Morskie systemy autonomiczne i przyszłość marynarki wojennej. Odejście od budowy dużych okrętów

2025-04-08 14:05

Generał major John G. Ferrari wezwał na łamach Breaking Defence do zmiany o 180° polityki marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Jego zdaniem dotychczas deklarowane zamierzenia, polegające na skokowym zwiększeniu liczby produkowanych okrętów, po to aby zmniejszyć powiększającą się różnicę w zdolnościach w porównaniu z Chinami, są nie tylko, ze względu na różnicę potencjałów przemysłowych skazane na niepowodzenie, ale w gruncie rzeczy niepotrzebne.

US Navy

i

Autor: Shutterstock

Spis treści

  1. USA zmienią swoją politykę wobec marynarki wojennej?
  2. Zaawansowanie morskich systemów bezzałogowych
  3. "Marynarka musi również zminiaturyzować swoją flotę nawodną"
  4. Nadal trwa wyścig przemysłów stoczniowych
  5. Odejście od polityki budowy dużych okrętów
  6. Marynarka wojenna musi przeprowadzać operacje z morza i potrzebuje większych platform
  7. Brytyjska prasa pisze o niesprecyzowanej liczbie „sensorów szpiegowskich”
  8. Wojskowi niepokoją się rosyjskimi zdolnościami do „mapowania” łączy
  9. Wyścig technologiczny na morzu przyspiesza

USA zmienią swoją politykę wobec marynarki wojennej?

Ewolucja współczesnego pola walki, w tym również zmieniający się charakter wojny morskiej, powoduje, w opinii gen. Johna G. Ferrari'ego, konieczność skoncentrowania się na budowie dużej liczby systemów autonomicznych, a wyklucza podążanie starą ścieżką. Ferrari jest oficerem sił lądowych, w przeszłości odpowiadał za misje szkoleniowe, zajmował się też kwestiami budżetowymi. Nie jest emerytowanym oficerem marynarki wojennej, co zapewne wpłynie na ocenę jego stanowiska, ale nie zmienia to faktu, że jest ono warte dostrzeżenia i przemyślenia. „W obecnej sytuacji marynarka wojenna – argumentuje - nie jest w stanie działać na trzech teatrach działań jednocześnie, brakuje jej zasobów w zakresie amunicji, niezbędnej liczby, do prowadzenia ciągłych operacji bojowych, okrętów i personelu, a także zmaga się z produkcją niedostatecznej liczby okrętów wojennych”.

Na dodatek, jak zauważył, „wykorzystuje przestarzałe koncepcje z II wojny światowej i zimnej wojny”. Zamiast budować kosztowne i duże platformy bojowe - marynarka wojenna - dowodzi Ferrari, winna skoncentrować się na systemach autonomicznych, zastosowaniu sztucznej inteligencji, obszarze cyber i walce radioelektronicznej i na zdolnościach, które określa on mianem „rozproszonej śmiercionośności”, co oznacza możliwość stworzenia realnego zagrożenia dla przeciwnika w znacznie większej, niż do tej pory, liczbie miejsc na świecie. Wymaga to nie tylko rozproszenia, ale też zdolności do szybszego przemieszczania platform bojowych, których większa ilość ułatwia elastyczne reagowanie i inicjowanie ataków w wielu lokalizacjach.

Zaawansowanie morskich systemów bezzałogowych

Amerykański generał zwraca uwagę, że obecnie poziom konstrukcyjnego zaawansowania morskich systemów bezzałogowych odpowiada fazie, w której podobne systemy powietrzne znajdowały się 10 lat temu. Mamy jednak, jak argumentuje, do czynienia ze znacznym przyspieszeniem, a to spowoduje, że w relatywnie niedługim czasie, szybciej niż ktokolwiek będzie w stanie zbudować nowe okręty, nastąpi rewolucja w sposobie walki na morzu, wymuszona pojawieniem się wielu nowatorskich konstrukcji bezzałogowych.

Przyspieszenie w tym obszarze będzie efektem zaangażowania sztucznej inteligencji, co znacznie ułatwi opracowywanie nowych konstrukcji, a także będzie efektem wykorzystania doświadczeń wojny na Ukrainie, zarówno związanych z projektowaniem, jak i zastosowaniem w realiach bojowych, systemów autonomicznych. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że tradycyjne okręty „wyjdą z użytku”, bo tak się nie stanie, jednak to nie one decydowały będą o zdolności do uzyskania przewagi na morzu. Ta stanie się udziałem tego państwa, które szybciej i na masową skalę będzie w potrafiło produkować nowe systemy bezzałogowe.

