Niestabilność świata i to, że w Europie mierzymy się z prawdziwą wojną, której nie widzieliśmy z takim rozmachem od zakończenia II wojny światowej, sprawia, że wiele państw staje przed poważnymi dylematami. Nie tylko skąd wziąć pieniądze na zbrojenia, tak by odstraszyć potencjalnego przeciwnika, ale także jak radzić sobie z kryzysem demograficznym, by uzupełnić braki kadrowe w armii albo by tę armię powiększyć, tak by stanowiła element nie tylko odstraszania, ale także cennych zasobów w czasie wojny. Nic więc dzianego, że co jakiś czas słyszmy deklarację poszczególnych przedstawicieli państw albo o przywróceniu zasadniczej służby wojskowej lub sięgnięciu po cudzoziemców.
Taki pomysł niedawno pojawił się w głowach niemieckich decydentów, by otworzyć Bundeswehre na żołnierzy bez niemieckiego paszportu. Jak argumentował wówczas minister obrony Niemiec B. Pistorius, "w kraju są ludzie, którzy są drugim lub trzecim pokoleniem mieszkającym w Niemczech, ale nie mają jeszcze niemieckiego obywatelstwa". Polityk FDP ds. obronności, Marie Agnes Strack Zimmermann dla „Rheinische Post”, powiedziała, że „zasadniczo musimy myśleć bardziej europejsko w naszych poszukiwaniach odpowiednich młodych ludzi, którzy chcą służyć w Bundeswehrze”. Dodając, że dzięki służbie w niemieckiej armii „żołnierze bez niemieckiego paszportu mogą go szybciej zdobyć dzięki pomyślnej służbie w Bundeswehrze”.
Australia sięga po cudzoziemców
Wydaje się, że teraz Australia postanowiła zrobić krok naprzód i dać możliwość Nowozelandczykom, ubiegania się o wstąpienie do Australijskich Sił Zbrojnych, podczas gdy kwalifikujący się kandydaci z Wielkiej Brytanii, USA i Kanady będą mogli dołączyć od 2025 roku. Te trzy kraje wraz z Australią i Nową Zelandią tworzą sieć wymiany informacji wywiadowczych zwaną „Five Eyes”.
Plan rozszerzenia kryteriów kwalifikacyjnych, ogłoszony przez rząd 4 czerwca, jest zgodny z wymogiem Narodowej Strategii Obrony dotyczącym rekrutacji, utrzymania i rozwoju wysoko wyspecjalizowanej i wykwalifikowanej siły roboczej. Do dołączenia do armii będą się mogły ubiegać osoby, które mieszkają w Australii od 12 miesięcy. A start ubiegania się o przyjęcie rozpocznie się od lipca 2024 roku. Oprócz spełnienia podstawowych standardów wejścia do australijskiej armii i wymogów bezpieczeństwa, stali rezydenci chcący dołączyć do wojska, nie będą mogli służyć w obcym wojsku w ciągu ostatnich dwóch lat i być w stanie uzyskać obywatelstwo australijskie. Minister obrony wyjaśnił również, że ludzie, którzy będą służyć w australijskiej armii przez co najmniej 90 dni, będą uprawnieni do obywatelstwa australijskiego i oczekuje się od nich złożenia wniosku o obywatelstwo australijskie.
Minister Personelu Obrony Matt Keogh powiedział, że ludzie są najważniejszym potencjałem obrony, a zajęcie się brakami w rekrutacji wymaga innowacji. „Jesteśmy odważni, aby rozwijać Australijskie Siły Obronne” - powiedział. „Rekrutacja z szerszej puli ludzi pomoże zapewnić, że nasze Australijskie Siły Obronne odzwierciedlają pełną różnorodność Australii i są w stanie czerpać z talentów całego australijskiego społeczeństwa”. Minister obrony Richard Marles powiedział, że otwarcie Australijskich Sił Obronnych dla Nowozelandczyków mieszkających w Australii zwiększy możliwości, jednocześnie wzmacniając więź. „Australijski rząd zdecydował się na powiększenie Australijskich Sił Obronnych, ponieważ jest to niezbędne, aby sprostać wyzwaniom bezpieczeństwa narodu w następnej dekadzie i później” - powiedział.
