Odkąd Ukraina broni swojej niepodległości, papież co jakiś czas wygłasza tezy, które są uznawane przez sprzyjających Ukrainie za co najmniej mocno dyskusyjne. Zarzuca się Franciszkowi, że zbyt delikatnie potępia rosyjska agresję. Potop krytyki wylał się na papieża w kwietniu, gdy – wedle wcześniejszych planów – przy krzyżu, w przedwielkanocnej procesji, miały kroczyć Ukrainka i Rosjanka. Krytycy zarzucają Franciszkowi, że nie angażuje się na miarę potrzeb w dyplomatyczne rozwiązani konfliktu. Pamiętajmy, że Franciszek jest nie tylko głową Kościoła Rzymsko-Katolickiego, następcą Piotrowym, ale także przywódcą państwa. Co prawda najmniejszego w świecie, ale o takim potencjale sprawczym, którego mogą pozazdrościć szefowie państw i tysiąc razy większych od Watykanu. Jego służby dyplomatyczne kilka tygodni temu wypuszczały w świat (za pośrednictwem VaticanNews, na którą to agencję za moment powołamy się), że po wizycie lipcowej w Kanadzie papież prawdopodobnie uda się do Moskwy, a potem Kijowa, mediować o pokój. Już nic nie słychać o tym, by miało dojść do wizyty w Moskwie. Tymczasem w dniu święta narodowego Ukrainy, podczas audiencji generalnej, Franciszek sporo uwagi poświęcił temu państwu i jego obywatelom (notabene licznie uczestniczącym w spotkaniu z papieżem).
„Pragnę, aby podjęto konkretne kroki, by zakończyć wojnę i uniknąć ryzyka katastrofy nuklearnej w (Zaporoskiej Elektrowni Atomowej). Noszę w sercu więźniów, zwłaszcza tych, których stan jest zły. Proszę władze, aby zaangażowały się na rzecz ich uwolnienia. Myślę też o dzieciach, których tyle zostało zabitych. O wielu uchodźcach, sporo z nich jest we Włoszech. Jest tylu rannych. Tyle dzieci ukraińskich i rosyjskich stało się sierotami. Bycie sierotą nie ma narodowości. Straciły ojca albo matkę, niezależnie od tego czy są Rosjanami czy Ukraińcami. Myślę o wielkim okrucieństwie, o tylu niewinnych, którzy płacą za szaleństwo, szaleństwo wszystkich stron, bo wojna jest szaleństwem i nikt nie może powiedzieć: «nie, ja nie jestem szaleńcem». Szaleństwo wojny...“ .
Franciszek przypomniał, że należy myśleć też o innych krajach, w których trwają konflikty zbrojne. „Od ponad 10 lat trwa wojna w Syrii. Pomyślmy o wojnie w Jemenie, gdzie wiele dzieci cierpi głód. Pomyślmy o ludzie Rohindża, który przemierza świat z powodu niesprawiedliwości, bo zostali wypędzeni ze swej ziemi. Ale dzisiaj w sposób szczególny, sześć miesięcy od rozpoczęcia wojny, pomyślmy o Ukrainie i o Rosji. Oba kraje poświęciłem Niepokalanemu Sercu Maryi, która jest prawdziwą matką tych umiłowanych krajów. Niech ona, matka, spojrzy na Ukrainę, spojrzy na Rosję i niech przyniesie nam pokój. Potrzebujemy pokoju...“ .
Zapewne zrównanie Rosji z Ukrainą w wymiarze nieszczęść, które przynosi wojna, też będzie mocno krytykowane. Trzeba jednak spojrzeć na papieską ocenę z teologicznego, a może nawet filozoficznego, punktu widzenia. Wojna jest zła. I wszyscy jej ofiarami. Taką „linię programową” Franciszek prezentuje od najazdu Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Czy jest słuszna? Nie wiadomo, nikt Franciszka, jak dotąd, nie poprosił o wyjaśnienie, czy faktycznie kieruje się taką ideą, gdy komentuje to, co dzieje się na Ukrainie.
W środę również z okolicznościową homilią wystąpił w Kijowie abp Światosław Szewczuk stojący na czele Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Podajemy za VattcanNews: „...Dzisiejszy Dzień Niepodległości spędzamy na kolanach, błagając, by Bóg uchronił nas od dalszego cierpienia i obdarzył pokojem. Świętujemy nie pośród uroczystych parad i przy dźwięku dzwonów, ale wśród eksplozji rosyjskich bomb i huku armat; nie w salach koncertowych, słuchając patriotycznych pieśni, ale wśród łez, krzyku i płaczu milionów ludzi na okupowanych terytoriach i w strefach walk; a także wśród tych, którzy zmuszeni byli porzucić swoje domy i wyruszyć na uchodźczy szlak. Ale świętujemy i nie ustajemy w modlitwie, by dobry Bóg obdarował nas niepodległością, siłą i odwagą do obrony naszej ojczyzny. Dziś, jednym sercem i ustami, tu na tych kijowskich wzgórzach, wołamy: Boże, błogosław Ukrainę, nasze władze i wojsko, wolontariuszy, lekarzy, wszystkich, którzy żyją i pracują dla zwycięstwa, ratują ludzkie istnienia oraz umacniają dar wolności otrzymany od Boga…”.