- Decyzja Trumpa o możliwym przekazaniu Ukrainie pocisków Tomahawk wywołała burzę spekulacji i ostrzeżeń.
- Ukraińscy urzędnicy widzą w Tomahawkach narzędzie nacisku na Putina, które ma zmusić Rosję do negocjacji.
- Kreml ostrzega przed "ostrą, zróżnicowaną i asymetryczną" odpowiedzią, bagatelizując jednocześnie skuteczność Tomahawków.
- Czy dostarczenie tej broni doprowadzi do eskalacji konfliktu, czy skłoni Rosję do rozmów pokojowych?
Jehor Czerniew, wiceprzewodniczący komisji ds. bezpieczeństwa narodowego, obrony i wywiadu ukraińskiego parlamentu, nakreślił możliwe scenariusze dotyczące dostaw i użycia pocisków Tomahawk. Jego analiza sugeruje, że proces ten będzie stopniowy, dając Moskwie szansę na negocjacje na każdym etapie. Według niego istnieje szereg możliwości lub etapów, od zmiany decyzji przez Trumpa i całkowitej rezygnacji z dostaw, poprzez zezwolenie na eksport, ale nie na użycie, aż po zezwolenie na eskalację i obranie celów. Jak podkreśla Czerniew:
„Na każdym z tych etapów Putin ma możliwość wycofania się i podjęcia negocjacji. Dlatego też dostawy i użycie rakiet będą najprawdopodobniej bardzo stopniowe”.
Początkowo Ukraina mogłaby otrzymać niewielką liczbę pocisków, a ich użycie byłoby ściśle monitorowane. „Najpierw dadzą nam pociski, ale tylko kilka sztuk lub kilkadziesiąt, ale nie pozwolą nam wystrzelić ich od razu i zobaczymy reakcję Kremla” – wyjaśnia Czerniew. Jeśli Kreml nie zareaguje, zakres działań zostanie rozszerzony, umożliwiając ataki na rosyjską granicę. Ostatecznie, po pewnym czasie, wszystkie ograniczenia mogłyby zostać zniesione, z wyjątkiem ataków na Kreml i bezpośrednio na prezydenta Putina.
Ta strategia stopniowej eskalacji ma na celu wywieranie presji na Rosję, aby skłonić ją do wycofania się i podjęcia rozmów pokojowych. Jak zauważa Czerniew: „Cała ta epopeja może potrwać co najmniej kilka miesięcy. Ale to już jest realna presja i realny argument”. Choć nie jest to rozwiązanie tak szybkie, jak wielu Ukraińców by sobie życzyło, siła nacisku na Władimira Putina rośnie.
Ostre ostrzeżenia Kremla: Moskwa reaguje na groźbę Tomahawków
Zapowiedzi dotyczące dostaw pocisków Tomahawk wywołały stanowcze reakcje ze strony Rosji. Andriej Kartapołow, szef Komisji Obrony Dumy Państwowej, ostrzegł, że Moskwa odpowie ostro i asymetrycznie, jeśli Stany Zjednoczone dostarczą tę broń Ukrainie.
„Nasza odpowiedź będzie ostra, zróżnicowana, przemyślana i asymetryczna, znajdziemy sposoby, żeby zabolało tych, którzy robią nam nieprzyjemności” – oświadczył Kartapołow, cytowany przez agencję RIA Nowosti.
Kartapołow bagatelizował jednocześnie wpływ Tomahawków na przebieg działań wojennych, twierdząc, że „Tomahawki niczego nie zmienią na polu walki, bo jeśli zostaną przekazane, będzie ich tylko „kilka, najwyżej kilkadziesiąt”". Dodał również, że Rosja doskonale zna te pociski i wie, jak je zestrzelić, powołując się na doświadczenia z Syrii. Zaznaczył, że jeśli Rosja zauważy przygotowania do rozmieszczenia wyrzutni Tomahawków, zniszczy je przy użyciu dronów i pocisków.
Podobne obawy wyraził Siergiej Riabkow, wiceminister spraw zagranicznych Rosji, który zaapelował do Waszyngtonu o „trzeźwą” ocenę sytuacji. Według Riabkowa, dostarczenie tych rakiet byłoby poważnym krokiem w kierunku eskalacji i „jakościową” zmianą sytuacji. Kreml czeka na dalszy rozwój wydarzeń, a Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, podkreślił, że publiczna dyskusja na temat Tomahawków różni się od wcześniejszych działań administracji Bidena, gdzie szczegóły ujawniano dopiero po dostarczeniu broni.
Prezydent Rosji Władimir Putin zwrócił uwagę na posiedzeniu Międzynarodowego Klubu Dyskusyjnego Wałdaj 2 października, że użycie pocisków Tomahawk bezpośrednio zaangażowałoby wojska amerykańskie, „co oznaczałoby zupełnie nową, jakościowo nową fazę eskalacji, również między Rosją a Stanami Zjednoczonymi”. Putin podkreślił 5 października, że ewentualna decyzja Waszyngtonu o wysłaniu Tomahawków do Kijowa zniweczy pozytywne tendencje w stosunkach rosyjsko-amerykańskich.
