Zatrzymanie podejrzanych w sprawie wadliwej amunicji
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała 29 kwietnia na platformie Telegram, że dokonała aresztowań czterech osób, wśród których znaleźli się wojskowy, urzędnik ds. kontroli jakości oraz dwaj szefowie przedsiębiorstw produkujących sprzęt obronny, którzy byli zamieszani sprawę dostarczenia wojsku 120 tys. wadliwych pocisków moździerzowych. Jeśli zostaną uznani za winnych, podejrzanym grozi kara 15 lat więzienia. Służby Bezpieczeństwa Ukrainy nie podała nazwisk aresztowanych osób, ale oskarżono wszystkie cztery o spisek mający na celu „obniżenie kosztów produkcji w celu zwiększenia zysków”.
Jak przekazało Ministerstwo Obrony Narodowej od 26 listopada ubiegłego roku, międzyresortowa komisja bada kwestię dostarczenia ukraińskim siłom zbrojnym wadliwych pocisków moździerzowych kal. 120 mm po licznych doniesieniach o niepoprawnym działaniu. W nagraniach wideo żołnierzy, którzy jako pierwsi w mediach społecznościowych informowali o problemie, jeden żołnierz powiedział, że tylko około jeden na 10 pocisków wydostaje się z wyrzutni i skutecznie detonuje.
Ministerstwo poinformowało, że wycofało partie kwestionowanej amunicji i zamiast tego dostarczono siłom ukraińskim importowane pociski. Agencja informacyjna Dzerkalo Tyzhnia poinformowała w swoim dochodzeniu, że chodzi o 100 000 pocisków, które wystarczą na sześć miesięcy walki na linii frontu, co spowoduje opóźnienia w dostawach importowanych pocisków.
Umowa na pociski
Według dziennika „Dzerkało Tyżnia” dostawa pocisków była wynikiem umowy zawartej pomiędzy Ministerstwem Obrony Narodowej a Ministerstwem Przemysłu Strategicznego, która dotyczyła zakupu amunicji od krajowego producenta, a tym samym zmniejszenia zależności od dostaw zagranicznych.
„Przedsiębiorstwo miało dostarczać armii hurtowe partie pocisków moździerzowych kal. 120 mm o wartości ponad 11 mld UAH. Według ustaleń, podczas produkcji pocisków stosowano mieszankę prochów, z których jeden nie był przeznaczony do stosowania w ładunkach do pocisków moździerzowych kal. 120 mm, co prowadziło do niestabilnej pracy całego ładunku prochowego” – czytamy. Ponadto, jak podała prokuratura, wadliwe były spłonki-zapalniki, co powodowało niewypały.
Według prokuratury: „podejrzani, rozumiejąc powyższe problemy, nie wstrzymali produkcji, aby czerpać zyski z zamówienia państwowego". Śledztwo medialne ujawniło rzekomo niewystarczający proces kontroli jakości w Ministerstwie Obrony. Jak wynika z materiałów sprawy, wojskowi celowo „przymykali oczy” na wadliwą partię amunicji i wprowadzali fałszywe informacje do dokumentów sprawozdawczych.
Gazeta nie podała nazwy fabryki, która wyprodukowała pociski, ale poinformowała, że jest ona częścią państwowego konglomeratu zbrojeniowego Ukroboronprom i często padała ofiarą rosyjskich ataków. SBU poinformowała jednie, że przeprowadziła dochodzenie w sprawie zakładu obronnego w obwodzie dniepropietrowskim.
Kryzys z brakiem amunicji artyleryjskiej na razie zażegnany
Do końca kwietnia na Ukrainę trafi 400 tys. pocisków wielkokalibrowych pozyskanych w ramach czeskiej inicjatywy - przekazała w czeskiej telewizji minister obrony tego kraju, Jana Cernochova.
Inicjatywa Czechów to odpowiedź na poważne braki amunicji artyleryjskiej, z którymi borykała się Ukraina. Została podjęta w czasie zeszłorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Prezydent Petr Pavel ogłosił wówczas, że Czechy mają możliwość pozyskania 500 tys. kompletów amunicji kalibru 155 mm oraz 300 tys. 122 mm. Dołączyło do niej 18 państw, w tym Polska.
Czechom udało się zdobyć więcej amunicji niż pierwotnie zakładano. Od końca czerwca 2024 r., gdy na Ukrainę dotarły pierwsze dostawy, do końca grudnia 2024 r. arsenał Kijowa został zasilony 1,5 mln sztuk amunicji artyleryjskiej, w tym 520 tys. nabojów o kalibrze 155 mm, na które jest największe zapotrzebowanie. Czescy urzędnicy nie podają źródła pochodzenia amunicji.
