- USA poinformowały Rumunię o planach redukcji kontyngentu wojskowego, co wywołało zaniepokojenie w regionie Morza Czarnego.
- Władysław Kosiniak-Kamysz zapewnił, że Polska nie otrzymała podobnych informacji, podkreślając status Polski jako "żelaznego sojusznika" USA.
- Redukcja dotyczy rotacyjnej brygady, co eksperci interpretują jako strategiczne przesunięcie uwagi USA na region Indo-Pacyfiku.
- Czy wycofanie wojsk USA z Rumunii to sygnał dla Rosji i jak wpłynie na bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO?
Decyzja dotyczy sukcesywnego wycofania elementów brygady US Army rotacyjnie obecniej na wschodniej flance NATO, której elementy stacjonowały m.in. w Rumunii. Redukcja wywołała zaniepokojenie w regionie Morza Czarnego i jest postrzegana jako sygnał, że Stany Zjednoczone przesuwają strategiczny fokus na rywalizację z Chinami w regionie Indo-Pacyfiku.
Ministerstwo Obrony Rumunii poinformowało 29 października, że zostało powiadomione o amerykańskiej decyzji. Dla Rumunii oznacza to redukcję kontyngentu stacjonującego głównie w bazie lotniczej Mihail Kogalniceanu o około 700 żołnierzy.
Dlaczego Rumunia, a nie Polska?
"Dzisiaj media, nie tylko polska, ale i światowa obiega informacja o redukcji wojsk amerykańskich w Rumunii, w związku z tym pojawiają się liczne pytania dotyczące sytuacji i obecności wojsk amerykańskich w Polsce" - przyznał podczas uroczystości rozpoczęcia budowy fabryki amunicji w Kraśniku, szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, ale jak oświadczył kategorycznie:
"Nie dostaliśmy żadnej informacji, tak jak dzisiaj dostały inne państwa, o zmniejszeniu kontyngentu Polski. To chciałem Państwu przekazać, że Polska i Stany Zjednoczone są żelaznym dla siebie sojusznikiem, są sojusznikami, na których możemy liczyć. Stany Zjednoczone są filarem NATO i nie ma NATO bez Stanów Zjednoczonych. Wszyscy, którzy myślą, że można w jakikolwiek inny sposób budować bezpieczeństwo europejskie, ono jest oparte o zasady transatlantyckie. Taka jest filozofia założenia sojuszu. Nie ma NATO bez Europy, nie ma NATO bez Stanów Zjednoczonych."
Redukcja ma objąć jednostki rotacyjne które, jak zauważa m.in. Justyna Gotkowska, zastępca dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), są "najłatwiejsze do wycofania", ale nie dotyczy to Polski. Decyzja zapadła po tym, jak prezydent Trump spotkał się z polskim prezydentem Karolem Nawrockim i zapewnił, że USA "nigdy nawet nie myślały" o wycofaniu żołnierzy z Polski, oferując tym samym ulgę w Warszawie.
Oficjalny komunikat rumuńskiego ministerstwa obrony stwierdza, że decyzja USA "wzięła pod uwagę, że NATO skonsolidowało swoją obecność i działalność na flance wschodniej, co umożliwia Stanom Zjednoczonym dostosowanie swojej postawy wojskowej w regionie."
Konsekwencje i zaniepokojenie na flance
Chociaż Pentagon twierdzi, że ruch ten nie wpłynie znacząco na operacje w regionie, moment wycofania jest postrzegany jako "niepokojący", szczególnie w kontekście trwającej wojny w Ukrainie i rosnącej liczby rosyjskich incydentów w przestrzeni powietrznej NATO.
Emerytowany płk Richard Williams z armii USA stwierdził: "Nie ma strategicznego ani taktycznego uzasadnienia dla wycofania brygady NATO z Rumunii." Należy mieć na uwadze, że takie działania nie unykają uwadze Kremla. Mówiąc wprost, jakiekolwiek redukcje obecności USA w naszym regionie są postrzegane przez Rosję jako zaproszenie. Do zwiększenia presji i bardziej agresywnych działań. Wartość odstraszająca obecności wojsk USA w naszym regionie jest bezsprzeczna.