Garda: Produkcja BWP Borsuk

"Marynarka musi również zminiaturyzować swoją flotę nawodną"

Ich ewolucja przyspieszy, co oznaczać będzie powstanie dziesiątek tysięcy wyspecjalizowanych „dronów morskich”, konstruowanych nawet na użytek jednorazowych misji bojowych. „Marynarka – argumentuje Ferrari - musi również zminiaturyzować swoją flotę nawodną. Roje mniejszych, modułowych jednostek, takich jak łodzie patrolowe i kanonierki, powinny być rozmieszczone w pobliżu linii brzegowych, oferując siłę odstraszania i zdolność do szybkiego reagowania bez potrzeby odbudowy przemysły stoczniowego. Te okręty są tańsze w produkcji i rozmieszczeniu, szczególnie na obszarach spornych lub zatłoczonych. Tysiące dronów morskich takich jak Orca, duży autonomiczny okręt podwodny zaprojektowany do wywiadu i polowania na miny, który jest obecnie w fazie rozwoju, mogłyby zapewnić stałą obecność na wodach spornych”.

Amerykański generał wieszczy też epokę zmierzchu lotnictwa załogowego, którego użytkowanie przez marynarkę wojenną wymusza budowę dużych okrętów zdolnych do przewozu i umożliwiających start samolotów. Idea budowy myśliwców szóstej generacji, które miałyby wejść na wyposażenie marynarki wojennej, jest w jego opinii pomysłem nie tyle na uzyskanie przewagi w wojnie morskiej przyszłości, ale receptą na zmarnowanie ogromnych środków na systemy, które nie dadzą w nowych realiach przewagi.

Nadal trwa wyścig przemysłów stoczniowych

Podobnie nie ma sensu dążyć do zwycięstwa w wyścigu przemysłów stoczniowych i próbować budować tyle okrętów co Chińczycy. Lepiej skoncentrować się na systemach bezzałogowych, na ich rozwój i rozbudowę bazy produkcyjnej wydać posiadane środki i tylko taka, głęboka, zmiana kulturowa daje szansę na utrzymanie przewagi przez Stany Zjednoczone na morzu. W opinii generała John G. Ferrariego podążanie dotychczasową drogą jest receptą na przegranie przyszłej wojny morskiej.

Ten kontrowersyjny pogląd wzbudził polemikę autorstwa Stevena Wills,a eksperta w amerykańskiej Lidze Morskiej, zaangażowanego w prace Center for Maritime Strategy. Jego zdaniem Ferrari prezentuje stanowisko skrajne, a marynarce wojennej będą w przyszłości potrzebne zarówno tradycyjne okręty, czyli duże platformy bojowe, jak i znacznie mniejsze systemy bezzałogowe. Nie ma sensu nawoływać do odejścia od budowy okrętów i skoncentrować się na systemach bezzałogowych, bo potrzebny będzie mix starych i nowych platform, a to na czym warto się skupić, to dyskusja na temat proporcji tych systemów.

Portal Obronny SE Google News

Odejście od polityki budowy dużych okrętów

W opinii Willisa o potrzebie odejścia od polityki budowy dużych okrętów i koncentracji na mniejszych jednostkach dyskutuje się już od czasów Wojny o Falklandy, ale realia współczesnych wojen morskich, w szczególności prowadzenie operacji na znaczne odległości, z dala od lądu, przesądza, że rezygnacja z dużych okrętów była do tej pory bardziej postulatem niż rzeczywistością. Jak zauważa, doświadczenia wojny na Ukrainie, które są często traktowane w kategorii argumentu na rzecz nieuchronności „rewolucji dronowej”, zarówno na lądzie jak i na morzu, niekoniecznie wskazują na celowość rezygnacji z tradycyjnych okrętów.

