• W czasie pandemii tylko 37 proc. szpitali miało zapasy leków i środków ochrony osobistej na ponad 14 dni, podczas gdy normatyw NATO to 30 dni.
• Polska ma niedobór wykwalifikowanych kadr medycznych – szczególnie w medycynie ratunkowej i chorób zakaźnych – a MON stara się włączyć cywilnych lekarzy do Wojskowej Służby Zdrowia.
• Problemem pozostaje bezpieczeństwo lekowe: 80 proc. substancji czynnych pochodzi z importu, a w przypadku leków krytycznych samowystarczalność wynosi poniżej 20 proc.
Jak zadbać o zdrowie obywateli i żołnierzy, kiedy świat się chwieje?
Dużo mówi się, nawet bardzo dużo, o konieczności budowania 300-tysięcznej armii. O wzmacnianiu jej zdolności nowoczesną techniką wojskową. O budowie muru antydronowego. Niektórzy przypominają jeszcze o Tarczy Wschód za 10 mld zł. Toczą się dyskusje o tym, w którym państwie zamówić okręty podwodne, by zasłużony, a raczej wysłużony, ORP „Orzeł” mógł osiąść na stałe w suchym doku i zamienić się w stacjonarne muzeum broni podwodnej...
A niewiele mówi się o tym, że razem z tym wszystkim trzeba budować system ochrony zdrowia zdolny do funkcjonowania w warunkach wojennych. Przed miesiącem przedstawiono raport „Bezpieczni w czasie kryzysu. Jak zadbać o zdrowie obywateli i żołnierzy, kiedy świat się chwieje?”. Wiadomości o tym fakcie nie miały takiej siły przebicia jak wieści o zakupie dla WP Javelinów. A szkoda, bo dokument przygotowany przez Wojskowy Instytut Medyczny (we współpracy z portalami Rynek Zdrowia i Economic Trends) traktuje o tym, co jest równie ważne co nowe czołgi czy zwiększenie produkcji amunicji 155 mm. Z oczywistej przyczyny. Gdzie jest wojna, tam leje się krew, a to przynosi wiele rozmaitych konsekwencji i wyzwań.
To aktualna refleksja naukowo-publicystyczna, publikacja o medycynie czasu wojny i kryzysu. Porządkuje wnioski i rekomendacje dotyczące odporności systemu ochrony zdrowia w sytuacjach napięć i konfliktów – m.in. integracji zasobów cywilnych i wojskowych, przygotowania kadr, logistyki oraz inwestycji infrastrukturalnych. To tylko 22 strony tekstu, z którym warto się zapoznać.
A oto krótkie jego omówienie...

Przygotować się na kryzys: ochrona zdrowia w cieniu zagrożeń wojennych
„Nigdy nie można być w pełni gotowym na wojnę. Ale można – i trzeba – się przygotować. Czy sektor ochrony zdrowia zrobił wystarczająco dużo w tym zakresie?”. Już na wstępie takie (poniekąd prowokacyjne) pytanie postawili twórcy raportu.
Że dużo jest do zrobienia, to wiadomo. Wystarczy spojrzeć na kondycję cywilnej ochrony zdrowia. Obecnie lokalizujemy ją także w narracji dotyczącej zagrożenia wojennego. Nie oceniając jego wartościowania, należy mieć na uwadze, że sytuacje kryzysowe dotyczą nie tylko czasu wojny.
W raporcie przytoczona jest wielce wymowna informacja z czasów, gdy nie było mowy o groźbie rosyjskiej agresji na NATO. Otóż, gdy w Polsce panoszyła się zaraza SARS-CoV-2/COVID-19, tylko 37 proc. szpitali miało zapasy leków i środków ochrony osobistej na nieco ponad 14 dni funkcjonowania. Tymczasem warto wiedzieć, że normatyw NATO-owski wyznacza taki próg na 30 dni! Coś jeszcze trzeba wyjaśniać? Chyba wszystko jest jasne, acz w ciemnych barwach.
