Czy Franciszek wierzył, że apelami o pokój może zatrzymać wojnę?
Dzień przed rosyjską agresją, w ówczesnym Twitterze, Franciszek zamieścił takie przesłanie: „Zachęcam wszystkich, aby przypadająca 2 marca Środa Popielcowa była dniem postu w intencji pokoju: wierzący niech oddadzą się intensywnej modlitwie i postowi. Niech Królowa Pokoju zachowa świat od szaleństwa wojny”.
Nieco wcześniej, 1 stycznia 2022 r., na okoliczność 55. Światowego Dnia Pokoju, Franciszek w orędziu stwierdził: „Chciałbym zaproponować tutaj trzy drogi na rzecz budowania trwałego pokoju. Przede wszystkim dialog międzypokoleniowy, jako podstawa realizacji wspólnych planów. Po drugie, edukacja jako czynnik wolności, odpowiedzialności i rozwoju. Wreszcie, działania na rzecz pełnej realizacji ludzkiej godności. Są to trzy elementy niezbędne do „powstania ugody społecznej”, bez której każdy projekt pokojowy jest niespójny…”.
Warto zacytować jeszcze jeden fragment z tego orędzia. Otóż Franciszek uznał mniej więcej, że nie ma pokoju bez dialogu. We wspomnianym orędziu wskazał, że „Dialog oznacza słuchanie siebie nawzajem, konfrontowanie się, zgadzanie się i podążanie razem. Wspieranie tego wszystkiego między pokoleniami oznacza spulchnianie twardej i jałowej gleby konfliktu i odrzucenia, aby uprawiać tam nasiona trwałego i wspólnego pokoju”.
24 lutego wybuchła wojna. Jak ktoś myślał, że apele Franciszka ją zatrzymają, to się srogo pomylił. Można tylko zgadywać, czy w skuteczność pokojowego przesłania wierzył sam jego autor. Franciszek nie zraził się niepowodzeniem, zabiegając – na wszelkie możliwe sposoby – o pokój na Ukrainie. Tymi działaniami wzbudził nadzieję wśród Ukraińców. A gdy Franciszkowi nie udało się doprowadzić już nawet nie do pokoju, ale do rozmów o nim, to zalała go fala krytyki. Ganiący papieża zdaje się, uwierzyli w legendarną siłę Watykanu.

Franciszek był gotów osobiście zabiegać o pokój w Moskwie
30 czerwca 2022 r. Franciszek po raz kolejny – powtórzę: po raz kolejny – choć nie bezpośrednio, potępił Moskwę za prowadzenie „okrutnej i bezsensownej wojny”.
4 lipca przez świat przeszła sensacyjna wieść: Franciszek przymierza się do wizyty w Kijowie i Moskwie. O swoich planach wypowiedział się w 90-minutowym wywiadzie dla agencji Reutera.
Wkrótce Vatican News w depeszy zapodały: „Papież ujawnił, że watykański sekretarz stanu kontaktował się w tej sprawie z szefem rosyjskiej dyplomacji Ławrowem. Franciszek chciał pojechać do Rosji już kilka miesięcy temu, lecz Moskwa odpowiedziała, że nie jest to właściwy moment. Jego zdaniem teraz coś może się zmienić. Papież powiedział, że najpierw chce pojechać do Moskwy, a potem do Kijowa. Liczy, że Putin 'da mu małe okno, by służyć pokojowi'”.
Co z tej próby bezpośredniej interwencji (i następnych) wyszło, wszystkim jest wiadome.
Nie brakowało (i nadal nie brakuje) tych, którzy te niedoszłe do skutku pielgrzymki za pokojem uznali za klęskę Franciszka i dowód jego niemocy. Taka krytyka przykryła inne, wcześniejsze fakty świadczące, że 266. papież czynił, co mógł, by zastopować wojnę.
Krytycy zapomnieli, że od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Franciszek wielokrotnie wzywał do zakończenia działań wojennych, komunikował się z ukraińskimi uchodźcami, a nawet osobiście – łamiąc protokół i narażając się na powódź krytyki – odwiedzał rosyjską ambasadę w Watykanie. Włoskie media podały, że w ciągu dwóch miesięcy wojny Rosji z Ukrainą papież Franciszek trzykrotnie prosił Putina o zapewnienie humanitarnego korytarza ewakuacji ludności cywilnej z Mariupola…
Dla Franciszka wojna była dramatem całej ludzkości, a nie tylko jednej z jej stron
Były wydarzenia autorstwa Franciszka, które zdawały się w swej istocie bardziej kontrowersyjne niż on sam. Protesty Ukraińców wywołała papieska decyzja o tym, że w Drodze Krzyżowej przy Koloseum uczestniczyć będą – ramię w ramię – Rosjanka i Ukrainka. Miały wygłosić tekst rozważań, który te protesty jeszcze bardziej wzmocnił. Tekst, pod wpływem protestów dyplomatycznych Kijowa, złagodzono. Niesmak pozostał.
24 sierpnia 2022 r., podczas audiencji generalnej, Franciszek nawiązał do zamachu na Darię Duginę, córkę Aleksandra Dugina – głównego ideologa rosyjskiego neoimperializmu. Wyraził się wówczas, że „niewinni ludzie płacą za wojnę”.
Kontrowersyjna była również opinia, w której Franciszek za przestępców uznał handlujących bronią i zarabiających na wojnie. „Oni mordują ludzkość” – powiedział o tego rodzaju biznesmenach. Ma się rozumieć, krytyka była olbrzymia. Bo jak to, że niby ci, co dostarczają broń broniącej się Ukrainie, „mordują ludzkość”? Oburzeni zapomnieli o jednym…
Otóż postrzegali Franciszka przede wszystkim jako głowę państwa Watykan, jako polityka. Zapomnieli, że w tzw. pierwszej kolejności papież jest owszem, głową, ale Kościoła Powszechnego. Jako duchowny – i na dodatek zakonnik (jezuita) – w swym działaniu kierował się także nauczaniem Jezusa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.
Nie da się ukryć, że laikowi trudno jest zaakceptować to, że dla Franciszka, w jego postrzeganiu świata, w jego życiowej filozofii, wojna – jakakolwiek wojna – była dramatem całej ludzkości. Nie tylko jednej z jej stron.
Jeśli krytykujesz Franciszka za to, czego nie zrobił dla zatrzymania wojny rosyjsko-ukraińskiej, może będziesz miał na uwadze nie tylko to, co powyżej podałem, ale i to, że w tym czasie jeszcze mniej dla przerwania dramatu uczynili wielcy politycy, dysponujący większymi możliwościami od watykańskiego państwa i biskupa Rzymu?