Stojące w centrum hali nr 6, zielone stoisko Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa jest widoczne z daleka. Zwraca uwagę ciekawym designem, ale też zainteresowaniem zwiedzających, którzy aż do piątku to wyłącznie przedstawiciele przemysłu, instytucji państwowych i naukowych, oraz oczywiście sił zbrojnych. Na miejscu jest ścisłe kierownictwo instytutu, które od początku salonu lotniczego ma dość napięty grafik spotkań, ale udało nam się chwilę porozmawiać o targach i obecności na nich Łukasiewicz - Instytutu Lotnictwa. Oprócz Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) to jedyny polski przedstawiciel wśród wystawców.
Spis treści
O to dlaczego akurat na ILA w Berlinie Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa jest tak widoczny i obecny zapytaliśmy dyrektora instytutu, dr. inż. Pawła Stężyckiego. Jak wyjaśnia pokrótce, jest to najlepsza okazja, aby zaprezentować się, zebrać kontakty i wzbudzić zainteresowanie. – Ze wszystkich europejskich targów wybraliśmy Friedrichshafen i właśnie ILA Berlin. W odróżnieniu np. od salonu lotniczego Le Bourget, na targach w Berlinie jest duża obecność instytutów badawczych. Są też mniejsi dostawcy. I to jest „nasza grupa docelowa”. Dlatego jesteśmy tutaj po raz pierwszy ze stoiskiem – rozwija tę kwestię dyrektor Stężycki.
Ale nasz zespół nie tylko jest na stoisku, ale też aktywnie poszukuje na halach targowych naszych przyszłych klientów. To jest kolejna duża wartość dodana naszej obecności na targach ILA – dodaje dr inż. Sylwester Wyka, zastępca dyrektora ds. badawczych w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa. Zwraca też uwagę na fakt, że obecność na ILA w Berlinie z własnym stoiskiem, to w pewnym sensie zaistnienie w świadomości dużych firm, organizacji europejskich, oficjeli wizytujących tę imprezę.
Najlepszy przykład to spotkanie w środę (5 czerwca – przyp. red.) z szefem Clean Aviation i jego zespołem. Obecność na ILA spowodowała, że mogliśmy godzinę porozmawiać o konkretach. Takie spotkania bywają bardzo owocne – mówi wprost dr Wyka.
Zaistnieć, a nie tylko być
Takie imprezy to okazja, żeby zaistnieć, a nie tylko być – kwituje kwestię dyrektor Łukasiewicz –Instytutu Lotnictwa, Paweł Stężycki. Jak podkreśla – Jest tutaj dobry czas i odpowiednia atmosfera, aby uzgodnić zarys współpracy, a szczegóły wypracuje się już na roboczo. Na takich targach umawiamy też wspólne projekty i konsorcja w ramach różnego rodzaju konkursów europejskich.
Rola Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa, jak wyjaśnia jego dyrektor, to nie tylko prowadzenie własnych badań i projektów naukowych, ale przede wszystkim współpraca z instytucjami i firmami, nie tylko w branży lotniczej. Współpraca rozwijana jest zarówno z polskim, jak też zagranicznym przemysłem
Na przykład jeden z projektów, z którym instytut przyjechał na ILA Berlin to nowoczesny szybowiec akrobacyjny JAY. Jego prototyp jest obecnie poddawany testom na Politechnice Rzeszowskiej. Jak wyjaśnia zastępca dyrektora ds. badawczych dr inż. Sylwester Wyka – Pierwszy lot planowany jest na przełomie lipca/sierpnia. Jest to projekt bardzo ciekawy, ponieważ zakłada wykorzystanie nowych materiałów zapewniających wysokie właściwości mechaniczne i powtarzalność produkcji, przy niskich kosztach własnych.
Polecany artykuł:
Na podstawie tego szybowca firmy, które będą go produkować, mogą „wejść szczebel wyżej” w procesie rozwoju technologii. To jest pierwszy krok w transformacji, od produkcji kompozytów „na mokro” do nowoczesnych technologii wykorzystywanych w „dużym lotnictwie”. Gotowy jest nie tylko prototyp, dokumentacja, oprzyrządowanie, ale również wszystko, co jest niezbędne do rozpoczęcia produkcji. Instytut w swojej ofercie zapewnia szkolenia i pomoc we wdrożeniu nowoczesnych technologii wytwarzania struktur kompozytowych. - Będzie wspierał producenta/przedsiębiorcę m.in. we wdrożeniu i useryjnieniu produkcji. Taka jest nasza rola jako instytutu badawczego. Animowanie, wspieranie rozwoju przemysłu – podkreśla dr inż. Sylwester Wyka. Zaznacza również, że poszukuje obecnie producenta w kraju i za granicą.
Instytut działa wielotorowo. Jak mówi dyrektor Stężycki, najczęściej występują dwa modele współpracy. Zwykle przedsiębiorcy przychodzą do nas z konkretną potrzebą w zakresie realizacji badań lub zaprojektowania konkretnego produktu. Często są to firmy zagraniczne, którym odpowiada to, że Instytut dostarcza gotowe rozwiązanie – od projektu, przez dobór materiałów i technologii, aż po niezbędne badania i certyfikaty. Taki producent z jednej strony pokrywa koszty pracy Instytutu, ale z drugiej strony otrzymuje gotowe rozwiązanie, w zasadzie do zastosowania od zaraz.
Ale jest też "trudniejsza” droga. Wtedy to my odpowiadamy na potrzeby przemysłu, często wychodzimy z ofertą, obserwując to, co się dzieje na rynku – wyjaśnia dr inż. Paweł Stężycki. – Działamy w różnych organizacjach międzynarodowych, takich jak europejskie stowarzyszenie lotniczych instytutów badawczych EREA (ang. European Research Establishments in Aeronautics – przyp.red.) czy jej światowy odpowiednik – IFAR (ang. International Forum for Aviation Research – przyp. red.). Obserwujemy, co się dzieje na świecie i staramy się przygotować wcześniej na nadchodzące wyzwania. Często badania przygotowawcze trwają przez 3-4 lata. Staramy się jednocześnie zachęcać polskie przedsiębiorstwa, żeby wchodziły w takie perspektywiczne technologie.
Pozwala to wdrożyć polskie firmy, szczególnie małe i średnie, w całkiem nowe obszary i technologie. – Mogę nieskromnie powiedzieć, że przyczyniliśmy się do rozwoju wielu firm i zwiększenia ich możliwości produkcyjnych – mówi dr inż. Sylwester Wyka, dając za przykład program z branży kosmicznej, czyli rozwijaną przez Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa od wielu lat rakietę Bursztyn. Jest to program finansowany głównie ze środków publicznych, ale jak mówi zastępca dyrektora ds. badawczych, pozwolił stworzyć sieć ponad 300 poddostawców w Polsce, którzy wdrożyli odpowiednie standardy, by realizować dostawy dla przemysłu kosmicznego. Podobnie udział w europejskim programie Clean Sky 2 spowodował wdrożenie m.in. w małych i średnich firmach odpowiednich standardów lotniczych, ale też nauczył je jak współpracować z dużymi graczami. W ten sposób Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa pomógł wielu firmom, otwierając im drogę na światowe rynki.
Jesteśmy tą instytucją, która pozwala przejść od eksportu do udziału w wielkich projektach. Do współpracy na rynku międzynarodowym. Myślę, że to jest bardzo istotne, bo rolą instytutu jest też wypracowanie korzyści dla gospodarki – podsumowuje Sylwester Wyka.
Aktywność w Europie i na świecie
Jest to możliwe dzięki kontaktom na świecie i rozpoznawalności Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa na arenie międzynarodowej. Tylko działania systemowe oraz długoterminowe przynoszą realne efekty. Po latach działania w ramach różnych instytucji i projektów instytut ma szerokie kontakty na poziomie europejskim i światowym oraz doświadczenie w pozyskiwaniu funduszy europejskich. Dziś bywa nie tylko konsorcjantem, ale sam tworzy konsorcja i startuje do dużych programów europejskich. Przykładem są wielkie programy łączące ekologię i komunikacje lotniczą, takie jak Clean Sky 2 i Clean Aviation.
Polecany artykuł:
Dr Beata Lubos, dyrektor Centrum Współpracy Międzynarodowej i Doskonałości Badawczej w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa zwraca uwagę, że jest to możliwe dzięki aktywności, która przynosi wymierne efekty. – W zeszłym roku osiągnęliśmy duży sukces. Dyrektor Stężycki został wybrany wiceprzewodniczącym IFAR, czyli światowego stowarzyszenia instytutów badawczych (ang. International Forum for Aviation Research – przyp. red). Bycie w ścisłym kierownictwie organizacji, w której jest m.in. NASA, JAXA (japońska agencja kosmiczna – przyp. red) i inne tego typu instytucje pokazuje, że w skali międzynarodowej mamy rozpoznawalność. Jesteśmy „za kołem sterowym” w niektórych procesach i to nam procentuje.
Warto dodać, że dyrektor Stężycki był też przez dwa lata przewodniczącym europejskiego stowarzyszenia EREA (ang. European Research Establishments in Aeronautics), a dziś jest jej wiceprzewodniczącym. Natomiast dr inż. Sylwester Wyka odpowiada za projekty badawcze tej organizacji oraz m.in. jej współpracę międzynarodową. – Jesteśmy członkiem wielu międzynarodowych organizacji, ale nasza obecność nie ogranicza się do płacenia składki. Jako instytucja nie jesteśmy anonimowi – mówi, nie bez dumy, zastępca dyrektora.
Mówi też o konkretnych zaletach takiej sytuacji. – Czym innym jest wysłać oficjalną propozycję wymiany pracowników naukowych np. do NASA, a zupełnie czym innym, zadzwonić z taką samą propozycją do szefa tej organizacji – wyjaśnia Paweł Stężycki. Podobnie jest z programami badawczymi. Jeśli chodzi o uzgodnienia bilateralnej współpracy czy udziału w międzynarodowych programach i konsorcjach, to takie relacje i ta rozpoznawalność, zdecydowanie pomagają. Tak naprawdę takie inicjatywy omawia się przy kawie. A oficjalna korespondencja, wymiana maili, dokumenty, to już jest dogrywanie szczegółów. Najlepsze pomysły rodzą się z wymiany opinii, z rozmowy. Dlatego istotne jest, aby więcej polskich instytucji było rozpoznawalnych i aktywnych w międzynarodowym środowisku. Zarówno na płaszczyźnie naukowej i badawczej, jak i komercyjnej.