W dokumencie podkreśla się, że medycyna taktyczna to znacznie więcej niż tylko doraźna reakcja medyczna. To rozbudowany system działań obejmujący szkolenie personelu, procedury ewakuacji oraz dostęp do najnowocześniejszych technologii ratunkowych. Szkolenie personelu… a propos. Tu jest problem lub, jak kto woli, słaba strona systemu.
Mamy w Polsce niedobór wykwalifikowanych kadr medycznych. U nas na 1000 mieszkańców przypada 2,4 lekarza i 5,2 pielęgniarki, co plasuje nas poniżej średniej UE (3,9 lekarza i 8,3 pielęgniarki). Co prawda Naczelna Rada Lekarska alarmuje, że za dekadę będziemy mieli „nadprodukcję” lekarzy wskutek tego, że można ich kształcić nie tylko w uniwersytetach medycznych, ale nawet w… politechnikach. To jednak „insza inszość” i zmartwienie na później.
Teraz to MON i Ministerstwo Zdrowia muszą się martwić, jak wzmocnić Wojskową Służbę Zdrowia, bo 500 lekarzy w mundurach to zbyt mało, by podołać wyzwaniom. Tzw. braki kadrowe są szczególnie dotkliwe w medycynie ratunkowej i chorób zakaźnych – ponad 30 proc. etatów w oddziałach zakaźnych pozostaje nieobsadzonych. MON usiłuje zachęcić do pracy w Wojskowej Służbie Zdrowia cywilnych medyków, bez konieczności przywdziewania munduru. Pomysł dobry, zobaczmy, na ile zostanie zaakceptowany przez cywilów lekarzy, ratowników, pielęgniarki itd. Tej integracji cywilno-mundurowej ma służyć także program „Szpital przyjazny wojsku”. W założeniach ma on sformalizować współpracę między szpitalami cywilnymi a wojskowymi.
A propos szpitali. To nie na każdym „odcinku” rzeczywistości omawianej w raporcie występują progi i bariery. W dwóch rozdziałach raport szczególnie podkreśla znaczenie szpitali modułowych, mobilnych punktów ratunkowych i telemedycyny. W szpitalu modułowym według koncepcji WIM-PIB może być od 12 do 124 stanowisk intensywnej terapii z pełnym zapleczem diagnostycznym. I to jest coś znaczącego, co sprawdziło się w czasie covidowego kryzysu, kiedy 104 ośrodki kwarantanny zlokalizowane w garnizonach mogły pomieścić 17 tys. osób. Infrastruktura jest. I to nowoczesna. Problem jest tylko taki, że do jej obsługi trzeba fachowców, a w wojsku lekarzy brakuje.
I jeszcze raz o szpitalach. Trwa spór, czy mamy ich za mało, czy za dużo? Jest ich 1193, ale gdyby – nie daj Boże – przyszło „co do czego”, tylko 8 proc. z nich dysponuje pełnym zapleczem do działania w warunkach zagrożeń CBRN (chemicznych, biologicznych, radiacyjnych, nuklearnych). Jak już było wspomniane: tylko w pięciu województwach są szpitale z realnie funkcjonującym systemem dekontaminacji i izolacji epidemiologicznej.
Szpitale można doposażyć, lekarzy cywilnych przeszkolić do działania w warunkach niepokojowych, ale o bezpieczeństwo lekowe też trzeba zadbać. Teraz, a nie w tzw. ostatniej chwili. Nie ma produkcji leków bez tzw. substancji czynnych, a 80 proc. pochodzi z importu, głównie z Chin. Opieramy się na imporcie leków, bo krajowa produkcja pokrywa tylko 30-40 proc. zapotrzebowania na leki. W przypadku leków z listy krytycznej samowystarczalność wynosi poniżej 20 proc. Nie jest dobrze… Jak to zmienić? O tym w rekomendacjach autorów raportu „Bezpieczni w czasie kryzysu. Jak zadbać o zdrowie obywateli i żołnierzy, kiedy świat się chwieje?”. Pobierz, przeczytaj.
Polecany artykuł: