O scenariuszu zaatakowania Litwy przez Białoruś. Do czego może przygotowywać się Łukaszenka – do wojny czy prowokacji granicznych?

2024-04-03 21:42

W czasie niedawnych obchodów Dnia Wolności, święta niezależnej Białorusi, Walery Sachaszczik, odpowiadający w emigracyjnym rządzie tymczasowym za sprawy bezpieczeństwa, powiedział, że rosyjscy i białoruscy wojskowi przygotowują się do ataku na Litwę, którego elementem miałby być też szantaż nuklearny, a nawet nie można wykluczyć równoległego użycia przez Moskwę broni jądrowej. Sachaszczik za te słowa został skrytykowany przez sympatyzujące ze „starą emigracją” i krytyczne wobec polityki Ciechanouskiej media, które zarzuciły mu uleganie „teoriom spiskowym”, a także przez reprezentantów inicjatywy BelPol, grupującej byłych pracowników resortów siłowych, którzy przeszli na stronę opozycji.

Litwa - wojsko

i

Autor: Shutterstock

Białoruskie wojsko ćwiczy scenariusz ataku na Litwę?

Nie wycofał się on jednak ze swoich tez, a nawet je rozwinął w późniejszych wywiadach radiowych. W jego opinii obserwowana od pewnego czasu większa aktywność białoruskich sił zbrojnych, w tym realizowane w ramach akcji sprawdzania gotowości bojowej ćwiczenia, m.in. wzmacnianie jednostek odpowiedzialnych za ochronę w sytuacji użycia broni masowego rażenia, potwierdzają, że tego rodzaju scenariusz jest testowany, co nie oznacza 100 % pewności jego uruchomienia. Nie zmienia to jednak faktu, że przygotowania trwają, remontowane są m.in. mosty i przeprawy drogowe, po to, aby obsłużyć zwiększone w czasie wojny potrzeby logistyczne, a zarówno w Moskwie, jak i w Mińsku podtrzymywana jest narracja o niezdolności kolektywnego Zachodu do walki w obronie państw bałtyckich.

Paweł Łatuszka, białoruski polityk emigracyjny i bliski współpracownik Swietłany Cichanouskiej, również powiedział pod koniec marca w wywiadzie radiowym, że jego zdaniem atak pancerny białoruskiej armii na Litwę, która miałaby chcieć w ten sposób „przebić się do Obwodu Królewieckiego”, jest „realistycznym scenariuszem”. Polityk na potwierdzenie swych słów przywołał słowa Pawła Murawiejki, zastępcy szefa białoruskiej Rady Bezpieczeństwa, który miał powiedzieć, że Mińsk „ma prawo” do operacji tego rodzaju.

A także zwrócił uwagę na fakt, iż na wyposażeniu sił zbrojnych znajdują się rosyjskie Iskandery, które są systemami podwójnego przeznaczenia, co oznacza, iż Łukaszenka, jeśli zdecydowałby się na tego rodzaju operację, byłby w stanie budować sytuację „strategicznej ambiwalencji”. Przemieszczając wyrzutnie tych rakiet w stronę Litwy byłby w stanie sugerować, że są one uzbrojone w głowice jądrowe, czemu zresztą mogłaby sprzyjać aura nieodpowiedzialności czy wręcz szaleństwa otaczająca białoruskiego dyktatora. Łatuszka powiedział też, że białoruska opozycja pozyskała informacje potwierdzające, iż tego rodzaju scenariusz analizowany jest przez wojskowych, co nie oznacza jego szybkiego uruchomienia.

Łukaszenka buduje własną narrację. "Prawdopodobne są prowokacje graniczne ze strony Litwy i Polski”

Na słowa Sachaszczika zareagował też Aleksandr Łukaszenka, który pod koniec marca wizytował jeden z poligonów na granicy z Litwą, niedaleko Oszmian, „na kierunku” wileńskim. Oświadczył on, że Białoruś „nie ma zamiaru na nikogo napadać”, ale jeśli zostanie naruszona granica państwowa, to siły zbrojne są gotowe do walki. Aleksandr Naumienko, dowodzący północno – zachodnim kierunkiem operacyjnym, powiedział, raportując Łukaszence, że prawdopodobne są „prowokacje graniczne ze strony Litwy i Polski”, w tym próby przeniknięcia na Białoruś grup dywersyjnych i „nielegalnych formacji zbrojnych”.

W połowie marca generał – major Wiktor Guliewicz, pierwszy zastępca białoruskiego ministra obrony, oświadczył, że trwające właśnie „sprawdzanie gotowości bojowej” w siłach zbrojnych zostanie w najbliższym czasie nasilone, a jego słowa potwierdzają ostatnie doniesienia o postawieniu w stan podwyższonej gotowości bojowej jednostek odpowiadających za obronę powietrzną, ochronę medyczną i sił powietrzno-desantowych.

Do czego może przygotowywać się Białoruś – do wojny czy prowokacji granicznych?

Zasadnym w tej sytuacji wydaje się pytanie, do czego może przygotowywać się Białoruś – do wojny, prowokacji granicznych czy mamy jedynie do czynienia z sygnalizacją strategiczną ze strony Mińska, który „informuje w ten sposób” państwa ościenne, iż jest przygotowany na każdą ewentualność? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zastanowić się, jakimi zdolnościami dysponuje Łukaszenka i na ile jest on w stanie uprawiać niezależną od Moskwy politykę. Nawet eksperci uważający, że mimo wojny, ekonomicznej izolacji i zapowiedzianych procesów integracyjnych, białoruski dyktator nadal utrzymuje dużą dozę autonomii i zdolność do politycznego manewrowania, zgadzają się, że w obszarze wojskowym integracja obydwu państw jest w największych stopniu zaawansowana.

Oceny te potwierdzają zapisy podpisanego w maju 2023 programu współpracy wojskowo – technicznej między obydwoma krajami, który jest znacznie obszerniejszy od poprzedniego dokumentu tego rodzaju i w opinii wypowiadających się na jego temat ekspertów oznacza nie tylko pogłębioną integrację, ale również „podział obowiązków”. Białoruś miałaby w jego ramach „specjalizować się” w niektórych rodzajach uzbrojenia, których znaczenie na współczesnym polu walki rośnie. Chodzi m.in. o systemy walki radioelektronicznej i drony własnej konstrukcji. Jeszcze w 2022 roku władze Białorusi zapowiedziały zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej i dążenie, we współpracy z Iranem, do zlokalizowania na terenie kraju całego cyklu produkcyjnego.

Odstraszanie państw NATO. Potwierdza to obecność rosyjskiej broni jądrowej na terenie Białorusi

Nowa Koncepcja Bezpieczeństwa Narodowego, która ma być przyjęta w tym roku, ale już w styczniu ujawniono niektóre jej zapisy, ma kłaść większy nacisk na kwestie odstraszania państw NATO, przede wszystkim Polski realizującej program modernizacji i rozbudowy swych sił zbrojnych. Obecność rosyjskiej broni jądrowej na terenie Białorusi, co zostało potwierdzone w połowie marca przez przedstawicieli zachodnich służb wywiadowczych, ma być jednym z elementów wzmocnienia systemu odstraszania.

Jeśli chodzi o liczebność i rzeczywiste zdolności białoruskich sił zbrojnych, to w związku z utajnieniem przez władze danych, skazani jesteśmy na szacunki ekspertów. Jeszcze przed sfałszowanymi przez Łukaszenkę wyborami w 2020 roku stan kadrowy sił zbrojnych oceniano na 46-50 tys. żołnierzy i około 14 – 15 tys. pracowników cywilnych. Przy czym liczby te nie oddają rzeczywistych zdolności. Jedynie Siły Operacji Specjalnych (brygady 103. 85. i 5., łącznie ok. 6 tys. żołnierzy i oficerów) uznawano za gotowe do szybkiego podjęcia działań operacyjnych, pozostałe związki taktyczne białoruskiej armii (brygady zmechanizowane – 6., 11., 19. i 120.) miały w dużej mierzy charakter szkieletowy i taki utrzymały również w kolejnych latach.