Problemy australijskiej armii
W obecnej chwili Australia ma 4,400 wakatów w armii, a musi przecież zaspokoić natychmiastowe potrzeby kadrowe. Z budżetu federalnego przedstawionego w maju wynika, że do 30 czerwca 2025 roku szacowana liczba żołnierzy wyniesie 58 600 osób, podczas gdy zapotrzebowanie na personel wynosi 63 597 osób. Jak przypomina portal The Straits Times, Australia ma całkiem wysokie zarobki w wojsku, roczne pensje rekrutów podczas szkolenia podstawowego wynoszą 56 385 dolarów australijskich, natomiast pensje szeregowców wahają się od 73 695 dolarów australijskich do 117 688 dolarów australijskich, a kapitan może liczyć od 99 001 dolarów australijskich do 167 626 dolarów australijskich. Poza tym rząd wprowadził inne programy mające na celu zwiększenie liczebności armii, w tym premie w wysokości 50 000 dolarów australijskich dla tych, którzy zgodzą się służyć dodatkowe trzy lata po odbyciu uzgodnionego okresu służby. Złagodzono także wymagania dotyczące zdrowia i sprawności fizycznej.
Poprzedni rząd zapowiedział w 2020 r. finansowanie w wysokości 25,4 dolarów na zwiększenie liczby personelu wojskowego o 30% w ciągu dwóch dekad. Zwraca się także uwagę, że braki w armii wynikają z niskiego poziomu bezrobocia w Australii wynoszącego 4%. Poza tym decyzja ta następuje w związku z modernizacją przez Australię swoich sił obronnych, aby spróbować przeciwstawić się rosnącemu wpływowi militarnemu Chin w regionie Azji i Pacyfiku. Rok temu duży raport rządowy na temat stanu sił zbrojnych kraju wykazał, że wojsko nie jest w stanie do obrony w obecnym środowisku strategicznym. W ostatnich latach Australia podjęła szereg ambitnych projektów mających na celu zwiększenie swojego potencjału wojskowego, w tym zakup okrętów podwodnych o napędzie atomowym i fregat nowej klasy.
Minister Matt Keogh wyjaśnił w kolejnych wywiadach, że poza wspomnianymi krajami jak USA, Kanada, Wielka Brytania i Nowa Zelandia będzie się starał rozszerzyć program na inne kraje. Wyjaśnił, że bezpośrednim celem będzie Pacyfik, pozostawił jednak otwartą możliwość ekspansji na inne kraje, pod warunkiem że obywatele ci będą w stanie spełnić określone kryteria.
„To coś, co może ewoluować z biegiem czasu” – powiedział. „Zasadnicze znaczenie ma jednak to, że robimy to, uwzględniając stałych mieszkańców. Oni już zobowiązali się do współpracy z Australią. Minister Personelu Obrony Matt Keogh zasugerował również, że gdyby program miał być rozwijany w przyszłości, procesy weryfikacji bezpieczeństwa prawdopodobnie wykluczyłyby wiele nowo przybyłych osób z krajów spoza Five Eyes.
Zamiarem rządu jest początkowo zwiększenie rekrutacji o około 350 osób rocznie na drodze międzynarodowej. Keogh powiedział, że rząd nadal dąży do celu, jakim jest zwiększenie liczby stałych żołnierzy do 80 000 do 2040 r., w porównaniu z około 57 000 z zeszłego roku.
Plan spotyka się z krytyką
Oczywiście jak można było się domyśleć, plan rekrutacyjny spotkała się także z głosem krytyki. Minister spraw zagranicznych w gabinecie cieni z partii opozycyjnej Simon Birmingham, powiedział, że posunięcie to podkreśla "porażkę" rządu w rekrutacji i braku zatrzymywania obecnych żołnierzy. Zwrócił uwagę, że władze powinny położyć nacisk na rekrutację Australijczyków, tak by oni chcieli nosić mundur.
Minister obrony Nowej Zelandii, Judith Collins, powiedziała, że nie spodziewa się, aby ten ruch wpłynął na ich własne szeregi. "Biorąc pod uwagę kryteria kwalifikacyjne, które Australijskie Siły Obronne wprowadziły dla Nowozelandczyków, w tym to, że ludzie muszą mieszkać w Australii przez co najmniej rok i nie mogą służyć w obcym wojsku przez co najmniej dwa poprzednie lata, nie widzę, aby miało to bezpośredni wpływ na obecne siły zbrojne” - powiedziała w oświadczeniu dla ABC News.
Oscar Grenfell w publikacji na World Socialist Web Site zwrócił uwagę, że pomysł wdrażany przez Australię rodzi wiele pytań np., to, że rekruci, którzy wstąpią do wojska i będą zmuszeni w przyszłości ginąć, to odmawia się im wielu praw obywatelskich. Nawet osoby posiadające podwójne obywatelstwo, posiadające obywatelstwo australijskie i zagraniczne, nie mogą ubiegać się o urząd federalny. Dodatkowo autor zwraca uwagę, że w związku z kryzysem mieszkaniowym, ale także fali migrantów, istnieje ryzyko wykorzystana przez obcokrajowców możliwości wstąpienia do wojska i uzyskania obywatelstwa. Autor zwraca także uwagę na rosnący powszechny pacyfizm wśród młodych, który sprawia, że nawet najlepsze reklamy czy zachęty rekrutacyjne nie sprawią, że rekruta się znajdzie.
Ale czy pomysł jest dobry? Australia jak się wydaje, sięgnęła po ten pomysł, wyczerpując wszelkie inne możliwości. Zapewne z czasem tą drogą pójdą inne kraje np. z przeszłością kolonialną. Obecnie np. w Wielkiej Brytanii, aby móc wstąpić do brytyjskich sił zbrojnych, kandydaci muszą być obywatelami brytyjskimi, obywatelami brytyjskimi terytoriów zamorskich, obywatelami brytyjskimi (zagranicznymi), obywatelami brytyjskimi objętymi ochroną, manilczykami lub obywatelami Wspólnoty Narodów. Może to być jedno lub podwójne obywatelstwo. Armia brytyjska ma również Brygadę Gurkhów, którzy pochodzą z Nepalu. W maju przywódca Partii Konserwatywnej Rishi Sunak ogłosił, że 18-latkowie będą musieli odbyć roczną obowiązkową służbę wojskową lub cywilną, jeśli jego rząd zostanie wybrany ponownie w lipcowych wyborach. Propozycja ta nastąpiło to po tym, jak grupa parlamentarzystów ostrzegła w lutym, że Wielka Brytania nie będzie gotowa do prowadzenia wojny totalnej, jeśli rząd nie upora się z problemem braku szkolenia i rekrutacji, z jakim boryka się armia.
Być może z czasem podobny pomysł będzie forsowany przez któryś z krajów Unii Europejskiej, przypomnijmy, że w Białej Księdze Polityki Bezpieczeństwa w 2016 roku Niemiec sugerowano, by Bundeswehra otworzyła się na obywateli innych państw UE. W 2018 roku niemieckie media informowały, że niemieccy planiści rozważają rekrutację Polaków, Włochów i Rumunów, którzy mieszkają od kilku lat w Niemczech i płynnie posługując się językiem niemieckim. Można więc sądzić, że narastający kryzys demograficzny, rekrutacyjny i potrzeba obrony kraju wymuszą na wielu krajach zmianę przepisów, tak by ułatwić obywatelom z UE wstąpienie do armii poszczególnych krajów. Oczywiście ma to wiele plusów, ale także i minusów takie rozwiązanie. Nadal jednak dominuje koncepcja, by w armii służyli obywatele danego kraju, ponieważ historia, tradycja, ale także i socjologia uczy, że tacy ludzie są bardziej przywiązani do kraju i gotowi za dany kraj walczyć, choć dla wielu może to się wydawać abstrakcyjna wizja umierania za kraj. Mimo wszystko trudno obecnie sobie wyobrazić wizję wielotysięcznej armii złożonej np. w połowie z cudzoziemców, którzy np. nie czują przywiązania do kraju. A jedynie są w wojsku, by np. uzyskać obywatelstwo i mieć łatwiej czy by wyłącznie zarobić.
Nie zmienia to jednak faktu, że kosmopolityczny świat i narastające problemy wymuszą na wielu państwach zmiany i doczekamy się wizji, że np. w niemieckiej armii będą służyć Turcy, Polacy, Ukraińcy czy Litwiny. A w polskiej Ukraińcy, Białorusini, Hindusi czy także Turcy. Będzie to jednak wymagało stworzenia nie tylko odpowiednich przepisów, ale także odpowiedniego szkolenia i nauczania tak, by ci ludzie byli całkowicie zasymilowani i gotowi służyć danemu państwu nie tylko z powodów finansowych, ale także pobudek patriotycznych.