Wydaje się, że to kolejny odcinek sporu w UE, jaki mieliśmy podczas wcześniejszych prób zakupu amunicji spoza Europy. To nie świadczy dobrze o Europie, która zaczyna sprowadzać wojnę do źródła zysków, a czas na froncie ucieka, bo giną Ukraińcy.
Zbliżająca się „rocznica” ataku pełnoskalowego Rosji na Ukrainie, nie powinna być czasem, kiedy Zachód się kłóci o pomoc dla Kijowa, a nawet ją wstrzymuje. Bo jak zwraca uwagę Politico: „europejscy przywódcy, mimo że stali się głównymi sponsorami materialnymi Ukrainy, nie wypełniają pozostawionej przez USA luki w dostawach wojskowych i dzięki Francji nalegają na przepisy „kupuj europejskie” pomimo braku mocy produkcyjnych i odmowy robienia zakupów poza UE”. To sprawia, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy europejskie kłótnie, a także amerykańskie gry wyborcze nie sprawią, że Ukraina przegra właśnie z powodu walki wewnętrznej o pieniądze oraz władzę.
Bo jak poinformował grecki portal Kathimerini oraz Politico, podczas spotkania Komitetu Politycznego i Bezpieczeństwa Unii Europejskiej na początku ubiegłego tygodnia, trzy kraje: Grecja, Cypr i Francja zadeklarowały swój sprzeciw, wetując propozycję, sfinansowania zamówienia w Turcji zakupu dronów Bayraktar oraz pocisków artyleryjskich dla Ukrainy, które by zostały sfinansowane z pieniędzy UE przeznaczonych na nadzwyczajne potrzeby Ukrainy.
Jak napisał portal Politico, powodem, dla którego te państwa, a zwłaszcza Francja blokują zakup amunicji spoza UE, jest to, że europejscy producenci broni potrzebują zamówień uzasadniających zwiększenie produkcji. A nie zrobią tego, jeśli UE będzie zamawiać amunicję spoza Unii Europejskiej. Jak pisaliśmy wcześniej w Portalu Obronnym, Francja chce, by europejskie pieniądze powinny być wydawane w sposób maksymalnie efektywny i na wsparcie Europejczyków, zwłaszcza poprzez dokonywanie zakupów uzbrojenia i amunicji dla Ukrainy w Europie, a nie spoza – bo nie zapominajmy, że są to ogromne pieniądze. Dlatego Paryż jest mocno zaangażowany w lobbing własnego przemysłu jak np. firmy Nexter, która jest dużym producentem uzbrojenia, ale także amunicji. Problem jednak polega na tym, że w obecnej chwili, kiedy Ukraina oszczędzacza, każdy pocisk z powodu braku wsparcia z USA i opóźnionych dostaw z Europy, nie ma czasu na kłótnie i wstrzymywanie zakupów dla Ukrainy.
Politico zwraca uwagę, że prezydent Francji Emmanuel Macron, który niedawno podpisał umowę obronną z Ukrainą, zbiera mieszane komentarze po tej decyzji. Chociaż jest chwalony za porzucenie nalegań na dialog z Putinem i wysłanie pocisków dalekiego zasięgu SCALP dla Ukrainy, jego obecny nacisk na "kupuj europejskie" otworzył go na zarzuty prowadzenia "cynicznej" polityki bardziej skoncentrowanej na odbudowie europejskiego przemysłu obronnego niż na pomocy Ukrainie na polu bitwy.
Problem amunicji, to kwestia złożona, bo poza „wyczyszczaniem” zapasów Europy i USA, na świecie brakuje materiałów wybuchowych i prochu. Dla przykładu Francja zamknęła ostatnią fabrykę prochu w 2004 roku, i dziś francuscy producenci broni pozyskują proch od różnych firm z Wielkiej Brytanii, Włoch, Szwecji i Szwajcarii, a teraz według zapowiedzi Paryża z lutego ubiegłego roku, planuje się otworzyć nową fabrykę prochu w 2025 roku w mieście Bergerac w Akwitanii. Planowana jest produkcja 1,2 tys. ton prochu rocznie, co wystarczy na 96 tys. ładunków. Dlatego Francja, nie chce przegapić takiego ogromnego zysku dla swojego przemysłu.
Jak napisało dalej Politico, powołując się na swoje źródła, jeszcze miesiąc wcześniej Francja mówiła, że zezwoli na zakupy poza UE, jeśli wspólnota nie osiągnie celu, jakim jest dostarczenie Ukrainie do marca 1 miliona pocisków. Francja również nie ujawni całkowitej kwoty w euro swoich składek na rzecz Ukrainy, pomimo nacisków ze strony Niemiec - większość krajów pokazała swoje wpłaty).
