Z czym kojarzy się, wręcz stereotypowo, Marynarka Wojenna przedwojennej Polski? Najczęściej z okrętem podwodnym „Orzeł” i niszczycielem „Błyskawica”. Może dlatego, że pierwszy obrósł legendą i pod biało-czerwoną banderą pływały już trzy okręty o takiej nazwie? A „Błyskawica”? Może dlatego, że to okręt-muzeum przycumowany w Gdyni, jeden z niewielu w świecie niszczycieli, weteranów II WŚ...
28 listopada 1918 r. rozkazał utworzyć Marynarkę Wojenną
W 1920 r. Polska ostatecznie uzyskała dostęp do morza na odcinku 147 km. Połowę z tego stanowiły brzegi Półwyspu Helskiego. Linia brzegowa na morzu otwartym wynosiła tylko 24 km, a na brzegu Zatoki Puckiej – 49 km. Do obrony tak skromnego stanu posiadania odrodzona RP potrzebowała Marynarki Wojennej.
„Z dniem 28 listopada 1918 roku rozkazuję utworzyć marynarkę polską, mianując jednocześnie pułkownika marynarki Bogumiła Nowotnego szefem Sekcji Marynarki przy Ministerstwie Spraw Wojskowych”.
I to cały rozkaz, a de facto – akt założycielski MW II RP. Do końca nie wiadomo, czy data wydania rozkazu była przypadkowa, czy też było odwrotnie. 28 listopada 1627 r. doszło do największego zwycięstwa w historii polskiej marynarki (floty) wojennej. Wówczas w bitwie pod Oliwą okręty pod dowództwem admirała Arendta Dickmanna rozbiły szwedzką flotę blokującą Gdańsk.
Nie od razu MW II RP zbudowano, tym bardziej, że pod koniec 1918 r. nie było wiadomo, jaki wymiar będzie miał dostęp Polski do Bałtyku. Proces ten można było uznać za zamknięty na początku 1920 r.
10 lutego na Pomorze wkroczył z wojskiem gen. Józef Haller. Wówczas zaślubinami Polski z morzem, dokonanymi w Pucku, przypieczętował postanowienia Traktatu Wersalskiego, ale już 1919 r. powstały jednostki MW w Modlinie i Pińsku.
Pierwszym w flocie morskiej był „Pomorzanin” – poniemiecki parowiec
Historia MW sprzed 1939 r. jest względnie dobrze znana. Wiadomo: niszczyciele „Burza”, „Błyskawica”, „Grom”, stawiacz min „Gryf, pięć okrętów podwodnych (dziś mamy tylko jeden i to w permanentnym remoncie) plus kilka trałowców i innych okrętów pomocniczych…
Taki potencjał miał wystarczyć do obrony polskiego wybrzeża, a jak było, każdy wie lub wiedzieć powinien. Co innego z początkami MW. Tu wiedza o tym jest znacznie mniej powszechna. Mało kto nie wie, że w II RP mieliśmy niszczyciele. Mało kto wie, że mieliśmy również… krążownik. Oczywiście zwrot „mało kto” należy traktować jako swego rodzaju figurę retoryczną, z grubsza określającą stan rzeczy. No to cóż to mieliśmy za krążownik i dlaczego nic o nim nie było słychać w 1939?
W 1927 r. dawny francuski „D'Entrecastaux” (z 1899 r.) trafił do Polski, jako ORP „Bałtyk” (8123 t wyporności). Co prawda miał dwa działa kal. 240 mm, ale nie bardzo nadawały się do użytku. Uzbrojenie zdemontowano. Polska kupiła okręt od Belgii, by ten oceaniczny okręt robił za Centrum Wyszkolenia Specjalistów Floty. Zresztą nie miał nie tylko artylerii, ale i… napędu. Do Polski go przyholowano, ale i tak naród był dumny, że MW ma taki duży okręt! Zatopiono go w 1939 r., w roku 1942 został zezłomowany.
OK. To był nabytek z 1927 r. A co mieliśmy wcześniej w MW RP?
Utworzono flotylle wiślaną i pińską. Co morską flotą, która miała stać na straży niedługiego kawałka polskiego morza? Budowano zaplecze na Helu i w Pucku. Budowano (od 1921 r.) Gdynię i port gdyński. Wpierw trzeba było mieć zaplecze portowe, a dopiero potem można było wprowadzać doń okręty wojenne. Pierwszym ORP (okręt Rzeczypospolitej) był „Pomorzanin”. To był poniemiecki „Deutschland”. W kalendarium historycznym Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni napisano:
„Sto lat temu (w 1920 r. - Portal Obronny) polska bandera wojenna pojawiła się na Bałtyku. W Gdańsku na pokładzie okrętu hydrograficznego „Pomorzanin” nastąpiło uroczyste podniesienie biało-czerwonej bandery. Był to płaskodenny żelazny parowiec pasażersko-towarowy żeglugi przybrzeżnej (zbudowany w roku 1893, pojemność 186 BRT, brał na na pokład do 200 pasażerów), kupiony w Hamburgu z końcem 1919 r. formalnie przez kpt. mar. Józefa Unruga, gdyż Niemcy nie chcieli sprzedawać statku bezpośrednio rządowi polskiemu. Remont i adaptację na okręt hydrograficzny wykonano w stoczni Wojtana w Gdańsku”.
