Rosja nie spuszcza z tonu. Stawia warunki ws. zawieszenia broni

Wydaje się, że do pokoju na Ukrainie jest jeszcze daleko. Również do zawieszenia broni nie jest blisko. W piątek (12 grudnia) doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow wyjaśnił, że do wstrzymania działań wojennych może dojść dopiero po całkowitym wycofaniu wojsk ukraińskich z Donbasu. Zawieszenie broni w Donbasie jest możliwe dopiero po całkowitym opuszczeniu regionu przez wojska ukraińskie – podkreślił Uszakow.

Putin przyleciał na Ukrainę! Wiadomo, co tam robił

i

Autor: Associated Press

• Czy propozycja strefy zdemilitaryzowanej w Donbasie ma jakiekolwiek szanse, skoro Moskwa uznaje ten region za swoje terytorium konstytucyjne?

• Czy referendum zapowiadane przez Zełenskiego miałoby jakąkolwiek wartość, jeśli Rosja z góry zapowiada, że nie uzna jego wyników?

• Czy rosyjskie deklaracje o „wyzwoleniu Noworosji” to zapowiedź dalszej ofensywy, czy raczej element presji psychologicznej?

Moskwa składa „propozycje nie odrzucenia”. Kijów zapowiada referendum

Obie strony mają odmienny pogląd na zasadnicze kwestie dotyczące zakończenia wojny. W czwartek (11 grudnia) Wołodymyr Zełenski powiedział dziennikarzom, że Amerykanie rozważają opcję utworzenia strefy zdemilitaryzowanej w Donbasie w ramach obecnej wersji „planu pokojowego”.

Miałyby z niej być wycofane, a i owszem, Siły Zbrojne Ukrainy, ale również w strefę nie mogłyby wejść wojska rosyjskie. Zełenski poinformował media, że o ustępstwach terytorialnych zdecydują obywatele Ukrainy w narodowym referendum.

Uszakow wyjaśnił, że Donbas ostatecznie znajdzie się pod pełną kontrolą Rosji – może to nastąpić dyplomatycznie lub siłą. W drugim przypadku - jeśli Kijów nie zgodzi się na przekazanie kontroli nad tym terytorium. Uszakow przyznał, że po wycofaniu wojsk na Donbasie można byłoby rozmieścić jedynie Rosgwardię, policję i „niezbędne siły w celu utrzymania porządku”.

W czwartek zapowiedź Zełenskiego dotyczącą referendum w sprawie statusu Donbasu doradca Putina między wierszami uznał za nierealną. Stwierdził bowiem, że Donbas zgodnie z konstytucją Federacji Rosyjskiej uważany jest za rosyjskie terytorium.

W rosyjskich mediach wspomina się o reakcji na zapowiedź ukraińskiego referendum wyrażoną przez b. prezydenta FR, obecnego wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa FR Dmitrija Miedwiediewa. Określił inicjatywę referendalną Zełenskiego jako „środkowy palec” pokazany Donaldowi Trumpowi. Rosyjski radykał, znany ze straszenia zachodniego świata jądrowymi uderzeniami, uznał, że taka inicjatywa „spowolni negocjacje”.

Przypomnijmy, że 4 grudnia swoje stanowisko w kwestii Donbasu wygłosił sam Władimir Putin. I od tego dnia jest ono powtarzane przez różnych polityków rosyjskich. A prezydent FR, składając wizytę w Indiach, oświadczył, że Rosja wyzwoli Donbas i Noworosję. „Albo wyzwolimy te terytoria siłą zbrojną. Albo wojska ukraińskie opuszczą te terytoria i zaprzestaną tam walk”.

Dziś Noworosja dla Moskwy to południowa i wschodnia część Ukrainy. Rosjanie odwołują się do „historycznej Noworosji”, sugerując, że te tereny, rozciągnięte wzdłuż północnego wybrzeża Morza Czarnego, znów powinny być – jak za carów – częścią Rosji, a nie Ukrainy.

Noworosja jest pojęciem wymyślonym przez carycę Katarzynę II (tę od rozbiorów Polski, kochankę ostatniego króla Rzeczypospolitej). Takim mianem określiła ziemie zdobyte na Turkach (w 1739 r.). Teraz Władimir Putin chce je zdobyć na Ukrainie.

A oto jeden z komentarzy zamieszczonych pod informacją o żądaniach Putina:

„Wyzwolenie Donbasu i Noworosji nie rozwiązuje problemu denazyfikacji i demilitaryzacji. To dopiero pierwszy etap. Jestem przekonany, że nasze dowództwo wojskowo-polityczne rozumie, że cele Centralnego Okręgu Wojskowego zostaną osiągnięte dopiero po dotarciu naszych sił zbrojnych do granic Polski, Węgier, Słowacji i Rumunii. A kwestia mołdawska zostanie rozwiązana. Nie ma innej drogi…”. 

Garda: Rosjanie ćwiczą ataki na Polskę
Portal Obronny SE Google News

Kilka zdań komentarza

Moskwa wie, że ma lepsze karty w grze z Ukrainą. I na dodatek ma wsparcie od obserwatora tej gry, który formalnie ujmując nie jest jej sojusznikiem. Dlatego konsekwentnie obstaje przy tym, że te 19 proc. Ukrainy, które zdążyła zająć po prawie czterech latach wojny, jest ruskie i nic nikomu do tego. I chce jeszcze tego, czego nie udało się jej zająć.

Kreml tak mocno stawia się w pozycji triumfatora, że zachowuje się wobec Ukrainy jak XVIII-wieczna metropolia wobec swoich afrykańskich kolonii.

Zakłaóżmy czysto hipotetycznie, że władza zapyta się Ukraińców o ich zdanie w kwestii statusu Donbasu. Taki nacisk na Putina może wywrzeć Trump. Nie da się wykluczyć tej opcji. Teoretycznie. W realu jednak ciężko dostrzec, by na horyzoncie rysowały się możliwości bez-kontrowersyjnego zorganizowania takiego plebiscytu.

Po pierwsze: takiego głosowania nie w sposób przeprowadzić błyskawicznie. Po drugie – idąc za ruską logiką: jak zorganizować referendum w obszarach, w których trwa wojna? Skoro zawieszenie broni może nastąpić, gdy Ukraińcy wycofają się z Donbasu? To po co referendum? Paranoja.

Poseł Paweł Kowal uważa, że „oddanie terytoriów Ukrainy oznacza III wojnę światową”. Czy w „Rozmowie z Biedrzycką” miał na myśli te ziemie, które już Rosja zajęła? Czy także te, które miałaby im „oddać” Ukraina? A może poseł Kowal zna sposób, jak Ukraina miałaby odzyskać utracone ziemie bez eskalacji wojny (formalnie) regionalnej do rozmiarów (III) wojny światowej?

Sonda
Czy Ukraina powinna oddać swoje terytoria w zamian za pokój?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki