Nowa sytuacja strategiczna na Bliskim Wschodzie. "Atak zewnętrzny nie może pozostać bez odpowiedzi"

2024-04-17 6:30

Irański atak na Izrael ma fundamentalny wpływ na sytuację strategiczną w regionie, a to oznacza, że jego konsekwencje trudne są dziś do precyzyjnego określenia. Spróbujmy jednak opisać, choćby z grubsza, nową rzeczywistość strategiczną, w której się znaleźliśmy.

Sytuacja na Bliskim Wschodzie

i

Autor: AP Photo/Leo Correa

Pierwszy w historii atak Iranu na Izrael. Odwetowemu uderzeniu Teheranu nie udało się zapobiec

Po pierwsze, po raz kolejny zawiodło amerykańskie odstraszanie. Iran zdecydował się na masowy atak z własnego terytorium przeciw Izraelowi po raz pierwszy w historii, po raz pierwszy też mieliśmy do czynienia z uderzeniem na masową skalę. Po izraelskim ataku na iraską placówkę dyplomatyczną w Syrii wiadomo było, że jakaś forma odwetu ze strony Teheranu jest nieuchronna. Ale to, co się stało, znacznie przekracza oczekiwania sojuszników Tel-Awiwu.

Źródła dyplomatyczne w Jordanii, Turcji i w Iraku potwierdziły wiarygodność deklaracji Hosseina Amirabdollahiana, irańskiego ministra spraw zagranicznych, który powiedział, że Teheran 72 godziny przed uderzeniem informował Waszyngton o planowanym ataku. Amerykanie mieli wywierać na Iran presję, aby ten powstrzymał się od uderzenia odwetowego, ale jak okazało się, bezskutecznie. Biały Dom zaprzecza tym doniesieniom, co jest zresztą całkowicie zrozumiałe, ale nie ulega wątpliwości, że odwetowemu uderzeniu Iranu nie udało się zapobiec.

Norman Roule, przedstawiciel amerykańskich służb specjalnych zajmujący się Bliskim Wschodem, powiedział dziennikowi "The Wall Street Journal", że pierwszy w historii bezpośredni atak Iranu na Izrael, a także skala tego ataku, jest świadectwem głębokich zmian w sytuacji geostrategicznej na Bliskim Wschodzie. Nie chodzi w tym wypadku o ryzyko destabilizacji i przekształcenia się szeregu lokalnych konfliktów w wojnę regionalną o dużym potencjale eskalacji. Znacznie groźniejsze, jego zdaniem jest to, i trudno się z takim punktem widzenia nie zgodzić, że zmasowane uderzenie Iranu jest świadectwem przekroczenia przez Teheran kolejnych „czerwonych linii”, co z kolei może być odebrane przez inne państwa regionu jako słabnięcie amerykańskiego i generalnie zachodniego potencjału odstraszania.

Raport Złotorowicza - Wojciech Lorenz / Portal Obronny

Izrael zapowiada atak odwetowy na Iran. "Atak zewnętrzny nie mógł pozostać bez odpowiedzi"

To z kolei stawia w trudnej sytuacji Izrael, który musi liczyć się zarówno z nie budzącymi wątpliwości wezwaniami ze strony Białego Domu (ale Londyn formułuje podobne stanowisko) do „powściągliwości”, jak również musi uwzględniać potrzebę odbudowy siły własnego odstraszania. W całej swej historii Izrael kierował się w polityce bezpieczeństwa zasadą, w świetle której atak zewnętrzny nie mógł pozostać bez odpowiedzi, albo spotkać się z nieadekwatną reakcją, bo tego rodzaju postawa, w świetle izraelskiej kultury strategicznej, byłaby manifestacją słabości i zachęcała wrogów do ponowienia agresji.

To oznacza, że odpowiedź Izraela nastąpi. Premier Benjamin Netanjahu, jak donoszą media, poprosił dowództwo sił zbrojnych o sprecyzowanie celów, które winny być w odwecie zaatakowane. Rząd już dwukrotnie debatował nad skalą i charakterem izraelskiej odpowiedzi, której zadaniem będzie najprawdopodobniej z jednej strony przywrócenie siły odstraszania, z drugiej zaś, niewykluczone, że podjęcie próby zniszczenia lub choćby uszkodzenia irańskich instalacji jądrowych. Sprawa nie jest prosta zarówno ze względu na odległość Iranu od Izraela (1800 km), jak i rozproszenie infrastruktury irańskiej. Zakłady i placówki badawcze uczestniczące w irańskim programie jądrowym rozrzucone są w 28 lokalizacjach, co oznacza, że bez pomocy sojuszników, a o nią będzie trudno, Tel-Awiw raczej nie będzie w stanie zagrozić nuklearnym zdolnościom Teheranu.

9 rakiet balistycznych trafiło w dwa lotniska wojskowe położone na południu Izraela

A wyzwanie jest poważne, bo jak powiedział w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Franfurter Allgemeine Zeitung" Rafael Grossi, szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, Iran potrzebuje 6 miesięcy, aby być w stanie skonstruować kilka głowic nuklearnych. Ma już obecnie wszystkie, niezbędne do tego komponenty, w tym wzbogacony uran. Jeśli te oceny są prawdziwe, to militarny wynik irańskiego uderzenia jawi się zupełnie inaczej niż oceniają to media. Są one skłonne podkreślać skuteczność izraelskiej i sojuszniczej obrony powietrznej, która przechwyciła 99 % wystrzelonych przez Iran środków napadu powietrznego.

Nie zmienia to jednak faktu, że 9 rakiet balistycznych trafiło w dwa lotniska wojskowe położone na południu Izraela, co oznacza, że wraz z budową przez Iran głowicy jądrowej Teheran będzie posiadał zarówno środki przenoszenia, namierzania celu, jak i ładunki atomowe. A to w sposób zasadniczy zmieni relację sił w regionie.

Jaka lekcja płynie dla Ukrainy z ataku Iranu na Izrael?

Wydarzenia związane z atakiem Iranu były też lekcją geografii strategicznej, jaką Stany Zjednoczone udzieliły Ukrainie. Prezydent Zełenski, po przechwyceniu irańskich dronów i rakiet, z których większość udało się unieszkodliwić nad terytorium państw trzecich, przede wszystkim Iraku i Jordanii, zaapelował do Waszyngtonu, aby ten w podobnym stopniu i skali chronił przestrzeń powietrzną Ukrainy. W odpowiedzi na te wezwania John Kirby, rzecznik Narodowej Rady ds. Bezpieczeństwa, bez ogródek odpowiedział, że w obydwu przypadkach mamy do czynienia „z innymi konfliktami, inną przestrzenią powietrzną (która winna podlegać ochronie – MB) oraz innym ryzykiem eskalacji”.

W podobnym duchu wypowiedział się David Cameron, brytyjski minister spraw zagranicznych, który deklarował, że „Wielka Brytania nie będzie pomagała” Ukrainie zestrzeliwać irańskie drony, jakimi posługują się Rosjanie, bo tego rodzaju zaangażowanie może doprowadzić do bezpośredniego starcia wojsk NATO z siłami Rosji, co „będzie niebezpieczną eskalacją”. Mamy w tym wypadku do czynienia zarówno z wyraźną, po stronie Zachodu, hierarchią celów strategicznych, w których ochrona Izraela jest ważniejsza niźli wsparcie dla Ukrainy, ale również podejściem uwzględniającym gradację ryzyka, co jest bezpośrednim efektem oceny zdolności przeciwników Kijowa i Tel-Awiwu. Ten miks, w którym bierze się pod uwagę zarówno strategiczne znaczenie danego państwa, jak i ryzyko eskalacji konfliktu, nie przemawia niestety, niezależnie od oficjalnej retoryki, na korzyść Kijowa.

Rośnie zdolność państw Zachodu, w tym NATO, do akceptacji większego ryzyka konfliktu zbrojnego

W tym przypadku mamy do czynienia z jeszcze jedną, ważną kwestią. Jest nią zdolność państw Zachodu, w tym NATO, do akceptacji większego ryzyka konfliktu zbrojnego, liczenia się z ewentualnością wojny i własnego, bezpośredniego zaangażowania. Amerykańskie media piszą o „panicznym” lęku administracji Bidena przed eskalacją i o tym, że w Białym Domu, gdzie obserwowano przechwytywanie irańskich rakiet, „dało się odczuć westchnienie ulgi”, kiedy okazało się, że obrona Izraela jest skuteczna.

O tym, że obecna administracja amerykańska, ale te spostrzeżenia, można adresować do postawy wszystkich państw Zachodu, ma obecnie mniejszy niż kiedykolwiek wcześniej poziom akceptacji ryzyka bezpośredniego wzięcia udziału w konflikcie, co odbija się na zdolności do wygrania licytacji eskalacyjnej ze zdeterminowanym przeciwnikiem, pisał niedawno profesor US Army War College Antulio J. Echevarria II. W jego opinii tego rodzaju zjawisko nie tylko zmniejsza siłę odstraszania Stanów Zjednoczonych, ale również w razie gry eskalacyjnej ze zdeterminowanym przeciwnikiem w lepszym położeniu stawia rywali Ameryki.

Światowy czworokąt reżimów autorytarnych: Rosja, Korea Północa, Iran i Chiny

Jest to tym istotniejsze, że w środowisku eksperckim coraz częściej mówi się o „czworokącie” reżimów autorytarnych. W skład tej współczesnej „osi” mają wchodzić takie państwa jak: Rosja, Korea Płn. i Iran, które coraz bliżej ze sobą w obszarach wojskowych współpracują. Ale także Chiny, wspomagające na wiele sposobów rosyjski wysiłek wojenny, są ostatnio coraz częściej zaliczane do tego bloku.

To, co w tym wypadku jest obserwowane z zaniepokojeniem, to wyraźnie rysująca się tendencja polegająca na pogłębieniu współpracy i zwiększeniu pól kooperacji. Jeśli obserwowany trend się utrzyma, to niedługo możemy mieć do czynienia z pełnowymiarowym sojuszem wojskowym państw zainteresowanych rewizją dotychczasowego ładu globalnego. To także jest, a z pewnością może być, istotny czynnik narastającego zagrożenia.

I wreszcie ostatnia kwestia. Irańskie środki napadu powietrznego zwalczane były przez koalicję państw, w skład której - obok Izraela - wchodziły również Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Jordania i Francja. Cele atakowane były w przestrzeni powietrznej zarówno Iraku, jak i Jordanii. Oznacza to, że mamy do czynienia de facto z sojuszem wojskowym państw zaangażowanych stabilizowaniem sytuacji regionu i obroną Izraela.

Strategicznie atak Iranu oznacza nową, bardzo niebezpieczną sytuację

Jeśli Tel-Awiw chciał będzie utrzymać tę koalicję, niechybnie będzie oznaczało to zmniejszenie samodzielności wojskowo-strategicznej Izraela i swobody manewru, choćby z tego powodu, że ze zdaniem sojuszników trzeba się liczyć. To może wpłynąć na odpowiednie skalibrowanie odpowiedzi izraelskich sił zbrojnych, co paradoksalnie może prowadzić do stabilizowania sytuacji, ale za cenę pozostania amerykańskich sił zbrojnych w takich państwach, jak Irak czy Syria. Zmniejsza to możliwości dyslokacji przez Waszyngton swych sił w inne regiony świata, co negatywnie wpływa na potencjał odstraszania konwencjonalnego.

Strategicznie atak Iranu oznacza zatem nową, bardzo niebezpieczną sytuację. Jeśli niektórzy eksperci mówią o trwającej już faktycznie wielkiej wojnie światowej, choć jeszcze o niewielkim poziomie intensywności, to irańskie uderzenie oznacza, że zrobiliśmy znaczący krok w stronę jej erupcji, choć zapewne nie od razu.

Sonda
Dojdzie do wojny między Izraelem a Iranem?