- Dwa bombowce B-1B Lancer Sił Powietrznych USA zbliżyły się do wybrzeży Wenezueli, wywołując napięcia.
- Manewry, które miały miejsce na Morzu Karaibskim, są częścią strategii presji administracji USA na prezydenta Nicolása Maduro.
- Donald Trump zdystansował się od incydentu, jednak wenezuelski prezydent Maduro ostrzega przed poważnymi konsekwencjami. Dowiedz się więcej o eskalacji konfliktu.
Amerykańskie bombowce w pobliżu Wenezueli
Dwa bombowce B-1B wystartowały z bazy Dyess w Teksasie, a wkrótce po nich z MacDill AFB na Florydzie poderwano tankowce KC-135R. Maszyny o sygnałach wywoławczych BARB21 i BARB22 zostały zarejestrowane przez obserwatorów w odległości około 50 mil od wybrzeża Wenezueli oraz w pobliżu wysp Los Testigos. W tym samym czasie w regionie widziano także samoloty rozpoznawcze RC-135 i maszyny tankujące, donosi The War Zone. Na Karaibach działał również samolot E-11A BACN, pełniący funkcję powietrznego węzła komunikacyjnego. Według amerykańskiego serwisu o tematyce militarnej jego obecność może wskazywać na przygotowania do złożonych operacji wojskowych w rejonie Puerto Rico, gdzie USA utrzymują znaczne siły.
Jak z kolei poinformował The Wall Street Journal, powołując się na dwóch anonimowych amerykańskich urzędników, był to najnowszy element działań administracji Donalda Trumpa, mających na celu wywarcie presji na autorytarnego prezydenta Wenezueli, Nicolása Maduro, by ustąpił ze stanowiska. Donald Trump, prezydent USA pytany jednak o obecność bombowców B-1B w pobliżu Wenezueli i pokazie siły podczas konferencji prasowej. „Nie, to nieprawda. Ale nie jesteśmy zadowoleni z Wenezueli z wielu powodów” - stwierdził, wskazując m.in. na handel narkotykami i napływ więźniów do USA.
The Wall Street Journal przypomniał też, że na początku października 2025 r. elitarna jednostka lotnicza operacji specjalnych armii USA przeprowadziła loty nad południową częścią Morza Karaibskiego, w pobliżu wybrzeża Wenezueli. Przedstawiciele amerykańskiej armii przekazali jednak, że śmigłowce pochodzące z 160. Pułku Lotniczego Operacji Specjalnych wykonywały w tym regionie misje szkoleniowe i ich działanie nie było przygotowania do ewentualnej operacji wojskowej na terytorium Wenezueli.
B-52 i B-1B elementem strategii odstraszania USA i narzędziem projekcji siły
Bombowce strategiczne B-52 Stratofortress i B-1B Lancer to dwa filary amerykańskich sił odstraszania konwencjonalnego, zaprojektowane do wykonywania dalekosiężnych misji uderzeniowych z ogromnym ładunkiem uzbrojenia. Choć pochodzą z różnych epok, oba samoloty pozostają kluczowym elementem globalnej projekcji siły USA i regularnie uczestniczą w operacjach demonstracyjnych, patrolach strategicznych oraz działaniach bojowych.
B-52 Stratofortress, zaprojektowany przez Boeinga w latach 50., jest jednym z najstarszych, a zarazem najbardziej rozpoznawalnych bombowców świata. Charakteryzuje się ogromnym zasięgiem i zdolnością do przenoszenia zarówno broni konwencjonalnej, jak i jądrowej. Dzięki modernizacjom wciąż pozostaje w czynnej służbie, a jego rola ewoluowała z typowo strategicznego odstraszania w kierunku misji konwencjonalnych i precyzyjnych uderzeń. Samolot może przenosić do około 32 ton uzbrojenia, w tym bomby kierowane GPS i laserowo, pociski manewrujące AGM-86 ALCM oraz pociski dalekiego zasięgu AGM-158 JASSM i JASSM-ER. Współcześnie B-52 wykorzystywany jest m.in. w operacjach nad Bliskim Wschodem, w ramach misji odstraszania w regionie Indo-Pacyfiku oraz w patrolach mających na celu demonstrowanie globalnego zasięgu amerykańskich sił powietrznych.
B-1B Lancer, opracowany przez Rockwella (obecnie Boeing), to naddźwiękowy bombowiec o zmiennej geometrii skrzydeł, wprowadzony do służby w latach 80. Jego konstrukcja powstała z myślą o przełamywaniu obrony przeciwlotniczej ZSRR na małych wysokościach, jednak po zakończeniu zimnej wojny został przystosowany do misji konwencjonalnych. Wyróżnia się największym nienuklearnym udźwigiem spośród wszystkich samolotów w arsenale USAF - do 34 ton bomb i pocisków. Może przenosić szeroki wachlarz uzbrojenia, w tym bomby JDAM, GBU-38, GBU-54, a także pociski manewrujące JASSM. Dzięki zasięgowi przekraczającemu 12 tysięcy kilometrów i zdolności do lotu z prędkością ponad 1,2 Macha, B-1B może być wykorzystywany do szybkich, precyzyjnych uderzeń na duże odległości.
