Jak się okazuje, użycie broni nuklearnej przez Władymira Putina w 2022 roku, kiedy to Rosja zaczęła ponosić porażki na froncie, nie było tylko fantazją niektórych komentatorów czy najbardziej pesymistyczną prognozą analityków, ale naprawdę poważnym prawdopodobieństwem, które mogło się wydarzyć. Kwestia ta została opisana w artykule Davida Ignatiusa podsumowującego politykę Jake'a Sullivana, doradcy prezydenta USA Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego.
Rosja rozważała użycie broni jądrowej na Ukrainie
Jak pisze Ignatius, otrzymawszy informacje o rozważaniu przez Rosję użycia taktycznej broni jądrowej przeciwko Ukrainie, Sullivan uważał ten moment jako odpowiednik kryzysu kubańskiego z 1962 r. i zaprosił do Białego Domu swojego nieformalnego doradcę i politologa z Uniwersytetu Harvarda, Grahama Allisona, badacza tamtego kryzysu. Po tych konsultacjach Biały Dom zdecydował, by ostrzec Putina - za pośrednictwem listu od Bidena oraz wiadomości przekazanej przez dyrektora CIA Billa Burnsa - że USA "zniszczyłyby rosyjską armię w Ukrainie", jeśli Moskwa użyłaby broni jądrowej. Burns został wysłany też do Pekinu, by podzielić się z Chińczykami posiadanymi przez Amerykanów informacjami. Według Ignatiusa, który w tekście opierał się na rozmowach z Sullivanem i innymi oficjelami administracji, Chiny potraktowały sprawę poważnie i również ostrzegły Rosję przed tym ruchem.
Przypomnijmy, że pod koniec grudnia 2022 roku pojawiły się doniesienia, że Rosja bardzo intensywnie ma rozważać użycie broni nuklearnej na Ukrainie. Wtedy to wielu przywódców światowych wydawało oświadczenia potępiające użycie broni nuklearnej. Minister obrony Indii Rajnath Singh ostrzegł swojego rosyjskiego odpowiednika Siergieja Szojgu przed użyciem broni jądrowej lub radiologicznej na Ukrainie. Singh podkreślił, że broń jądrowa nie może być użyta przez "żadną ze stron" w tej wojnie. Z kolei ówczesny premier Chin Li Keqiangw czasie szczytu Azji Wschodniej podkreślił, że groźby użycia broni jądrowej są „nieodpowiedzialne". Również sam Xi Jinpinga wraz z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem w Pekinie oświadczyli przeciwstawiać się użyciu lub groźbie użycia broni jądrowej. Potem przywódca Chin powtórzył to stanowisko w czasie spotkania z Joe Bidenem, wyrażając swój sprzeciw użycia broni jądrowej. Musiało więc coś być na rzeczy skoro potem kilka miesięcy później Financial Times również pisał o tym, że Chin Xi Jinping osobiście ostrzegał Putina, by zaprzestał gróźb użycia broni nuklearnej w Ukrainie. Według gazety Xi miał "przemówić Putinowi do rozsądku" w czasie spotkania w marcu 2023 roku w czasie pierwszej oficjalnej wizycie Xi po rezygnacji z covidowych obostrzeń.
Wtedy jak większość komentatorów zwracała uwagę, sądzono, że informacje na temat tego, że Chiny powstrzymały Rosję przed użyciem broni nuklearnej, miały mieć na celu stworzenie pozytywnego wizerunku Pekinu oraz "zaklinacza" Putina. Jednak teraz można sądzić, że musiało być coś na rzeczy, skoro potwierdzają to kolejne doniesienia, że w Rosji na poważnie myślano nad użyciem broni nuklearnej.
USA ostrzegły Chiny ponownie o planach Rosji
Jak pisał dalej Ignatius administracja Bidena miała zachować się podobnie w lutym br., kiedy odkryła rosyjskie plany wyniesienia na orbitę Sputnika-S, broni antysatelitarnej posiadającej ładunek atomowy. Użycie takiej broni byłoby w stanie uszkodzić dużą liczbę satelitów i stanowiłoby pogwałcenie traktatu o przestrzeni kosmicznej.
Według Ignatiusa, Sullivan udzielił wówczas doradcy Putina Jurijowi Uszakowowi "surowego ostrzeżenia". "Wiemy, co zamierzasz zrobić. Uznalibyśmy to za poważne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa narodowego" - miał powiedzieć, zapowiadając, że polityką USA będzie "wyeliminowanie strategicznego efektu tej broni".
Zespół Bidena miał wówczas skontaktować się również z Chinami, których nieosłonięte satelity na niskiej orbicie okołoziemskiej też byłyby podatne na rosyjską broń. W odpowiedzi, Pekin miał przekazać Moskwie swoje niezadowolenie. Do tej pory Rosja nie zdecydowała się na umieszczenie tej broni, lecz według dziennikarza "Washington Post", sprawa będzie jednym z największych wyzwań stojących przed nową administracją Donalda Trumpa.
Jak pisze Ignatius, chęć uniknięcia nuklearnej eskalacji była jedną z głównych zasad przyświecających polityce Białego Domu. To miało być również powodem, dla którego Waszyngton zdecydował się pozostać bierny i nie pomagać Jewgienijowi Prigożynowi podczas jego buntu latem 2023 r.
Rozmówca bliski Sullivanowi powiedział dziennikarzowi, że w 2023 r. w obliczu sugestii rozpoczęcia negocjacji na temat zakończenia wojny, doradca prezydenta podjął decyzję, by "dalej wspierać Ukrainę, aby wzmocnić jej pozycję i zmniejszyć siłę bojową Rosji oraz uniknąć ryzyka eskalacji z Rosją".
"To była rozsądna, bezwzględna strategia Stanów Zjednoczonych — zniszczyć przeciwnika niskim kosztem dla Ameryki, podczas gdy Ukraina płaciła za to rachunek w krwi. Sullivan by tak tego nie opisał, ale taki był praktyczny efekt. (Henry) Kissinger byłby zadowolony" - skomentował Ignatius nawiązując do słynnego, nieżyjącego już sekretarza stanu USA.
"Jeśli jesteś doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, a społeczność wywiadowcza twierdzi, że ryzyko użycia broni jądrowej jest poważne, nie możesz sobie pozwolić na to, by to zignorować. To jest różnica między siedzeniem na tym miejscu a niesiedzeniem na tym miejscu" - tłumaczył Sullivan.
Jak więc widzimy mogło być naprawdę blisko jeśli chodzi o użycie broni nuklearnej na Ukrainie. Pytanie teraz brzmi czy po głowie rosyjskiego przywódcy nadal chodzi ten plan?