Na niewielkich akwenach, takich jak Morze Czarne, gdzie nie ma problemu z operowaniem z lądu, systemy bezzałogowe będą się sprawdzać lepiej niż na oceanach, gdzie od najbliższego brzegu może dzielić nas tysiące mil. „Walki morskie poza bezpośrednią przestrzenią przybrzeżną – argumentuje Wills - zwykle odbywają się na znacznie dłuższych dystansach i/lub w znacznie szybszym tempie”, a systemy bezzałogowe, zarówno morskie, jak i powietrzne są póki co zbyt powolne, aby stanowić zagrożenie dla okrętów wojennych dysponujących zaawansowanymi zdolnościami rozpoznania, namierzenia i zniszczenia środków napadu przeciwnika. To zaś, jego zdaniem, oznacza, ograniczenie ich skuteczności do obszarów, które i tak już są chronione systemami artylerii nadbrzeżnej i podlegają minowaniu. Jeśli jednak chcemy mówić o kontroli jakiegoś akwenu, to bez przewagi uzyskanej w związku z aktywnością tradycyjnych platform bojowych się nie obejdzie.

Marynarka wojenna musi przeprowadzać operacje z morza i potrzebuje większych platform

Jak zauważa, „w przeciwieństwie do sił lądowych, Marynarka Wojenna musi przeprowadzać operacje z morza i potrzebuje większych platform do przenoszenia, wspierania i zapewniania ochrony sił mniejszym jednostkom. Zawsze będzie potrzebna znaczna liczba większych i bardziej wydajnych okrętów, aby wspierać ciągłą walkę w środowisku morskim i przybrzeżnym, a jeśli będzie to potrzebne później, nad plażą i na lądzie. Żaden masowy zwrot w stronę mniejszych okrętów wojennych nie będzie wspierał takich wysuniętych operacji.”

Jeśli zatem myślimy o projekcji siły na większych dystansach, kontroli nad morzami i oceanami, ochronie szlaków żeglugowych, to bez tradycyjnych okrętów się nie obejdzie. Nie zmienia to jednak faktu, że w najbliższej przyszłości rola systemów bezzałogowych będzie rosła i marynarka wojenna musi skoncentrować swoje wysiłki na odpowiednim mikście obydwu systemów, które mogą się wzajemnie uzupełniać, dając dodatkowe zdolności. Umiejętne wykorzystanie nowych systemów załogowych, w rodzaju myśliwców F-35 czy okrętów zdolnych do przenoszenia większej liczby konstrukcji bezzałogowych, np. podwodnych, zwiększa możliwości marynarki wojennej i stanowi, w opinii Willsa, najlepszą opcję.

Brytyjska prasa pisze o niesprecyzowanej liczbie „sensorów szpiegowskich”

Z pewnością w najbliższym czasie wzrośnie znaczenie autonomicznych sensorów, w tym morskich, umieszczanych przez przeciwnika, których zadaniem jest obserwowanie ruchu okrętów i sytuacji w akwenach o strategicznym znaczeniu. Brytyjska prasa informuje o identyfikacji niesprecyzowanej liczby „sensorów szpiegowskich”, umieszczonych najprawdopodobniej przez Rosjan w okolicach baz marynarki wojennej, w tym wykorzystywanych przez okręty podwodne o strategicznym znaczeniu. Niektóre z nich zostały wyrzucone w ostatnim czasie na brzeg, inne przechwycone przez brytyjską marynarkę wojenną.

Nie ulega jednak wątpliwości, argumentują dziennikarze "The Times", którzy opisali całą sprawę, że ich zadaniem było śledzenie ruchu okrętów, w tym podwodnych klasy Vanguard zdolnych do przenoszenia rakiet z głowicami nuklearnymi. Dziennikarze, po trzymiesięcznym śledztwie, ujawnili nie tylko ogromną skalę rosyjskiej penetracji wód okalających Wielką Brytanię różnego rodzaju czujnikami i sensorami, ale również wykorzystywanie przez nich specjalistycznych okrętów badawczych realizujących „misje naukowe”, a w praktyce mapujących przebieg instalacji podwodnych, zarówno kabli światłowodowych jak i energetycznych.

