• Rekrutacja oparta na pasji i przygotowaniu kandydatów, w tym kursach proobronnych i szkoleniach weteranów.
• Profesjonalizacja armii ważniejsza niż liczebność – lepiej mniej, ale kompetentnych żołnierzy.
• Silna armia wymaga silnego społeczeństwa, nastroje społeczne wobec wojska pozostają pozytywne.
O tym rozmawia agencja Newseria z Pawłem Mateńczukiem, pełnomocnikiem ministra obrony narodowej ds. warunków służby wojskowej:
– Jak dziś wygląda dynamika przyjęć do Wojska Polskiego?
– Dynamika przyjęć do Wojska Polskiego jest ciesząca serca Ministerstwa Obrony Narodowej, bo mamy naprawdę dużo dobrych kandydatów, którzy chcą przyjść. To pokazuje nabór nawet w tym roku do uczelni wojskowych, a więc zainteresowanie jest bardzo duże. Patrząc z mojego punktu widzenia, jako weterana jednostki specjalnej GROM, zawsze byłem ochotnikiem. Mamy zawodową armię ochotników. Młodzież, która chce przyjść, nie przychodzi na siłę, tylko z pasją, często już posiadając dużą wiedzę ogólnowojskową. Wszelkiego rodzaju kursy proobronne i szkolenia wojskowe prowadzone często przez weteranów są jej „we krwi”. Co więcej, powstało bardzo dużo klas mundurowych, a młodzież często przychodzi już „zarażona” wojskowym życiem.
– Czego potrzebujemy do jeszcze większego zwiększenia rekrutacji?
– Jeśli chodzi o przyciąganie rekrutów, uważam, że nie mamy już dużych niedopracowanych obszarów. To, co dzieje się na Ukrainie, pokazuje, że wojsko to miejsce, w którym trzeba być. To nie tylko służba w czasie pokoju, lecz także odpowiedzialność za własny kraj. Dziś żołnierze wiedzą, że stoją na straży nie tylko państwa, ale i Europy – i to naprawdę cieszy serce.

– Mieliśmy niedawno zmianę przepisów ułatwiających rekrutację, czy są wystarczające?
– W kwestiach prawnych w stosunku do rekrutacji zawsze jest coś do zrobienia, bo każda młodzież ma własne prawa, ograniczenia i potencjał. Prawo powinno być „żywym organizmem” – jeśli zmieniamy przepisy, muszą one być dopasowane do grupy wiekowej i społecznej w danym czasie. To, co było dobre w 1990 roku, niekoniecznie sprawdza się dziś.
– Jak daleko jesteśmy od 300-tysięcznej armii i czy to docelowa liczba zapewniająca bezpieczeństwo Polski?
– Ta 300-tys. armia to hasło, raczej symboliczne. Nigdy nie będziemy mieli dokładnie 300 tys., bo rezerwiści też są zasobem Wojska Polskiego. Jeśli liczyć rezerwistów, możemy mówić nawet o 500 tys. osób. Dla zawodowego żołnierza kluczowe jest jednak profesjonalne przygotowanie – lepiej mniej, ale kompetentnie, niż przyjmować wszystkich.
– Jak MON odbiera nastroje społeczne w kwestii rozbudowy wojska i obowiązkowej służby wojskowej?
– Nastroje społeczne wobec wojska są bardzo pozytywne. Żołnierz jest częścią społeczeństwa, a armia cieszy się niemal 90-proc. zaufaniem. Silna armia tworzy się wtedy, gdy społeczeństwo jest silne, a dziś Polacy coraz bardziej rozumieją znaczenie posiadania sprawnej i silnej armii...
Tyle Paweł Mateńczuk „Naval”. Dziś urzędnik państwowy, w przeszłości żołnierz Jednostki Wojskowej GROM, a także pisarz, podróżnik i ekspert ds. bezpieczeństwa.
We wrześniu Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacji podało, że do klas mundurowych uczęszcza ok. 30 tys. uczniów. Certyfikowane Wojskowe Klasy Mundurowe pojawiły się w 2017 r., a ich kontynuacją są Oddziały Przygotowania Wojskowego – jest ich obecnie 570 w całej Polsce. Z danych CWCR wynika, że jedna trzecia absolwentów tych klas łączy swoją przyszłość zawodową z armią i decyduje się na wstąpienie do wojska. W tym roku 2,6 tys. osób rozpoczęło naukę na studiach wojskowych.
W marcowym sondażu IBRiS przeprowadzonym dla „Rzeczpospolitej” 55 proc. badanych opowiedziało się za przywróceniem obowiązkowej służby wojskowej, 35,8 proc. było przeciw, a 9,2 proc. nie miało zdania.