• Śląski Uniwersytet Medyczny przygotował ofertę dla lekarzy, pielęgniarek i ratowników chcących zdobyć kompetencje w medycynie pola walki.
• Program obejmuje 366 godzin zajęć, w tym praktyki prowadzone we współpracy z Jednostką Wojskową Komandosów w Lublińcu.
• Absolwenci otrzymają certyfikat NAEMT TCCC CMC, uznawany na całym świecie, oraz kwalifikacje cenione w wojsku i służbach ratunkowych.
Elitarne studia dla medyków gotowych na ekstremalne wyzwania
Medycyna pola walki to specjalistyczna gałąź medycyny ratunkowej i wojskowej, zajmująca się udzielaniem skoordynowanej, natychmiastowej pomocy medycznej rannym w warunkach bojowych lub ekstremalnego zagrożenia, przy ograniczonym dostępie do zaawansowanej aparatury i wsparcia logistycznego.
Do kogo adresowana jest oferta SUM?
„To szkolenie dla medyków, którzy chcą działać tam, gdzie kończy się komfort, a zaczyna prawdziwe zagrożenie. W strefach konfliktów, podczas katastrof, pod presją czasu i ognia - tam, gdzie każda decyzja ma cenę życia” – zachęca uczelnia, która te studia będzie prowadzić we współpracy z Jednostką Wojskową Komandosów w Lublińcu.
Studenci będą zgłębiać tajniki medycyny pola walki od praktyków z doświadczeniem wojskowym, specjalistów z medycyny taktycznej, ratownictwa, psychologii kryzysowej. Studia te mają być nie tylko elitarne i prestiżowe, ale i nietuzinkowe. Bowiem studenci będą pobierać nauki w warunkach, które odzwierciedlają rzeczywiste sytuacje pola walki.By studiować medycynę pola walki, należy legitymować się dyplomem ukończenia studiów I, II stopnia lub jednolitych studiów magisterskich:
• lekarskich lub lekarsko-dentystycznych,
• pielęgniarstwa lub położnictwa,
• ratownictwa medycznego lub innym kierunku, ale pod warunkiem posiadania uprawnień do wykonywania zawodu ratownika medycznego w rozumieniu ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
Studia – obecnie dla 24 studentów – potrwają 3 semestry, obejmują łącznie 366 godzin dydaktycznych, w tym 238 godzin zajęć praktycznych. W programie m.in. elementy intensywnej terapii, chirurgia polowa, zaawansowana opieka nad poszkodowanym na polu walki, a nawet „bytowanie w terenie przygodnym”, czyli coś na wzór surwiwalu w warunkach kryzysowych lub wojny.
– W dobie zagrożeń militarnych i terrorystycznych oraz katastrof naturalnych rośnie znaczenie wyspecjalizowanych lekarzy i ratowników, kadry medycznej przygotowanej do działania w najtrudniejszych warunkach, bez standardowego sprzętu, pod presją czasu i stresu – podkreśla prof. Alicja Grzanka, dziekan Wydziału Nauk Medycznych ŚUM w Zabrzu.

Medycyna pola walki – certyfikat, koszty i perspektywy zawodowe
Jakie będzie zainteresowanie ofertą śląskiej uczelni medycznej? To zależy. Zależy od tego, kto studentowi ją sfinansuje lub czy chętny do otrzymania certyfikatu NAEMT TCCC CMC będzie mógł za nie zapłacić z własnej kieszeni. Podyplomowe studiowanie medycyny pola walki wyceniono (za 3 semestry) na 17 tys. zł. Płatne w pięciu ratach (po 3,4 tys. zł).A co to za certyfikat o tak enigmatycznej nazwie? Wyjaśniamy...
NAEMT TCCC CMC to skrót od National Association of Emergency Medical Technicians Tactical Combat Casualty Care Combat Medic/Corpsman. Taki dokument można uzyskać po ukończeniu kilkudziesięciogodzinnego kursu. W Polsce jest kilka ośrodków uprawnionych do jego wystawiania. Za taki kurs płaci się plus minus 2 tys. zł. Czy absolwent studiów z medycyny pola walki będzie miał większą wiedzę od kursanta NAEMT TCCC CMC?
Tak, absolwent posiądzie znacznie szerszą i głębszą wiedzę niż uczestnik samego kursu NAEMT TCCC CMC, choć otrzyma ten sam certyfikat jako część programu. Studia oferują kompleksowe przygotowanie do pracy w najtrudniejszych warunkach, podczas gdy kurs koncentruje się na konkretnych procedurach ratunkowych.Na absolwentów tych studiów czeka, otwartymi rękami, wojsko. Da im pracę natychmiast. Wojsko zachęca.
– Chcemy stworzyć w większości szpitali wojskowych zakłady medycyny pola walki, zakłady, które wyjdą z ofertą kształcenia do studentów cywilnych w uczelniach cywilnych. Zakład Medycyny Pola Walki w Wojskowym Instytucie Medycznym został utworzony z polecenia ministra obrony narodowej i jest finansowany przez ministra. WIM jest szpitalem ministra obrony narodowej i nic, co się w tym zakresie dzieje, nie dzieje się bez zgody i aprobaty MON. Podobnie jest w innych szpitalach wojskowych w Polsce, przypominam, że ich mamy 13, w tym kilka instytutów, i każdy ma swoją misję i rolę do spełnienia – objaśniał, w lutym tego roku, płk Arkadiusz Kosowski, dyrektor Departamentu Wojskowej Służby Zdrowia.
W WSZ pracuje ponad 14 tys. osób (3 tys. mundurowych). Brakuje lekarzy, dentystów, weterynarzy, farmaceutów, ratowników medycznych. Na ponad 3 tys. osób, które są w Służbie, brakuje ok. 1,5 tys. specjalistów o różnej profesji zawodowej. Stan etatowy w grupie lekarzy to 55 proc. zakładanego. Pielęgniarek potrzeba jeszcze więcej (brakuje 56 proc. do tzw. ukompletowania). Ratowników medycznych wojsko też powita w Służbie, gdyż brakuje 31 proc. do pełni stanu etatowego. Problem jest tylko jeden, ale dość poważny: wojsko płaci medykom mniej niż placówki publicznego systemu ochrony zdrowia. Nie wspominając już o sektorze prywatnym, ale jest nadzieja... Bo jak to powiadają: „pieniądze to nie wszystko”, chociaż...
Medycyna pola walki będzie według analityków rynkowych jedną z dynamicznie rozwijających się w najbliższych latach gałęzi medycyny. Precedence Market Research przewiduje, że wartość światowego rynku opieki nad ofiarami urazów w kontekście wojskowym i humanitarnym szacowana jest na ponad 8 mld USD w 2025 r. Do roku 2034 przekroczy 14 mld USD.