Spis treści
- Implikacje rosyjskiego arsenału dla bezpieczeństwa Europy
- Rosyjski potencjał rakietowy – analiza ukraińskiego wywiadu
- Europejskie zdolności produkcyjne – wyzwania i ograniczenia
- Wpływ decyzji Komisji Europejskiej na produkcję rakiet
- Zdolności produkcyjne rakiet Taurus i ich znaczenie dla Europy
- Norweskie NASAMS-y. Rząd Norwegii złożył zamówienia na rakiety
- Europejskie zdolności w zakresie produkcji systemów rakietowych
- Strategia obrony "by denial" opiera się na wielu rodzajach broni
- Ekspertka: Rozpoczęcie „wielkiej wojny” Rosji z NATO w najbliższych latach jest mało prawdopodobne
Implikacje rosyjskiego arsenału dla bezpieczeństwa Europy
Jeśli chodzi o potencjał produkcyjny, to w opinii przedstawicieli ukraińskiego wywiadu Rosjanom udało się zbudować sprawnie funkcjonujące łańcuchy zaopatrzenia, które omijają zachodnie sankcje i obecnie są oni w stanie produkować miesięcznie od 40 do 50 rakiet Iskander, od 30 do 50 Kalibr i ponad 50 Kh-101. Te zdolności na coraz większą skalę uzupełniane są znacznie tańszymi niż rakiety dronami bojowymi dalekiego zasięgu, których Rosjanie wypuszczają coraz więcej.
Ale i bez tego, ich roczna produkcja rakiet szacowana jest obecnie na 750 rakiet balistycznych Iskander i ok. 560 manewrujących Kh-101. W praktyce oznacza to, że Rosjanie utrzymują stały zasób magazynowy, który w związku z trwającą na Ukrainie wojną co prawda nie rośnie, ale wraz z ewentualnym zawieszeniem broni zostanie on szybko rozbudowany. Trudno zatem dziwić się przedstawicielom resortów obrony państw bałtyckich, którzy we wspólnym wystąpieniu wezwali europejskie państwa NATO do przyspieszenia wysiłków mających na celu odbudowę ich potencjału wojskowego i sektora zbrojeniowego, bo wraz z zakończeniem aktywnej fazy wojny, Rosjanie będą w stanie przesunąć część sił na inne kierunki, co spowoduje wzrost zagrożenie dla państw wschodniej flanki Paktu Północnoatlantyckiego.
Rosyjski potencjał rakietowy – analiza ukraińskiego wywiadu
Ukraiński wywiad szacuje, że Rosja dysponuje znacznym arsenałem rakietowym, obejmującym różne typy pocisków. Andrij Yusow informuje o konkretnych liczbach:
- około 350 rakiet Kalibr,
- 500 pocisków średniego zasięgu klasy Onyx,
- ponad 50 rakiet balistycznych Kindżał,
- 130 rakiet Iskander,
- ponad 400 rakiet Kh-101, Kh-55 i Kh-35.
Yusow podkreśla, że Rosjanie „poświęcają dużo uwagi planowaniu i rozpoznaniu”, co wskazuje na strategiczne podejście do wykorzystania zasobów. Pomimo trwającej wojny, Rosja utrzymuje stały zasób magazynowy rakiet, a jej potencjał produkcyjny pozwala na wytwarzanie kilkudziesięciu rakiet każdego typu miesięcznie.
Europejskie zdolności produkcyjne – wyzwania i ograniczenia
Zasadnym w tej sytuacji wydaje się pytanie o europejskie zdolności budowy rakiet różnych typów. Ich oszacowanie nie jest łatwe, bo w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych firmy z naszego kontynentu niechętnie publikują dane na temat skali produkcji, co utrudnia precyzyjne obliczenia i ocenę sytuacji, w której się znaleźliśmy. Próby „policzenia” zdolności podjął się znany analityk Fabian Hoffman, pracujący na Uniwersytecie w Oslo. Szacuje on „wyjściowe” zdolności produkcji rakiet SCALP-EG przez Francję na ok. 150 rocznie. Mowa jest o potencjale produkcyjnym na początku tysiąclecia, które jednak ze względu na spadek zamówień, w opinii Hoffmana, w kolejnych latach uległy zmniejszeniu.
Nowe kontrakty, które napłynęły w latach 2014-2015 z Kataru, Indii czy Arabii Saudyjskiej były znacznie mniejsze niż we wcześniejszym dziesięcioleciu, co w opinii analityka „jest wysoce nieprawdopodobne, aby utrzymanie szczytowego poziomu produkcji w okresie od początku XXI w. do roku 2022 było ekonomicznie opłacalne.” W efekcie skala produkcji uległa najprawdopodobniej zmniejszeniu do wielkości ok. 100 rakiet rocznie.
W listopadzie 2024 roku Francja co prawda postanowiła przeznaczyć 2 mld euro na odbudowę zapasów magazynowych rakiet tego typu, ale nie zmienia to ocen Hoffmana, że szybka rozbudowa zdolności produkcyjnych nie jest realna i w jej efekcie zbliżymy się raczej do zdolności budowy 100 pocisków rocznie, niż ją znacznie przekroczymy.