Były wysłannik Trumpa ds. negocjacji z Ukrainą Kurt Volker powiedział Euronews, że to niechęć Rosji do udziału w jakichkolwiek rozmowach z Kijowem sprawiła, że Waszyngton rozważa wysłanie pocisków Tomahawk na Ukrainę. Volker uważa również, że dyskusja na temat pocisków dalekiego zasięgu „ponownie zaangażuje” Putina i „skłoni go do zawarcia porozumienia, czego Putin obecnie nie robi”. Volker powiedział, że Putin „okłamał Donalda Trumpa” co do swoich zamiarów zakończenia pełnej inwazji Rosji na Ukrainę i spotkania się twarzą w twarz z Zełenskim.
„Trump jest sfrustrowany. Putin obiecał mu, że będzie negocjował i spotka się z Zełenskim. (Przyp. red. Putin) zrobił to, gdy Trump był z europejskimi przywódcami w Białym Domu. Zadzwonił do Putina, który w tym momencie wyraził zgodę” – powiedział Volker.
„Sprawił, że Trump wyglądał na słabego, a Trump nie lubi wyglądać na słabego, więc teraz jest to dla niego sprawa osobista” – powiedział Volker w rozmowie z Euronews, wyjaśniając, dlaczego administracja amerykańska zmieniła swoje stanowisko.
Jak zwraca analityk i redaktor prowadząca Portalu Obronnego Karolina Modzelewska:
"Tomahawk został zaprojektowany do przeprowadzania precyzyjnych ataków na cele na ziemne. Jego pozyskanie dla Kijowa oznaczałoby zyskanie zdolności do trafiania celów logistycznych, infrastruktury, czy węzłów komunikacyjnych znajdujących się daleko na zapleczu wroga. Warto jednak zauważyć, że Ukraina nie ma dziś łatwo dostępnych platform – okrętów nawodnych, okrętów podwodnych lub specjalnych wyrzutni lądowych w liczbie i konfiguracji gotowej do masowego użycia Tomahawków. Dlatego też broń ta – oprócz faktycznego niszczenia rosyjskich celów – o ile dojdzie do jej przekazania, może być też elementem wywierania presji na Kreml i jednocześnie dowodem na to, że Stany Zjednoczone nie opuściły Ukrainy i są gotowe przekazywać jej broń o większym zasięgu i sile rażenia, jeśli Władimir Putin faktycznie będzie uciekał od wcześniejszych deklaracji i ustaleń z prezydentem USA".
Jak przypomina Modzelewska: "Pojawienie się informacji o potencjalnym transferze Tomahawków na Ukrainę wywołało też efekt, który obserwowaliśmy w momencie ogłoszenia dostaw myśliwców F-16, pocisków ATACMS, czy Strom Shadow. Rosja wówczas również straszyła Zachód zdecydowaną i silną odpowiedzią".
Zwraca ona także uwagę, że "groźby są stałym elementem retoryki Moskwy wobec każdego zwiększenia zdolności uderzeniowych Kijowa. Są konstruowane w taki sposób, aby zniechęcić państwa zachodnie do dalszej pomocy, ale w większości przypadków nie zawierają żadnych konkretów".
Przyszłość dostaw: Niejasna decyzja Trumpa i oczekiwania Ukrainy
Prezydent Donald Trump w niedzielę powiedział, że „w pewnym sensie podjął decyzję” w sprawie przekazania pocisków manewrujących Tomahawk Ukrainie. Jednocześnie zaznaczył, że musi jeszcze dowiedzieć się kilku rzeczy w sprawie ich wykorzystania. „Dokąd je wysyłają. Myślę, że muszę zadać do pytanie” – powiedział Trump. Ta niejasna deklaracja pozostawia wiele miejsca na interpretacje i spekulacje.
Ukraina, w obliczu rosyjskich ataków na sieć energetyczną, pilnie potrzebuje wsparcia militarnego. Prezydent Wołodymyr Zełenski osobiście prosił o dostarczenie Tomahawków podczas spotkania z Trumpem 23 września w Nowym Jorku. Rosyjskie ataki, szczególnie te przeprowadzone w weekend, mające na celu unieruchomienie ukraińskiej sieci energetycznej, nadają rozmowom o pomocy wojskowej charakter pilny.
Mimo że dostawy mogą potrwać miesiące, sama perspektywa ich przekazania już teraz stanowi realną presję na Moskwę. To, czy Tomahawki ostatecznie opuszczą wyrzutnie i jak zostaną wykorzystane, pozostaje otwartym pytaniem. Jednakże, ich obecność w dyskusji politycznej już teraz odgrywa istotną rolę w kształtowaniu strategii obu stron konfliktu.
Polecany artykuł:
