Albanese podkreślił, że Australia nie została poproszona o wysłanie wojsk, jednak rozważy taką prośbę, jeśli ją otrzyma. "W interesie narodowym Australii leży stanie po stronie Ukrainy i to właśnie robi nasz rząd" - podkreślił premier, cytowany przez brytyjski dziennik "The Guardian".
"Jesteśmy po stronie prezydenta (przyp. red. Ukrainy Wołodymyra) Zełenskiego i odważnej walki narodu ukraińskiego o obronę jego (...) suwerenności" – powiedział Albanese. Podkreślił, że Ukraina jest zaangażowana w walkę o rządy prawa, a Australia "jest gotowa pomóc".
Albanese przypomniał, że jego kraj przekazała dotąd Ukrainie 1,5 mld dolarów pomocy, z czego 1,3 mld na bezpośrednią pomoc wojskową.
"Obecnie toczą się dyskusje na temat potencjalnych działań pokojowych i mój rząd jest otwarty na rozważenie wszelkich propozycji na przyszłość, ponieważ Australia historycznie odgrywała ważną rolę w obszarze działań pokojowych. (...) Chcemy pokoju na Ukrainie, ale chcemy (też) mieć pewność, że nielegalne, niemoralne działania Rosji nie będą nagradzane, a Władimir Putin i jego imperialne plany nie będą wspierane" - podkreślił australijski premier.
Polecany artykuł:
"The Guardian" zauważa, że jeszcze w poniedziałek (3 marca) rzecznik rządu w Canberze zapewniał, że "rozmieszczenie australijskich wojsk w celu wsparcia sił pokojowych na Ukrainie nie jest obecnie brane pod uwagę", a minister przemysłu obronnego Pat Conroy podkreślał, że Australia "nie przewiduje takiego zaangażowania".
Podczas zorganizowanego w niedzielę w Londynie szczytu przywódców kilkunastu państw, głównie europejskich, na temat Ukrainy, bezpieczeństwa i obronności, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zaproponował utworzenie "koalicji chętnych", która miałaby bronić przestrzegania ewentualnego porozumienia o zawieszeniu broni między Rosją a Ukrainą. Wielka Brytania jest gotowa wesprzeć te wysiłki, wysyłając na Ukrainę żołnierzy i samoloty - zadeklarował.
Jak powiedział premier Wielkiej Brytanii Starmer, podczas szczytu „wiele krajów” zgodziło się wysłać wojska do sił pokojowych, ale dodał, że pozostawił poszczególnym krajom decyzję o ogłoszeniu swojego udziału.
PAP