W przypadku Wielkiej Brytanii, która w 1/5 pokrywa swe zapotrzebowanie na energię elektryczną z morskich farm wiatrowych działania zmierzające do zakłócenia dostaw, np. przez uszkodzenie połączeń, mogą stać się problemem, zwłaszcza w sytuacji zwiększonego zapotrzebowania. Dodatkowym problemem jest to, że Londyn dysponuje jednym okrętem, mowa o RFA Proteus, zdolnym do śledzenia i zwalczania wrogich operacji podwodnych, które realizowane są przez systemy bezzałogowe przeciwnika, a rosyjski Gugi, czyli Główna Dyrekcja Badań Podwodnych, bezpośrednio podporządkowana Ministerstwu Obrony, ma jak się uważa przynajmniej 6 „mini okrętów podwodnych” o napędzie atomowym zdolnych do działania poza obszarami szelfu przybrzeżnego.

Wojskowi niepokoją się rosyjskimi zdolnościami do „mapowania” łączy

Wielką Brytanię łączy obecnie ze światem 60 kabli transmitujących dane i ich uszkodzenie może doprowadzić do sytuacji przeciążenia systemów satelitarnych, co może negatywnie wpłynąć na zdolności obronne. Dodatkowo, jak argumentują dziennikarze, wojskowych niepokoją szczególnie rosyjskie zdolności do „mapowania” i zaminowania łączy o znaczeniu militarnym, których położenia się nie ujawnia i które muszą działać w czasie konfliktu. Ich ewentualne uszkodzenie może pociągnąć za sobą trudne do oszacowania konsekwencje, a anonimowe źródła w dowództwie brytyjskiej marynarki wojennej ujawniły, że przynajmniej dwukrotnie, jeszcze przed wojną na Ukrainie, zidentyfikowano dwa rosyjskie podwodne bezzałogowe miniokręty, które na przestrzeni setek kilometrów „mapowały” przebieg tego rodzaju instalacji.

Zdaniem rozmówców "The Times" prawdopodobnym jest scenariusz, w którym niektóre z podmorskich kabli, gazociągów i połączeń energetycznych już zostały zaminowane przez Rosjan. To właśnie w związku z narastającym zagrożeniem rosyjską penetracją, w tym rosnącą liczbą „sensorów” znajdowanych przez Brytyjczyków w wodach przybrzeżnych Londyn podjął w 2021 roku decyzję o nabyciu od Norwegii specjalistycznej jednostki, która kosztowała 70 mln funtów, i przemianowana została na RFA Proteus. Okręt mający 30-osobową załogę jest obecnie w morzu średnio przez 330 dni w roku, ale w obliczu narastającego zagrożenia już przestaje wystarczać i brytyjska marynarka wojenna zmuszona została do budowy specjalnej jednostki, wyposażonej w systemy bezzałogowe, z przeznaczeniem do zwalczania „sensorów” przeciwnika.

Wyścig technologiczny na morzu przyspiesza

W związku z zapowiedziami rządu o zwiększeniu wydatków wojskowych Wielkiej Brytanii do poziomu 2,5 % PKB Navy przyspieszyła wodowanie pierwszego autonomicznego okrętu do zwalczania min - Ariadne, i wdrożenie najnowocześniejszego bezzałogowego okrętu podwodnego w ramach programu o nazwie Project Cetus. Rozważany jest również zakup kolejnego okrętu klasy Proteus. Innymi słowy wyścig technologiczny, w tym związany z wykorzystaniem morskich systemów autonomicznych, przyspiesza, a jego celem jest uniemożliwienie przeciwnikowi uzyskania przewagi w zakresie „świadomości sytuacyjnej”.

Morskie drony okazują się niezwykle przydatne w tym celu w czasie pokoju, tym bardziej w sytuacji wyścigu ilościowego i w obliczu nasilenia działań „w szarej strefie”. Nie przesądzając czy rozpowszechnienie systemów bezzałogowych doprowadzi do przełomu jeśli chodzi o zdolności do kontroli akwenów morskich, szczególnie małych, warto zwrócić uwagę na ten segment, zdolności wojskowych, bo jego znaczenie będzie rosło w przyszłości. Jeśli bowiem zdobycie przewagi w „pętli decyzyjnej OODA” jest warunkiem zwycięstwa na lądzie, to tym bardziej reguła ta znajduje zastosowanie na morzu. To zaś przesądzi o upowszechnieniu morskich systemów autonomicznych, których już niedługo setki, jeśli nie tysiące, będzie w użyciu.

Sonda
Czy w roku 2025 wojna na Ukrainie może przejść do historii?