Na zdolności do działania sił zbrojnych negatywny efekt miały też wieloletnie oszczędności budżetowe. W latach 2011-2020 wydatki na obronę oscylowały wokół 1 % PKB, czemu zresztą towarzyszyła przez długie lata niechęć Moskwy do dostarczania na Białoruś bardziej zaawansowanych technologicznie systemów uzbrojenia. Po roku 2020 te ostatnie ograniczenia zostały zdjęte, ale trudno mówić o przełomie, jeśli chodzi o zdolności białoruskich sił zbrojnych.

Raport Złotorowicza - Wojciech Lorenz / Portal Obronny

Niezależni eksperci o armii białoruskiej: Kryzysu kadrowego nie udało się przezwyciężyć

Niezależni eksperci wypowiadający się już po 2022 roku o zdolnościach białoruskich sił zbrojnych podkreślają, iż niezależnie od deklaracji Mińska, kryzysu kadrowego nie udało się rozwiązać. Zdolności amii szacują oni na ok. 45 tys. żołnierzy, a potencjał przeszkolonych rezerwistów na 290 tys. osób. Do tego należałoby dodać 120 tys. wojsk Obrony Terytorialnej. Ich zdaniem prawdopodobieństwo „użycia” przez Łukaszenkę tych sił jest niewielkie ze względu na powszechną niechęć społeczeństwa, w tym tych, którzy sami określają się mianem zwolenników obecnych władz, do ewentualnego angażowania się w wojnie po stronie Rosji.

Eksperci think tanku IISS w swym corocznym wydawnictwie "The Millitary Ballance" oceniają podobnie zdolności białoruskich sił zbrojnych, których liczebność ma wynosić 48,6 tys. żołnierzy, a wielkość rezerwy (obywatele, którzy odbyli służbę wojskową w okresie ostatnich 5 lat) to 289,5 tys. osób.

Białoruś jako "proxy agresor" w strategii rywalizacji Rosji z NATO

Jeśli analizować zatem ewentualne zagrożenie ze strony Białorusi, to trzeba podkreślić dwa elementy. Po pierwsze rosnące uzależnienie polityczne i ekonomiczne Mińska od Moskwy, co przejawia się choćby pogłębiającą się współpracą w obszarach wojskowych. Drugim czynnikiem jest gotowość reżimu Łukaszenki, co potwierdził kryzys migracyjny na granicach z państwami NATO, do podejmowania agresywnych działań poniżej art. 5. Wojownicza retoryka jest również, jak można przypuszczać, elementem strategicznej komunikacji Mińska, który w ten sposób dąży zarówno do odstraszenia sąsiadów, jak i pokazania Kremlowi, iż jest wiarygodnym sojusznikiem.

Nawet jeśli zgodzić się z opiniami ekspertów, w świetle których Łukaszenka nadal utrzymuje sporą dozę autonomii wobec Rosji, to tym nie mniej, możemy mieć do czynienia w najbliższym czasie ze scenariuszami zakładającymi zaostrzenie sytuacji na granicach z państwami NATO. Nie chodzi w tym wypadku o ryzyko wybuchu wojny pełnoskalowej, o wysokim poziomie intensywności, bo Mińsk nie dysponuje zdolnościami do samodzielnych działań tego rodzaju. Ten scenariusz jest możliwy jedynie wówczas, gdyby w Moskwie podjęto decyzję o rozpoczęciu wojny z Paktem Północnoatlantyckim, co obecnie wydaje się mało realne. Nie można jednak wykluczyć, że w ramach rosyjsko-białoruskiej strategii rywalizacji z NATO Mińskowi przypadnie rola „proxy – agresora”, państwa, które będzie destabilizowało sytuację na granicach, nie przekraczając jednocześnie granicy konfliktu kinetycznego.

Sonda
Uznajesz, że siła NATO działa wystarczająco odstraszająco na Federację Rosyjską?
Listen on Spreaker.