Portal Obronny: – Kolejny żołnierz odniósł rany strzegąc granicy z Białorusią. Nie ostatni. Znacznie wcześniej były już takie przypadki…
Roman Polko: – Oczywiście, że się zdarzały. Jednak te do których doszło ostatnio, wynikają z absurdalnej sytuacji. Bo postawiono przy granicy żołnierzy, widać to wyraźnie, nie przygotowanych do prowadzenia działań w warunkach pokoju. Danie żołnierzom broni automatycznej, której i tak nie mogą użyć, bo gdyby jej użyli, ponosiliby za to odpowiedzialność, jest naprawdę absurdalne.
– Przecież na granicy nie brakuje sytuacji, w których dochodzi do zagrożenia życia strzegących naszej granicy...
– Tak. Tylko zapytam: jaką osłonę prawną mają ci ludzie, skoro wiadomo, że w warunkach pokoju każde użycie broni wiąże się z tym, że ci, którzy jej użyją, będą poddani osądowi. Nie tylko przez prokuratora, ale przez takie osoby jak pani Ochońska, pani Holland i ludzi z Grupy Granica, i będą oskarżani o największe zbrodnie. Żołnierz mając do wyboru alternatywę: użyję broni, by chronić własne życie, lecz będę ponosił tego konsekwencje i być może moja rodzina będzie obrzucona hejtem? Albo zaryzykuję własne życie i nie użyję broni?
– I jak widać wybierają to drugie. Przynajmniej na razie.
– Nie jest dobrym rozwiązaniem wysyłanie na granicę ludzi, którzy nie mają odpowiedniego sprzętu, wyposażenia, przeszkolenia. Tam powinni być policjanci, którzy są przygotowani do neutralizowania różnego rodzaju zamieszek, którzy są zahartowani w tego typu działaniach. Nie powinno wysyłać się żołnierzy, którzy doskonale wiedzą, że jeżeli będą postępowali zgodnie z tym, do czego zostali przygotowani i szkoleni, to po prostu musieliby otworzyć ogień do tych ludzi...
– Żołnierz wykonuje rozkazy. Wiadomo. Jeśli ktoś dźga nożem mojego kolegę, to co mam robić? Przepraszać tego bandytę? Pozwolić mu i jego kompanom na więcej?
– Można nie pozwolić. Wówczas prokurator w sądzie powie i pani Ochońska również: no jak to, taki super komandos, wyszkolony, rzucił się na tego niewinnego uchodźcę, który co prawda miał nóż w ręku, ale nie miał wrogich zamiarów, bo sobie chciał ukroić kromkę chleba!
Ci żołnierze wiedzą, że – w praktyce – broni użyć nie mogą. Z różnych powodów. Z takiego również: jeżeli dopuszczam kogoś na taką odległość, że właściwie już dochodzi do walki wręcz, no to jaką mam możliwość oddania strzału? Jeżeli w ferworze, gdzie jestem atakowany przez tłum, strzelam, to jaką mam pewność, że pocisk nie zrykoszetuje i nie zabije jakiegoś niewinnego człowieka? Stąd też żołnierze, którzy są szkoleni tylko do sytuacji bojowych, po prostu tej broni nie używają w sytuacjach pokojowych.
– To wojsko nie nadaje się do wykonywania zadań przy granicy?
– Powiem tak… 22. SAS, brytyjska jednostka specjalna, która była przygotowana do działań przeciwterrorystycznych na terenie Wielkiej Brytanii, zanim była do nich skierowana, to przechodziła trzymiesięczne szkolenie policyjne, przygotowujące ich do takich działań w warunkach pokoju. Żołnierza trzeba przygotować do takich operacji. Powtórzę raz jeszcze: do tego potrzebne są formacje, zahartowane i przygotowane do walki z tłumem. Potrzebne są formacje potrafiące używać broni niezabijającej i wyposażone w taką broń.
– A gdyby ktoś z polskiej strony użył broni przeciwko atakującym bariery graniczne. Jakie miałoby to reperkusje?
– Strzelać nie strzelać? To zawsze zależy od sytuacji. Wiem to z doświadczenia. W Kosowie strzelałem: strzały ostrzegawcze i rykoszet obok Serbów usiłujących wyjąć z mojego Honkera przewożonych Albańczyków. Potem ukraiński pluton bez rozkazu dokonał na Serbów szturmu i utorował mi przejazd. Co ciekawe, następnego dnia spotkałem się z tymi Serbami i oni uznali, że miałem prawo do użycia broni, by chronić eskortowane osoby. Serbowie są honorowi… Wracając do teraźniejszości. Uważam, że zasady użycia broni powinny być wcześniej opracowane. Wszystkie scenariusze, bazujące na kilkuletnich doświadczeniach, już powinny być gotowe. Tak samo jak procedury. Po to, żeby funkcjonariusz, żołnierz, który tam jest, miał pełną jasność, co może zrobić, co powinien zrobić, a czego nie może zrobić. Przy tym, co dzieje się na granicy z Białorusią, należy stosować taktykę policyjną, a nie wojskową – bojową.
– Jasne, dobrze, ale załóżmy taką hipotetyczną sytuację, która wcale nie musi być hipotetyczną... Tamci, po drugiej stronie, ci przybysze, będą strzelać do naszych nie z proc, tylko z jakiejś broni palnej do polskiego żołnierza i on zginie. To co wtedy będzie?
– Załóżmy, że ma pan broń, ma pan pozwolenie na nią. I do pańskiego mieszkania wpada bandyta z nożem w ręku i pan go zastrzeli z tej broni… Takie sytuacje miały miejsce. I co? Będzie pan niewinny? Nie. Stanie pan przed sądem, bo okaże się, że przekroczył, złamał zasady związane z obroną konieczną.
Gdyby na granicy wyszkolony żołnierz użył broni, to sąd mu będzie miał za złe, nieco przesadzam dla podkreślenia sprawy, że taki super wyszkolony powinien zadać wibrujący cios, że napastnik przez dwie godziny byłby znokautowany... Ktoś, kto naoglądał się filmów akcji wierzy w to, że jeśli żołnierz przeszedł przeszkolenie u specjalsów, to ma nadzwyczajne umiejętności.
– Skoro jest jak jest, a spokojnie nie jest, to co dalej?
– Krótko mówiąc: trzeba przygotować odpowiednie formacje policyjne, które są przygotowane do tego typu działań, albo przeszkolić Straż Graniczną, bo nimi dowodzi albo policjant lub komendant Straży Granicznej. Wojskowy dowódca, w czasie pokoju, nie ma prawa nad nimi przejmować dowodzenia. Przez to dochodzi do takich absurdalnych sytuacji, że mamy tam mnóstwo ludzi, tylko są kiepsko w istocie dowodzeni, co wynika bardziej z przepisów prawa, a nie z braku umiejętności!