonymi dziesiątkami samolotów?

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przekazała, że podczas operacji: "Uszkodzono 41 samoloty rosyjskiego lotnictwa strategicznego, w tym A-50, Tu-95, Tu-22 M3 i Tu-160”. Jak powiedział szef Wasyl Maluk: "Trafiono łącznie w 34 proc. nosicieli strategicznych pocisków manewrujących na głównych lotniskach w Federacji Rosyjskiej. Był to nie tylko druzgocący cios dla samolotów wroga, ale także poważny policzek dla potęgi i terrorystycznej natury Federacji Rosyjskie". Straty szacowane są na blisko 7 mld dolarów. Nie wszyscy jednak zgadzają się z danymi prezentowanymi przez Ukrainę.

Dwaj amerykańscy urzędnicy przekazali Agencji Reutera, że Ukraińcy uderzyli w 20 rosyjskich samolotów (nie w 41), a około 10 z nich udało się zniszczyć. Pomimo przedstawiania innych danych wciąż twierdzą oni, że operacja była znacząca i może wpłynąć na pozycję negocjacyjną Ukrainy podczas rozmów na temat zakończenia wojny lub zawieszenia broni. W tym wypadku istnieje też duże ryzyko eskalacji konfliktu, o czym świadczą słowa prezydenta Rosji. Władimir Putin podczas rozmowy z prezydentem USA Donaldem Trumpem ostrzegł, że działania Ukraińców nie pozostaną bez odpowiedzi, o czym Trump informował w mediach społecznościowych. „Omawialiśmy atak Ukrainy na rosyjskie samoloty znajdujące się na lotnisku, a także różne inne ataki, które miały miejsce po obu stronach. Była to dobra rozmowa, ale nie taka, która doprowadzi do natychmiastowego pokoju” - napisał.

Liczba uszkodzonych samolotów, a także skala zniszczeń jest ciężka do jednoznacznej oceny. Zwłaszcza że Rosjanie na pewno będą chcieli tuszować skalę swojej porażki. Co ciekawe, już teraz zapowiadają odbudowę maszyn. Taką informację przekazał rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow w wywiadzie dla państwowej agencji informacyjnej TASS. „Sprzęt, o którym mowa – jak również stwierdzili przedstawiciele Ministerstwa Obrony – nie został zniszczony, lecz uszkodzony. Zostanie przywrócony do użytku” – powiedział. Deklaracje te wydają się odważne, ponieważ Rosja mierzy się z zachodnimi sankcjami, które utrudniają dostęp do komponentów potrzebnych w przemyśle lotniczym, co więcej część z maszyn, które mogły paść ofiarą „Pajęczyny”, nie jest już produkowana. Przykładem są tu bombowce strategiczne Tu-95, których produkcja zakończyła się ponad 30 lat temu.

Portal Obronny SE Google News