Wpływ decyzji Komisji Europejskiej na produkcję rakiet
Sprawy komplikuje jeszcze ostatnia decyzja Komisji Europejskiej o wykluczeniu Wielkiej Brytanii z wartego 150 mld euro programu ReArm Europe. Wywołała ona oburzenie w brytyjskiej prasie, która zwraca uwagę na fakt, że blokada spowodowana jest nierozstrzygniętym sporem na temat praw francuskich rybaków do połowów w wodach okalających wyspy na Kanale La Manche.
Największy europejski koncern zbrojeniowy MBDA, produkujący rakiety różnych typów, w tym SCALP-EG, montuje w nich komputery pokładowe i systemy napędowe, które są produkowane w Wielkiej Brytanii, co oznacza w opinii komentatorów, że ograniczenia finansowania z programu ReArm Europe mogą wręcz ograniczyć zdolności do produkcji rakiet we Francji, co będzie następstwem powstania „wąskiego gardła” w zakładach zlokalizowanych na terenie Zjednoczonego Królestwa. Nota bene niemieckie rakiety Taurus też korzystają z części i podzespołów produkowanych w Wielkiej Brytanii.

Zdolności produkcyjne rakiet Taurus i ich znaczenie dla Europy
Jeśli brać pod uwagę europejskie zdolności w zakresie rakiet Taurus, które są wspólnym przedsięwzięciem MBDA – Niemcy i szwedzkiego Saaba, to w opinii Hoffmana za „punkt wyjścia” trzeba przyjąć roczną produkcję na poziomie od 50 do 100 sztuk tych pocisków. W 2010 roku linie zostały zatrzymane i dwa lata zajęło ich ponowne uruchomienie, po tym jak Hiszpania złożyła zamówienie na te systemy. Jednak Hoffman zwraca uwagę na fakt, że Madryt zamówił wówczas jedynie 43 sztuki Taurusów, a to oznacza, że raczej na pewno nie osiągnięto zdolności produkcyjnych z początku tysiąclecia i bezpiecznie jest założyć, że co najwyżej udało się odtworzyć pierwotną wydajność linii produkcyjnych.
A zatem, gdyby brać pod uwagę „europejskie zdolności”, czyli zlokalizowane w państwach będących członkami Unii Europejskiej, to mowa jest o możliwościach produkcyjnych oscylujących wokół maksymalnie 200 rakiet średniego i pośredniego zasięgu rocznie. To powoduje, że z wielką uwagą w Europie obserwowane są ukraińskie osiągnięcia, w tym przede wszystkim niedawne uderzenie, w którym użyto ulepszonej wersji pocisku Neptun, pierwotnie o zasięgu 300 km, przeznaczonego do niszczenia celów na morzu. Teraz zaatakowano przy jego użyciu cele na lądzie zlokalizowane ponad 1000 km od miejsca wystrzelenia rakiety, a wyobraźnię ożywiają deklaracje prezydenta Zełenskiego, który mówił, że Ukraina wyprodukuje w bieżącym roku 3 tys. rakiet manewrujących i bliżej nieokreśloną liczbę balistycznych Neptunów o większym ładunku i zasięgu. Gdyby to się potwierdziło, to Ukraina awansowałaby do grona największych europejskich producentów systemów rakietowych.
Norweskie NASAMS-y. Rząd Norwegii złożył zamówienia na rakiety
Mamy oczywiście jeszcze norweskie NASAMS-y, będące co prawda koprodukcją z amerykańskim koncernem RTX, ale hipotetycznie załóżmy, że nie obejmą ich ograniczenia finansowania programem ReArm Europe. W połowie ubiegłego roku rząd Norwegii zapowiedział wartą 4,8 mld koron inwestycję w rozbudowę zdolności produkcyjnych koncernu Kongsberg, która ma przynieść pożądane efekty już w 2027 roku, a w grudniu złożył dodatkowe zamówienia na rakiety. W listopadzie 2022 koncern zawarł umowy z kilkoma krajami (Norwegia, Litwa, USA, Kanada) na dostawy 13 baterii, z czego do lutego 2025 zrealizował dostawy połowy zamówionych systemów, co oznacza, że rocznie był on w stanie wyprodukować, i to się w najbliższych latach nie zmieni, 3-4 baterie.
Europejskie zdolności w zakresie produkcji systemów rakietowych
Dlaczego kwestia europejskich zdolności w zakresie produkcji systemów rakietowych staje się w obecnych realiach geostrategicznych tak istotną? Pisze o tym Lotje Boswinkel z Centre for Security, Diplomacy and Strategy Uniwersytetu Vrije z Brukseli. W jej opinii, najważniejszym zadaniem stojącym przed państwami naszego kontynentu, jeśli myśleć o zwiększeniu własnych zdolności i stopniowym uniezależnianiu się od Stanów Zjednoczonych, będzie zwiększanie potencjału, przy użyciu którego Europejczycy będą w stanie atakować precyzyjnie cele na głębokich tyłach przeciwnika. Obecny brak zdolności w tym zakresie jest rezultatem historycznego „podziału pracy” wśród sojuszników z NATO, w którym to Amerykanie dbali o utrzymanie zdolności rażenia celów na duże odległości, co wiązało się też z możliwością kontroli scenariuszy eskalacyjnych, a państwa europejskie miały inne zadania.
