USA przeciwko wysłaniu wojska NATO na Ukrainę, Europa to rozważa
Jaffries nie jest znaczącym politykiem w swojej formacji, a już wcześniej ideę wysłania wojska odrzucił Antony Blinken, mówiąc zresztą, że jest to pogląd prezydenta Joe Bidena. To nadal obowiązujące stanowisko Waszyngtonu. Już przed wybuchem wojny, opisując swoją strategię wobec konfliktu, Biden mówił „no boots on the ground”, ale nie ulega wątpliwości, że w państwach Zachodu, przede wszystkim w Europie, trwa dyskusja na ten temat.
Zainicjował ją prezydent Emmanuel Macron jeszcze w lutym, ale ostatnio przy okazji wystąpienia na Sorbonie i w wywiadzie dla "The Economist" podtrzymał swój pogląd, w świetle którego „nie należy odrzucać z góry” scenariusza, który zakładałby interwencję wojskową państw NATO na Ukrainie. Jego zdaniem musiałyby zostać spełnione jednocześnie dwa warunki, aby poważnie rozważyć tego rodzaju opcję – rząd w Kijowie powinien sformułować prośbę do państw sojuszniczych, potwierdzając tym samym, iż nie jest samodzielnie w stanie stawiać dłużej oporu najazdowi Moskali i ryzyko przełamania przez agresora linii frontu, zdobycie znacznych terenów Ukrainy, może nawet Kijowa, musiałoby być realne.
Ołeksiej Honczarenko, deputowany do ukraińskiej Rady Najwyższej z opozycyjnej frakcji Europejska Solidarność, powiedział w wywiadzie dla jednej z francuskich stacji radiowych, że oficjalna prośba Kijowa o pomoc wojskową w postaci przysłania sił zbrojnych nie jest wykluczona, jeśli rosyjska ofensywa zacznie odnosić sukcesy. Do tej pory jedynie Bałtowie poparli inicjatywę prezydenta Francji, Polska zajmuje niejednoznaczną postawę, a minister Radek Sikorski mówi o potrzebie budowania „ambiwalencji strategicznej”, po to, aby to Putin musiał zastanawiać się, do jakich posunięć zdolne są państwa NATO.
Przeciw wojskowemu zaangażowaniu na Ukrainie są Niemcy, oficjalnie negatywnie na temat takiej perspektywy wypowiedział się też premier Słowacji i minister spraw zagranicznych Węgier.
W Europie trwa dyskusja na temat zaangażowania wojskowego na Ukrainie
W Europie trwa zatem dyskusja na temat ewentualnego zaangażowania wojskowego na Ukrainie, która nie jest wcale nowa, bo po wybuchu wojny debatowano na temat ustanowienia „stref wolnych od przelotów” co, gdyby tego rodzaju decyzje wówczas, podjęto byłoby równoznaczne z wojskowym zaangażowaniem. W Europie padają zresztą dalej, niż wysłanie wojska na Ukrainę, idące propozycje.
Generał Martin Herem, dowodzący estońskimi siłami zbrojnymi, zaproponował morską blokadę Rosji, deklarując, że Estonia wraz z Finlandią, Polską i Szwecją mają odpowiedni potencjał i byłyby w stanie zaplanować i zrealizować tego rodzaju operację. Zważywszy na fakt, że większa część rosyjskiego eksportu, zwłaszcza węglowodorów, realizowana jest przez bałtyckie porty, taki ruch musiałby zostać uznany przez Moskwę jako faktyczne wypowiedzenie wojny. Rosjanie deklarują też, że oficjalne wysłanie żołnierzy NATO-wskich spowoduje, iż „będą oni uprawnionymi celami ataków” i zostanie to przez Kreml odczytane w kategoriach bezpośredniego zaangażowania w konflikt, co znacznie zbliży nas do wojny między Federacją a NATO.
Eksperci ukraińscy dyskutują z kolei, na czym tego rodzaju wojskowe zaangażowanie NATO na Ukrainie mogłoby polegać. Iwan Jakowina, komentator portalu NV, w przeszłości wieloletni korespondent ukraińskiej prasy w Moskwie, napisał, że Macron może rozważać wysłanie kontyngentu wojskowego po to, aby chronić granicę z Białorusią, co uwolniłoby ponad 140 tys. żołnierzy ukraińskich dziś dyslokowanych na tym kierunku. Inny wariant zakłada przysłanie kontyngentu wojskowego do Odessy, co mogłoby uchronić miasto przed ewentualną ofensywą rosyjską, której celem byłoby „przebicie” się do Mołdawii i odcięcie Ukrainy od morza.
Ten scenariusz, również z punktu widzenia francuskiej sytuacji wewnętrznej, byłby skrajnie niekorzystny, bo wówczas Kijów, któremu udało się odbudować zdolności eksportowe za pośrednictwem portów czarnomorskich do poziomu przedwojennego, musiałby znów wykorzystywać zarówno rynek Unii, jak i lądowe kanały transportowe. Francuscy rolnicy nie przywitaliby takiej sytuacji z entuzjazmem.
Czy na Ukrainę zostaną wysłane siły, które nie będą uczestniczyć bezpośrednio w boju?
Trzecią opcją, też otwarcie dyskutowaną od pewnego czasu w europejskich stolicach, jest wysłanie na Ukrainę sił, które nie uczestniczyłyby bezpośrednio w boju, ale za to odgrywały istotną rolę, jeśli chodzi o zdolności ukraińskiej armii i ochronę przestrzeni powietrznej przed rosyjskimi atakami. W tym kontekście wymienia się kolejne baterie antyrakietowe z europejską obsługą, co skróciłoby do zera czas niezbędny na ich rozlokowanie, obsługę techniczną sprzętu, w tym F-16, które niedługo już winny zacząć służbę w ukraińskim lotnictwie. Można zatem być obecnym wojskowo na Ukrainie, nie angażując się bezpośrednio w walkę, choć ryzyko, że tego rodzaju misja stanie się celem ataków jest niemałe i w związku z tym trzeba też liczyć się z ewentualnymi stratami.
Pojawiły się też doniesienie, że Francja już wysłała swe oddziały na Ukrainę. Nie są one bardzo wiarygodne, ale warto je odnotować. Stephen Bryen, w przeszłości współpracownik Komisji Obrony amerykańskiego Senatu, napisał w artykule opublikowanym na swoim blogu, który później przedrukowany został przez "Asia Times", że na Ukrainie znajduje się jeden z pułków francuskiej Legii Cudzoziemskiej i to na dodatek w Słowiańsku, czyli blisko linii działań wojennych. Ma chodzić o 3. Pułk Piechoty Legii, co wydaje się mało prawdopodobne, bo są to żołnierze szkoleni do walki w warunkach tropikalnych, interwencji w Afryce, ale również ochraniający francuskie instalacje kosmiczne w Gujanie.
W opinii amerykańskiego analityka wysłanie Legionistów na Ukrainę jest wygodnym rozwiązaniem z perspektywy Paryża, bo nie są to obywatele francuscy, w tym gronie nie ma też Rosjan i Ukraińców, bo ci w momencie wybuchu wojny dostali możliwość odejścia ze służby, po to, aby uczestniczyć w walkach, co oznacza, iż ci, którzy zostali nie odczuwają związków emocjonalnych z którąkolwiek z walczących stron.
NIŻEJ ZOBACZYSZ AKTUALNE ZDJĘCIA Z WOJNY W UKRAINIE, A DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD GALERIĄ:
NATO oficjalnie sformułowało kilka „czerwonych linii”. Co to oznacza?
Warto jeszcze zwrócić uwagę na ostatnie informacje włoskiego dziennika "La Republicca". Na marginesie warto zauważyć, że brukselscy korespondenci włoskiej gazety, „obsługujący” kwaterę główną NATO, uchodzą za bardzo dobrze poinformowanych i w przeszłości już wielokrotnie byli źródłem interesujących informacji. Teraz napisali, że NATO oficjalnie sformułowało kilka „czerwonych linii”, których przejście przez Rosję będzie oznaczało wejście Paktu Północnoatlantyckiego do wojny. Jedną z nich ma być udział „państw trzecich” w konflikcie po stronie Federacji (chodzi oczywiście w tym wypadku o Białoruś), a inna to bezpośrednie uderzenie lub destabilizująca sytuację prowokacja, zarówno w państwach NATO graniczących z Rosją, jak i innych, takich jak Mołdawia.