Józef Unrug, już jako wiceadmirał, dowodził obroną wybrzeża we wrześniu 1939 r. Jako że pochodził z niemieckiej rodziny i służył w cesarskiej flocie wojennej, III Rzesza zaproponowała mu etat w Kriegsmarine w stopniu… admirała! Unrung odmówił. Wojnę przeżył w oflagu.
Pierwszymi stricte wojennymi jednostkami były poniemieckie torpedowce
„Góral”, „Kaszub”, „Krakowiak”, „Kujawiak”,„Mazur” i „Ślązak”. To jednostki poniemieckie przekazane Polsce w roku 1921 w ramach podziału kajzerowskiej floty. Trzeba było czekać aż do roku 1930, nim bandera wojenna zaczęła powiewać na czymś, co nie było zabytkiem.
Wówczas do MW RP trafił, wodowany (w Blainville we Francji) dwa lata wcześniej, pierwszy polski niszczyciel: ORP „Wicher”. Poszedł na dno 3 września 1939 r. W tej bitwie z niemieckimi niszczycielami i Luftwaffe zatonął także ORP „Gryf”, stawiacz min - największy bojowy okręt MW II RP.
W 1931 r. do służby wszedł pierwszy polski okręt podwodny ORP „Ryś”, zwodowany w 1929 r. w Nantes we Francji. Łącznie w służbie były trzy okręty tego typu („Wilk i „Żbik”). Plus ORP „Orzeł” – największy i najnowocześniejszy.
Streszczając się: zabrakło czasu na zbudowanie Marynarki Wojennej na miarę istniejących potrzeb. Przez pierwszych dziesięć lat od wydania rozkazu Naczelnika Polska budowała zaplecze dla MW i kadry. Potem rozpoczęto budowę nowoczesnego potencjału Marynarki. Wojna przerwała ten proces...
Duma i wizytówka Marynarki Wojennej II RP
„Błyskawica”? „Burza”? A może „Gryf”? 10 lutego 1939 r. do Gdyni wpłynął ORP „Orzeł”. Dzień został wybrany nieprzypadkowo. Wówczas obchodzono Święto Marynarki Wojennej. Okręt wypłynął z Holandii 4 lutego. Przy Nadbrzeżu Pomorskim w gdyńskim porcie czekało na „Orła” 30 tys. ludzi.
W 1932 r. w strukturze Marynarki Wojennej zaistniał Dywizjon Okrętów Podwodnych. Już w 1931 r. mieliśmy dwa okręty (wówczas nazywane „łodziami podwodnymi”): „Wilk” i „Ryś”. W 1932 r. dołączył do Dywizjonu „Żbik”, w lutym 1939 r. „Orzeł”, a w kwietniu – „Sęp”. Tylko „Orzeł” nie doczekał końca wojny. Pozostałe jednostki był w służbie jeszcze w latach 50.
Do dziś nie wiadomo, w jakich okolicznościach zatonął „Orzeł”. Jedna z hipotez głosi, że poszedł na dno od tzw. przyjacielskiego ognia. Nadal nie odnaleziono wraku „Orła”, który w swój ostatni patrol wyruszył 23 maja 1940 r.
ORP „Orzeł” był zaliczany do najnowocześniejszych jednostek w swojej klasie. 84-metrowej długości jednostkę, o wyporności w zanurzeniu 1500 ton, obsługiwała 60-osobowa załoga. „Orzeł” był mocno uzbrojony: 12 wyrzutni torpedowych i dwa działa Boforsa kalibru 105 i 40 mm.
Co ważne: zbudowany został dzięki społecznej zbiórce pieniędzy (co dziś trudno byłoby powtórzyć), w którą włączyły się m.in.: Liga Morska i Kolonialna oraz Fundacja Łodzi Podwodnej. Okręt kosztował 2,2 mln zł. Dla porównania: Polski Fiat 508 Balio w 1935 r. kosztował w wersji podstawowej 5,4 tys. zł.
Kiedy Marynarka Wojenna będzie miała czwartego „Orła”?
Wszystkim marynarzom z okazji ich święta należy życzyć „stopy wody pod kilem”, a marynarzom podwodniakom, by w końcu doczekali się nowego/ nowych okrętu/okrętów. Dziś nasza flota podwodna istnieje… na papierze. Marynarka ma jeden okręt, a jakże, to „Orzeł”. Radzieckiej konstrukcji jednostka (pewnie zostanie okrętem-muzeum) miała być wycofana w 2022 r. W 2021 r. rozpoczęto remont tego „Orła”. Trwa nadal. Przypomnieć należy, że po wojnie w służbie był drugi „Orzeł”.
Do liczbowego potencjału z czasów II RP mamy zbliżyć się dzięki programowi „Orka”. Zakłada on kupno nowych okrętów podwodnych wraz z transferem technologii. Ma być realizowany etapowo do 2035 r. Pewnikiem jest, że jeden z nowych okrętów będzie czwartym „Orłem” pod polską banderą. Bo jakże nie mieć w podwodnej flocie „Orła”?