Jeśli zatem myślimy o wzmocnieniu konwencjonalnego odstraszania, co wiąże się ze zdolnościami do przeprowadzenia masowych i jednocześnie precyzyjnych uderzeń na cele położone na zapleczu ewentualnego przeciwnika, to należy - w opinii holenderskiej badaczki - myśleć o przezwyciężeniu trzech „słabości” państw europejskich. Po pierwsze należy zwiększyć liczbę pocisków rakietowych znajdujących się w europejskich arsenałach, po drugie niezbędne będzie zwiększenie zdolności produkcyjnych sektora przemysłowego i po trzecie trzeba dążyć do zmian w architekturze tego, co określa się mianem „łańcucha zabijania” (kill – chain).
Strategia obrony "by denial" opiera się na wielu rodzajach broni
Niedobory państw europejskich we wszystkich tych obszarach związane były i są nadal z „podziałem pracy” między sojusznikami. Jak zauważa Boswinkel, „na lądowym teatrze działań NATO strategia obrony by denial opiera się na broni przeciwpancernej, precyzyjnie kierowanych rakietach przeciwpancernych i przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, minach, broni strzeleckiej, stałych liniach obronnych lub lokalnych siłach przystosowanych do prowadzenia wojny nieregularnej”, jeśli dany obszar zostanie zajęty przez wroga. Realizacja tych zadań spoczywała do tej pory na armiach państw europejskich wspieranych przez siły Stanów Zjednoczonych. Zdolności w zakresie uderzeń z dystansu na cele położone na tyłach przeciwnika - co wiązało się zarówno z siłą odstraszania, jak i kontrolowaniem łańcucha eskalacyjnego - były domeną Amerykanów.
Asymetryczny podział zadań prowadził w konsekwencji do zróżnicowania zdolności, co wyjaśnia dlaczego Europejczycy są w tak niewielkim stopniu przygotowani dzisiaj do prowadzenia samodzielnej wojny z przeciwnikiem w rodzaju Federacji Rosyjskiej. W ostatnich latach państwa europejskie podjęły szereg inicjatyw, których celem jest nadrobienie zaległości. Mowa jest zarówno o tzw. European Long-Range Approach, w którym uczestniczą cztery państwa (prócz Polski jeszcze Francja, Niemcy i Włochy, a ostatnio dołączyły Szwecja i Wielka Brytania) i w ramach której mają zostać pozyskane rakiety o zasięgu od 1 tys. do 2 tys. km, jak i planach budowy rakiet do zwalczania celów na morzu o zasięgu do 1,6 tys. km i nowej generacji rakiet Taurus.
Jednak wymiernych efektów tych inicjatyw należy spodziewać się dopiero około roku 2029-2030, co oznacza, iż w czasie najbliższych lat, kiedy zagrożenie będzie najprawdopodobniej narastało, będziemy mieli do czynienia z wymierną „luką w zdolnościach”.
Ekspertka: Rozpoczęcie „wielkiej wojny” Rosji z NATO w najbliższych latach jest mało prawdopodobne
Holenderska badacz jest zdania, że w związku ze skalą strat, jakie rosyjskie siły lądowe poniosły do tej pory na Ukrainie, rozpoczęcie „wielkiej wojny” z NATO w najbliższych latach jest mało prawdopodobne, co nie wyklucza jednak agresywnych działań w ramach tzw. strategii salami. Jej zdaniem, jeśli Europa chce zwiększyć siłę odstraszania konwencjonalnego i uchronić się przed tego rodzaju scenariuszami, winna opracować strategię zakładającą przesunięcie jej potencjału rakietowego znacznie bliżej, niż do tej pory, do rosyjskiej granicy.
Jak postuluje, „istnieje operacyjna potrzeba rozmieszczenia tej broni bliżej linii frontu. Rosja prawdopodobnie ma nadzieję uniknąć pełnoprawnej wojny z NATO, a to oznacza, że będzie przeprowadzać szybkie i zlokalizowane ataki na cele położone blisko granicy, wykorzystując systemy antydostępowe (AA/AD) i nuklearne zastraszanie, aby zniechęcić i opóźnić odpowiedź sojuszników znajdujących się dalej od wschodniej flanki. W przypadku powodzenia przeciwnik może skonsolidować zdobycze terytorialne osiągnięte w scenariuszach faktów dokonanych, które są niesławnie trudne do odwrócenia".
Innymi słowy: jeśli stajemy w obliczu słabnięcia siły amerykańskiego odstraszania konwencjonalnego w Europie i nie jesteśmy w stanie szybko nadrobić braków sprzętowych, to jedyną szansą na wzmocnienie odstraszania jest „podciągnięcie” systemów będących w posiadaniu państw naszego kontynentu w rejon nadgraniczny. Przekonanie naszych europejskich sojuszników o potrzebie takiego kroku powinno być, w obecnej sytuacji, głównym zadaniem polskiej dyplomacji.