Polecany artykuł:
Trudne relacje Trumpa i Maduro
Stosunki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Wenezuelą długo ulegały pogorszeniu, szczególnie w okresie prezydentury Trumpa. W centrum konfliktu znalazł się Nicolas Maduro, którego rządy, po śmierci Hugo Cháveza, są dla Waszyngtonu synonimem łamania praw człowieka, korupcji i oskarżeń o udział w przemycie narkotyków. Równocześnie Amerykanie coraz mocniej stawiali na tzw. „maksymalną presję”, aby zmusić rząd w Caracas do ustąpienia lub do przeprowadzenia wolnych wyborów, co naturalnie rodziło kolejne napięcia.
Pierwsza faza rozpoczęła się już w latach 2017–2018, gdy administracja Trumpa nałożyła szerokie sankcje gospodarcze na sektor naftowy Wenezueli, w tym na państwową spółkę Petróleos de Venezuela, S.A. (PdVSA), oraz zamroziła aktywa rządu Maduro. Wraz z wybuchem poważnego kryzysu humanitarnego i masowej emigracji Wenezuelczyków, Waszyngton zaczął intensywnie wspierać opozycję, w tym lidera parlementarnego Juan Guaidó, który w 2019 r. został uznany przez Stany Zjednoczone jako tymczasowy prezydent. W 2019 r. napięcie eskalowało, kiedy Trump publicznie wezwał wenezuelską armię, by „wybrała” stronę opozycji, ostrzegając, że w przeciwnym razie nie znajdzie bezpiecznego schronienia, było to jasnym sygnałem, że Waszyngton gotów jest użyć narzędzi presji również militarnej.
Za czasów prezydentury Joe Bidena relacje pomiędzy USA i Wenezuelą nie uległy drastycznemu polepszeniu. Jego administracja kontynuowała wcześniej rozpoczętą politykę względem Caracas, chociaż pojawiały się sygnały wskazujące na wolę dialogu. W październiku 2023 roku rząd w Caracas oraz opozycja podpisały tzw. porozumienie Barbados („Barbados Agreement”), które zakładało organizację wolnych i uczciwych wyborów w 2024 roku pod nadzorem międzynarodowym. W reakcji na to Waszyngton złagodził część sankcji gospodarczych, m.in. w sektorze naftowym i złota. Jednakże postępy rządu Maduro nie zostały ocenione jako wystarczające, dlatego też Waszyngton ponownie nałożył lub zrewidował restrykcje w związku z brakiem rzeczywistych zmian.
Podczas drugiej kadencji Donald Trump powrócił do retoryki „maksymalnej presji” bez żadnych warunków. Wyrazem tego są obecne deklaracje i działania. W październiku 2025 r. Trump potwierdził, że upoważnił w ramach działania wywiadu CIA do prowadzenia działań operacyjnych na terytorium Wenezueli i zasugerował możliwość uderzeń lądowych. Caracas natychmiast uznało to jako próbę zamachu stanu lub interwencji militarnej i ogłosiło mobilizację struktur wojskowych i milicji. Z drugiej strony Trump w oficjalnych wypowiedziach podkreśla, że celem nie jest obalenie Maduro tylko walka z przemysłem narkotykowym i kartelami działającymi w regionie. Warto jednak przypomnieć, że Amerykanie oskarżają Maduro o przewodzenie kartelowi narkotykowemu „Cártel de los Soles”.
„Tak, pokój, tak, pokój na zawsze, pokój na zawsze. Żadnej szalonej wojny, proszę!” — powiedział Maduro podczas spotkania ze związkami zawodowymi wspierającymi lewicowego przywódcę.
Wcześniej, w środę 22 października Maduro ostrzegał, że Narodowe Boliwariańskie Siły Zbrojne dysponują ponad 5000 pocisków Igla-S w swoich systemach obrony przeciwlotniczej. „Każda armia na świecie zna moc systemu Igla-S. Wenezuela ma nie mniej niż 5000 takich zestawów rozmieszczonych w kluczowych punktach obrony przeciwlotniczej, aby zagwarantować pokój, stabilność i spokój” - mówił Maduro podczas wystąpienia telewizyjnego. „Kto ma zrozumieć, ten zrozumie”. Z kolei na początku października br., jak przypomina El Pais, minister obrony Wenezueli Vladimir Padrino López wezwał Wenezuelczyków, by przygotowali się „na najgorsze”, odnosząc się do „poważnego zagrożenia”, jakie jego zdaniem stwarza Trump. Wspomniał on również o możliwych scenariuszach bezpośredniego ataku USA na Wenezuelę. „Bombardowania, które przetną niebo niczym błyskawice, blokady morskie dławiące handel, ciche rajdy komandosów w dżungli lub na plażach, roje dronów, strefy zakazu lotów, precyzyjne egzekucje przywódców oraz sabotaż pogrążający kraj w ciemnościach” - powiedział.