Chodzi o to, by już nie dochodziło do takich tragedii. Chodzi również o to, by przepisy o użyciu broni w określonych sytuacjach przez formacje siłowe były proste i jednoznaczne. W środę (12 czerwca) w Sejmie parlamentarzyści zaczęli pracować nad prezydenckim projektem ustawy o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Projekt – do którego wątpliwości nieco wcześniej wyraził marszałek Sejmu Szymon Hołownia – zakłada, że w proces kierowania obroną Rzeczypospolitej włączeni byli by marszałkowie Sejmu i Senatu.
Prezydent uważa, że Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych w Dowództwo Połączonych Rodzajów Sił Zbrojnych. Miałyby mu podlegać odtworzone dowództwa poszczególnych rodzajów sił zbrojnych: Wojsk Lądowych, Sił Powietrznych, Marynarki Wojennej, Wojsk Specjalnych i Wojsk Obrony Terytorialnej. Trzydniowe posiedzenie Sejmu rozpoczęło się od uczczenia minutą ciszy pamięci śp. Mateusza Sitka (szeregowca z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, pośmiertnie awansowanego do stopnia sierżanta).
Nadal jednak w tzw. przestrzeni publicznej nie milkną dyskusje o tym, czy żołnierze mają prawo do użycia broni, czy też takie akty trzeba stworzyć? Jedni eksperci mówią, że takie regulacje istnieją, więc nie ma potrzeby tworzenia nowych. Inni – mają zgoła odwrotną opinię. A tymczasem większość przysłuchujących się tym dyskusją chciałaby wiedzieć, czy teraz, żołnierze mogą – jeśli zajdzie taka konieczność – użyć broni w obronnie granicy, własnego lub innych życia?
O to był pytany (między innymi) szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. W TV Republika stwierdził (11 czerwca) jednoznacznie:
– Wojsko ma prawo i obowiązek używania uzbrojenia etatowego, gdy dochodzi do zamachu na Rzeczpospolitą, a my mamy obowiązek dostarczyć żołnierzowi takich rozwiązań prawnych, w których on nie będzie miał żadnych wątpliwości, że może albo nie wolno mu użyć tego uzbrojenia. Ale my mamy obowiązek dostarczyć żołnierzowi takich rozwiązań prawnych, w których on nie będzie miał żadnych wątpliwości, że może albo nie wolno mu użyć tego uzbrojenia...
O sytuacji na granicy, a ściślej ujmując o tzw. strefie buforowej w państwowej „Sygnałach Dnia (Polskie Radio Program I) wypowiadał się (12 czerwca) minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Poinformował, że od środy, będą wydawane zgody (przepustki) na wejście dla mediów i organizacji pomocowych do strefy buforowej przy granicy z Białorusią.
– Nie ma żadnych powodów, by odcinać granicę od mediów…
Przypomnieć trzeba, że w czasach minionych, gdy rząd Zjednoczonej Prawicy zamknął dla zewnętrzności pas przygraniczny, to media miały praktycznie zakaz wjazdu do buforowej strefy (na długości ok. 400 km).
A skoro już mowa o niej, tym razem autorstwa obecnego rządu, to minister Siemoniak podkreślił, że jej wprowadzenie (od 12 czerwca) jest konieczne (na długości ok. 60 km), bo wzrasta napór i agresja migrantów na polską granice.
– Każdego dnia mamy do czynienia z rzucaniem kamieniami, konarami, strzelaniem z procy…
Strefa ma zapewnić bezpieczeństwo żołnierzom, funkcjonariuszom Straży Granicznej, policji, a jednocześnie jest przeciwko m.in. przestępczej działalności gangów przemytników ludzi, którzy zarabiają na tym „ogromne pieniądze”.
– To rozporządzenie (o utworzeniu strefy buforowej – Portal Obronny) nie jest absolutnie skierowane przeciwko mediom ani organizacjom pomocowym. Przewidujemy zgody Straży Granicznej. Nikt nie będzie odsuwany. Przejrzystość tej sytuacji jest ważną wartością w tym wszystkim...
Minister Siemoniak mówił także o nowej strategii działań polskich służb. Od tygodnia ciężar przeciwstawiania się szturmującym, agresywnym migrantom spoczywa na Oddziałach Prewencji Policji. Jednocześnie podkreślił, że ich funkcjonariusze szkolą w taktyce walki z tłumem żołnierzy i strażników granicznych...