Polecany artykuł:
A dlaczego Grecja i Cypr blokują zakup? Można sądzić, że jest to spowodowane tym, by Turcja nie zarobiła na kontrakcie z Europy. Mimo tego, że między Grecją a Turcją mamy do czynienia od zeszłego roku z odwilżą w relacjach, to jednak można sądzić, że to nie jest to przyjaźni. Kraje te toczą konflikt graniczny na wodach je rozdzielających. Poza tym Grecja posiada także lokalną produkcję amunicji – Hellenic Defence Systems, która produkuje pociski 155 mm. Niektóre media greckie wskazały, że Grecja miała argumentować swoją decyzję motywem „europejskiej autonomii obronnej”, jak i niechęcią wspierania własnymi środkami tureckiego przemysłu obronnego. Cypr z kolei jest obecnie podzielony na dwie części, północna część wyspy, zamieszkiwana jest przez Turków cypryjskich, co jest następstwem napięci między grecką częścią a turecką. W 1974 roku, Turcja w obawie, że Cypr zostanie przyłączony do Grecji, dokonała Inwazji na Cypr. W kolejnych latach dochodziło do wielu napięć. Nic więc dziwnego, że te kraje, nie chcą wspierać tureckiego przemysłu.
Wyścig z czasem, by pomóc Ukrainie
Można sądzić, że do europejskich decydentów nadal nie dotarła dramatyczna sytuacja dziejąca się na Ukrainie, a zagrożenie rosyjskie mimo tego, że duża część krajów zwraca na nie uwagę, jest zwłaszcza w starej UE, bagatelizowane, bo Rosja daleko. Jednak jak możemy zauważyć polityka, rządzi się swoimi prawami, bo jak poinformował The Financial Times, ambasadorowie UE nie osiągnęli porozumienia w sprawie zwiększenia kwoty w Europejskim Instrumencie na Rzecz Pokoju na spotkaniu w Brukseli 21 lutego i wyznaczyli cel uzgodnienia zasad nowego zastrzyku kapitałowego przed szczytem przywódców UE 21 marca. Niemcy nalegają, aby ich hipotetyczny wkład w wysokości około 1,25 mld euro został zmniejszony, aby odzwierciedlić ich dwustronną pomoc wojskową dla Ukrainy, wartą w tym roku 7 mld euro.
Dodatkowo nie wiadomo, co z pomysłem Czech, by pozyskać amunicję spoza Europy, a mowa tutaj o pół miliona pociskach 155 mm i 300 000 pociskach kalibru 122 mm, które można dostarczyć w ciągu kilku tygodni, jeśli uda się szybko znaleźć na to fundusze. Jednak sprzeciw Francji czy Grecji, by kupować broń i amunicję wyłącznie od producentów z UE i Norwegii, może uniemożliwić finansowanie czeskiego planu.
W obecnej chwili, według deklaracji szefa polityki zagranicznej UE Josepa Borrella, roczna zdolność produkcyjna UE wzrośnie do 1,4 mln pocisków do końca 2024 r., wyprzedzając USA, które mają osiągnąć 1,2 mln w przyszłym roku. Tylko pytanie brzmi, czy Ukraina ma tyle czas, by czekać? Za chwilę przyjdzie wiosna i zapewne Rosja zwiększy swoje ataki na pozycję Ukraińców, a czym ma się bronić Ukraina? Skoro obecnie oszczędza, ile się da, ponieważ brakuje amunicji. Autorzy artykułu Franz-Stefan Gady i Michael Kofman, dla Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych doszli do wniosku, że Ukraina będzie potrzebować 75 000-90 000 pocisków artyleryjskich miesięcznie "do podtrzymania wojny obronnej i ponad dwukrotnie więcej - 200 000-250 000 - do poważnej ofensywy". Dla porównania Rosja jest w stanie wyprodukować 2,5 mln pocisków rocznie, według think-tanku Royal United Services Institute. Ukraińscy urzędnicy twierdzą, nawet, że liczba ta wynosi 4 mln, wliczając w to odnowioną amunicję. Nie zapominajmy także o dostawach z Iranu czy Korei Północnej.
Są to ogromne ilości, tak więc czy stać Europę na czekanie i zajmowanie się obecnie walką o pozyskanie pieniędzy z kontraktów zbrojeniowych, kiedy Ukraina się wykrwawia? Bo za kilka miesięcy może się okazać, że to czekanie i kłótnie sprawią, że Rosja wróci pod Kijów, a wtedy Ukraina, by ratować, co się da, będzie musiała, przyjąć narzuconą przez Moskwę porozumienie pokojowe, które Europa z ciszą przyjmie.