Putin zareagował w typowy dla siebie sposób, odwołując się do narzędzia, które w przeszłości okazywało się użytecznym – zarządził ćwiczenia wojsk dysponujących taktyczną bronią nuklearną, czyli zdolnych do rażenia celów w Europie. Sytuacja się zatem zaostrza i warto w związku z tym zadać pytanie, czy w tej dyskusji rzeczywiście chodzi o wysłanie NATO-wskich wojsk w sukurs walczącym Ukraińcom, czy może mamy raczej do czynienia ze skomplikowaną grą dyplomatyczną, której celem jest zakończenie wojny?
Deklaracja Emmanuela Macrona a europejska wizyta Xi Jinpinga
Jestem przekonany, że chodzi o tę drugą opcję, a deklaracje Macrona miały bezpośredni związek nie tyle z pogarszająca się sytuacją na froncie, co raczej z rozpoczętą europejską wizytą Xi Jinpinga. Nie ulega wątpliwości, że rozmowy, które chiński przywódca prowadził w Paryżu, koncentrowały się zarówno wokół kwestii współpracy gospodarczej między Unią Europejską a Chinami, jak również dotyczyły perspektywy zakończenia wojny. Obydwie sprawy wiążą się, bo jakakolwiek eskalacja na Ukrainie, a nawet ograniczone wejście wojsk państw NATO, z pewnością pociągać będzie za sobą ograniczenie relacji ekonomicznych Europy z Chinami.
Niewątpliwie wykorzystają to Amerykanie, którzy niedawno informowali o tym, że to Pekin podtrzymuje, rozwijając relacje handlowe, rosyjskie zdolności do prowadzenia wojny, a Kurt Campbell, architekt amerykańskiej polityki wobec Pekinu, powiedział, że Waszyngton „nie będzie się temu przyglądał z założonymi rękoma”. Wydaje się zatem, że w Paryżu Xi Jinpoing otrzyma jasny sygnał – zaostrzenie na Ukrainie jest scenariuszem realnym, a jeśli to się stanie, to wówczas ucierpią też interesy handlowe Chin.
Europa wysyła Putinowi sygnał, że strategia wojny na wyczerpanie nie gwarantuje sukcesu
Deklaracje w sprawie wysłania wojska na Ukrainę mają też być jasnym sygnałem dla Putina, iż jego strategia wojny na wyczerpanie nie gwarantuje sukcesu. Opiera się ona na dwóch przesłankach. Pierwszą jest oczywista przewaga, jeśli brać pod uwagę zasoby finansowe, demograficzne i ekonomiczne Rosji nad Ukrainą. Drugą jest przekonanie, że Zachód prędzej czy później „zmęczy się” pomaganiem Kijowowi i ten pozbawiony wsparcia będzie musiał zgodzić się na rosyjskie warunki.
Jeśli jednak sojusznicy Kijowa wyślą, lub choćby zaczną przygotowania do takiego kroku jak kontyngent wojskowy na Ukrainie, to perspektywa uzyskania efektu „zmęczenia” rozwiewa się, a w to miejsce pojawia się scenariusz konfliktu z NATO, co zmienia również relację sił walczących stron.
Akcja medialna Macrona ma zatem, moim zdaniem, na celu wywarcie presji zarówno na Pekin, jak i Moskwę, aby przybliżyć nas do perspektyw pokojowego zakończenia konfliktu. Temu ma też służyć zapowiedziana inicjatywa pokojowa Kijowa, która przyjmie formę konferencji w Szwajcarii zaplanowanej na czerwiec.
Na razie Rosja podejmuje działania mające dawać do zrozumienia, że nie jest zainteresowana rozmowami, z pewnością nie z obecnymi liderami Ukrainy. Tak należy interpretować wysłanie listów gończych, którymi objęci są zarówno Wołodymyr Zełenski, jak i jego poprzednik. Ale sprawy są w toku i jeszcze wiele może się zmienić. Wojna na Ukrainie wchodzi, być może, w swą decydującą fazę, a przynajmniej podjęta zostanie w najbliższym czasie kolejna próba zakończenia jej w wyniku inicjatywy dyplomatycznej.