Ten tekst (i dwa pozostałe dotyczące stanu wojennego) nie zdobędą setek tysięcy „klików”. Nawet i wówczas, gdyby oprawić je najbardziej sensacyjnymi, klikbajtowymi tytułami. Czy znaczy, że należy zrezygnować z publikacji takich materiałów? Słabnie zainteresowanie tym okresem – najbardziej dramatycznym, obok Grudnia 1970 – historii PRL.
Możesz wymienić z pamięci pięć bitew z I wojny światowej?
Naturalną koleją rzeczy maleje społeczność świadków i bezpośrednich uczestników wydarzeń z tamtych lat. A ci, którzy w tym czasie byli dorosłymi ludźmi, mającymi świadomość zachodzącej historii, pożyją jeszcze góra dwie dekady. Przyjdzie czas, że wśród żywych nie będzie już ani jednego z tych, którzy byli realizatorami stanu wojennego, ani tych, których jego rygory mniej lub bardziej dotknęły.
Z każdym rokiem ta historia, formalnie rozpoczęta słowami „Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią…”, będzie pogrążała się w zapomnieniu. I ten proces już trwa…
Szanowny Czytelniku, czy możesz teraz z pamięci wymienić pięć bitew z I wojny światowej? A tyleż samo z II wojny?
Tak, jak I WŚ leży pod pokrywą niepamięci, tak samo czeka to z czasem historię Polski stanu wojennego. To nie jest teza wzięta z buta, dla pokazania, jaki to ze mnie jest jasnowidz, lepszy nawet od pana Jackowskiego (pozdrawiam!). Do takich wniosków nie tyle można, co należy dojść, analizując wyniki badań socjologicznych w rzeczonym temacie.
Dla młodego pokolenia stan wojenny jest historią z opowieści rodziców i dziadków
W 20 lat po tym, gdy Jaruzelski przemawiał do narodu (ze studia urządzonego w jednostce wojskowej, w Warszawie przy ulicy Żwirki i Wigury) tylko 47 proc. dorosłych Polaków potrafiło podać datę wprowadzenia stanu wojennego.
W dwadzieścia lat później, czyli w roku 2021, tyleż samo dorosłych wiedziało, kiedy ich dzieci nie mogły obejrzeć „Teleranka”. Można zaryzykować taką ocenę: dobrze nie jest, ale mogło być gorzej. Gorzej, szanowni Państwo, to jest z wiedzą w tej materii wśród młodzieży.
W grupie wiekowej 18-24 datę znało 24 proc. respondentów. W przedziale wiekowym 25-34 było nieco lepiej. Taką wiedzą mogło pochwalić się 27 proc. badanych. Dla porównania: 64 proc. w grupie 55-64-latków wiedziało, co wydarzyło się 13 grudnia 1981 r. Aż czy tylko?
Co ciekawe, w ostatniej dekadzie zauważa się wyraźny paradoks. Otóż tzw. młode pokolenie coraz mniej ma wiedzy o stanie wojennym, a coraz więcej jest w tej grupie wiekowej osób wyrażających dezaprobatę dla stanu wojennego.
Z raportu CBOS z 2021 r. wynika, że dla kolejnych młodych pokoleń „zmierzch epoki PRL i wprowadzenie stanu wojennego jest już tylko jednym z wielu wydarzeń historycznych, znanych co najwyżej z opowieści rodziców lub dziadków, albo z przekazów kulturowych, zapewne częściej z filmów komediowych, takich jak „Miś” czy „Rozmowy kontrolowane”, rzadziej dramatycznych…”.
Jest całkiem zrozumiałe, że w młodym pokoleniu pamięć historyczna w wymiarze emocjonalnym nie jest szczególnie ugruntowana. To normalne, młodzi nie żyli w tamtych czasach, więc nie mają w sobie doświadczeń im przez nie danych. Niestety, słabnie również owa pamięć o tamtych czasach w wymiarze wiedzy. Dla młodego pokolenia jest to kosmicznie odległa historia, której skutków nie doświadczyli na sobie. To dzieje, które nie zajmują priorytetowego miejsca w jego życiowych kalendariach…