Gdyby Iran poczuł nóż na gardle, to dokona próbnej detonacji jądrowej na swoim terytorium

2024-04-18 13:36

Izrael i Iran będą wymieniali się teraz ciosami. Takie ostrożne działania wojenne mogą zamienić się w tzw. zwykłą wojnę. Teheran mógłby blokować cieśninę Ormuz tylko w jednym przypadku: gdyby doszło do amerykańskiego desantu na irańskie wyspy, a celem Iranu nie jest wymazanie państwa żydowskiego z mapy, ale przekształcenie go według scenariusza południowoafrykańskiego – uważa Łukasz Przybyszewski, iranista i prezes Abhaseed Foundation Fund.

Łukasz Przybyszewski, iranista i prezes Abhaseed Foundation Fund

i

Autor: Abhaseed Foundation Fund

Portal Obronny: – Trwa już wojna izraelsko-irańska?

Łukasz Przybyszewski: – Zasadniczo taka wojna trwa już od bardzo dawna. Nie jest ona pełnoskalową. Można powiedzieć, że jest, była, to wojna szpiegów, wojna zakulisowa i tak dalej. Niestety, w ciągu ostatnich dwóch dekad ona coraz bardziej nasilała się i widzimy, że przybiera teraz bardzo niepokojący wymiar sprowadzający się – jak wszystko wskazuje – do wymiany ciosów.

– Uważa pan, że może to doprowadzić do „zwykłej” wojny?

– Powiem szczerze: nie wiem. Nie wiem dlatego, że zawsze w takich sytuacjach, kiedy nie ma kanału komunikacji na wysokim poziomie między najwyższymi władzami, kiedy przywódca do przywódcy nie może zadzwonić i wyrazić swojej opinii, trudno jest dojść do jakiegoś kompromisu, do zapobieżenia zwykłej – jak to pan określił – wojnie. Takiego kanału komunikacyjnego między Jerozolimą a Teheranem nie ma.

– Zastępczym, choćby, nie jest kanał między Waszyngtonem a Moskwą?

– Nie, To jest głuchy telefon. USA i Rosja będą w pierwszej kolejności patrzeć na swoje interesy. To nie jest bezpośredni przekaz między zwaśnionymi stronami. W roli pośredników występowało już kilka państw, m.in. Szwajcaria, Irak, Oman. Z widocznym skutkiem. Z takiego głuchego telefonu zrodziło się wiele problemów, bo dość często albo Izrael, albo Iran nie doszacowały wartości przeciwnika, przeceniły własne siły. Widać teraz, że strony prowadzą ostrożne działania wojenne, które mogą zamienić się w tzw. zwykłą wojnę.

– Według rankingu Global Firepower Iran ma większy potencjał militarny od Izraelu. Wyprzedza go w tym zastawieniu o trzy miejsca…

– Tak jest nominalnie, na papierze. A to dlatego, że irańskie siły zbrojne dysponują zasadniczo przestarzałym sprzętem. Na przykład: ma więcej czołgów niż Izrael, tylko nie wiadomo, ile z nich jest sprawnych…

– Nawet jakby miał wszystkie na chodzie i wszystkie były nowoczesne, to Teheran nie rzuci ich na Izrael, tak samo, jak izraelskie Merkavy nie będą rozjeżdżały Iranu…

– Podobna ocena dotyczy potencjału irańskiego lotnictwa. A ono byłoby wykorzystane w wojnie. Na papierze Iran ma więcej samolotów. I co z tego, skoro są one już, zasadniczo, przestarzałe. Daleko im do F-35, które ma izraelskie lotnictwo, dlatego też Iran tak zabiega o kontrakt na dostawy Su-35, bo w istocie nie ma żadnej platformy zdolnej do obrony ich przestrzeni powietrznej przed myśliwcami najnowszych generacji.

Marcin Krzyżanowski: "Reakcja Zachodu powoduje, że sami wpychamy Iran w objęcia Rosji" [Raport Walczaka]

– Z grubsza ujmując: Izrael jest militarnie mocniejszy od Iranu…

– Nie do końca. Rzecz w tym, że Iran postawił na pociski rakietowe i bezzałogowce i ma ich bardzo dużo. Sam Hezbollah ma ponad sto tysięcy pocisków różnego typu, oczywiście nie dalekiego, ale krótkiego zasięgu. A to zupełnie do trafienia Izraela wystarcza. Wystarczająco dużo, by można było przesycić nimi izraelską obronę i jej Żelazną Kopułę.

– Która w październiku nie do końca była skuteczna wobec ataku rakietowego Hamasu…

– Jakby sprawdziła się, gdyby doszło do jeszcze większego ataku, od tego z 7 października zeszłego roku? Iran nie chce angażować w działania swoich skrzydłowych, choćby tego najważniejszego: Hezbollahu. Iran ma nad Izraelem przewagę terytorialną. Korzysta z tzw. głębi strategicznej, czyli z tego, że ma swoje organizacje polityczne, czyli franczyzy Hezbollahu, w Iraku. Iran to ogromny kraj i niesamowicie ciężki do zaatakowania. Dlatego mówi się, że Izrael, jeżeli zaatakuje Iran, to będzie musiał użyć pocisków rakietowych rozwijających takie szybkości, by nie mogłyby być zestrzelone przez irańskie systemy plot, jak Buk i Tor. W takim przypadku skutecznymi mogłyby być rosyjskie S-300 i jej irańska wersja: Bavar 373. W obronie Iranowi mogłyby pomóc ich systemy walki radioelektronicznej. Dzięki współpracy z Rosją bardzo je rozbudowano. Jednak tak na dobrą sprawę Iran nie przegra starcia z Izraelem. Iran jest przygotowany do tego, by „oberwać” od Izraela bardziej niż Izrael „dostanie” od niego. Oni taką postawę mają zawartą w kodzie kulturowym.

– Dla rządu izraelskiego odpowiedź na irański atak jest obowiązkowa…

– Izrael w kodzie kulturowym nie ma porażki..

– Irańczycy również.

– Iran ma…

– No tak, nie wygrał wojny z Irakiem. OK, ale to było dawno temu, a teraz irańskie dowództwo mówi, że jeśli Izrael odpowie odwetowym atakiem, to Iran tak zareaguje, że ten z 13 kwietnia będzie można określić jako „umiarkowany”.

– Może tak być.

– USA twierdzą, że nie zamierzają uczestniczyć w izraelskich działaniach ofensywnych. Tylko czy odwet na odwet będzie działaniem „defensywnym” czy „ofensywnym”? Jak pan wyobraża sobie irańską kontrę? A może rakiety nie będą fruwały, tylko Iran zablokuje cieśninę Ormuz?

– Obecnie jej nie zablokuje, a to dlatego, że największym odbiorcą irańskich węglowodorów są Chiny. Jeśli Teheran zdecydował się na zajmowanie obcych statków, to musiałby liczyć się z tym, że jego jednostki też będą zajmowane. Blokada cieśniny, zajmowanie statków, byłby dla Iranu ruchem wręcz samobójczym. Doświadczył tego, gdy prowadził blokadę podczas wojny z Irakiem. I jak posunął się o jeden krok za daleko, to wszyscy zaczęli wspierać Irak. Teheran mógłby blokować cieśninę tylko w jednym przypadku: gdyby doszło do amerykańskiego desantu na irańskie wyspy.

A wracając do pytania: „jak sobie wyobrażam…”. Prognozuję następująco: Izrael i Iran będą wymieniali się teraz ciosami. Kraje tego regionu będą zobligowane do opowiedzenia się po którejś stronie. Z drugiej strony państwa arabskie, po tragedii w Strefie Gazy, nie są skore do wchodzenia w jakieś sojusze z Izraelem. Żeby zapomnieć o tym, co stało się w Gazie musi minąć jedno pokolenie...

– Wojna nie wybuchnie za dwadzieścia lat, ale za dwa tygodnie, albo za dwa miesiące…

– Do potężnej wojny na Bliskim Wschodzie dojdzie za dwadzieścia lat, dlatego, że populacja Iraku podwoi się, a państwa tego regionu walczą, tak naprawdę, o ten potencjał demograficzny. Jeżeli Iran będzie miał po swojej stronie i prawie dodatkowe 80 mln ludzi, to… sam pan rozumie, czym to się skończy.

– Za dwie dekady, to mnie już na świecie nie będzie, więc wolę myśleć o tym, do czego mogę dożyć. Czasem w tej irańskiej geopolityce nie idzie o programowe wymazanie państwa izraelskiego z mapy, ale o uzyskanie przywództwa w świecie islamu? Islamska Republika Iranu to państwo szyickie, a szyici to jakieś od 10 do 15 proc. muzułmanów, wśród których 10 proc. stanowią Arabowie...

– Iran od czasów inwazji amerykańskiej na Irak mniej więcej odbudował szachownicę wpływów, którą miał w czasach… wczesnego średniowiecza. Tak, Iran walczy o przywództwo w świecie islamu, ale nie chce fizycznie zniszczyć Izraela, choć głosi zgoła coś odwrotnego. Iranowi idzie o to, by Izrael dokonał samoprzekształcenia łamanego przez samozagładę i chcą doprowadzić do powtórki ze scenariusza południowoafrykańskiego. Chcą tak odwrócić sytuację, by w gettach byli Żydzi a nie Palestyńczycy.

– Ciekawa prognoza, ale nie z perspektywą na rok lub dwa. Raczej bardzo dalekosiężna.

– I dlatego teraz będzie „tylko” wymiana ciosów i w końcu Amerykanie będą musieli powiedzieć Izraelowi: dość! Nie można zapominać, że Iran cały czas zbija kapitał polityczny na… Izraelu. Im jest on brutalniejszy, im więcej zginie ludzi, tym Iran więcej zyska. Nawet Arabia Saudyjska też uważa, co uważa Iran – że świat zachodni zamknął się na tragedię w Gazie.

Obie wojujące strony próbują wykalkulować odpowiednią odpowiedź. Na odpowiedź. Problem w tym, że w pewnym momencie dochodzi do błędów w tych kalkulacjach, co prowadzi do tego, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Gdyby Iran poczuł nóż na gardle, to dokona próbnej detonacji jądrowej na swoim terytorium, a nie w Korei Północnej – bo są takie hipotezy, że tam już odbył się irański test jądrowy...

Sonda
Dojdzie do wojny między Izraelem a Iranem?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki