Czołgi Sherman, T-34, K1 i haubica K9. Ekspozycja pancerna muzeum w Seulu

2024-04-26 5:59

Kiedy komuniści z północy uderzyli przy wsparciu słynnych czołgów T-34, koreańska armia miała dosłownie zero własnych pojazdów tej klasy. Dlatego czołgi i inne pojazdy pancerne zajmują ważne miejsce w odwiedzonym przez nas seulskim muzeum wojny, czy raczej War Memorial of Korea (Koreańskim Pomniku Wojny). Zapraszam do relacji z tego ciekawego obiektu.

Spis treści

  1. „Czołgi Tygrysy” kontra T-34-85
  2. Od Piekielnego Kota po „Organy Stalina”
  3. Dziedziniec pełen skarbów
  4. Pierwszy K9 i „Baby Abrams”

Muzeum znajduje się w stolicy Republiki Korei, w seulskiej dzielnicy Yongsan-gu. The War Memorial of Korea został otwarty w 1994 roku na terenie dawnej kwatery głównej koreańskich sił zbrojnych. Nic dziwnego, że w kraju będącym oficjalnie w stanie wojny od 74 lat jest to budowla ogromna i naprawdę majestatyczna. Prowadzi do niej szeroka aleja, na której upamiętniono bitwy wojny koreańskiej, a przed wejściem stoją maszty z flagami wszystkich krajów, których żołnierze brali udział w tym konflikcie.

Ale z perspektywy turysty, szczególnie tak jak my, zainteresowanego wojskiem, o wiele ciekawsza jest ekspozycja pełna pamiątek tego konfliktu. Zarówno sojuszników, jak też zdobytych na Koreańczykach z północy. Jednym z ciekawszych eksponatów jest umieszczony przeze mnie na pierwszym zdjęciu „czołg-tygrys”.

„Czołgi Tygrysy” kontra T-34-85

Centralny element wewnętrznej ekspozycji, jak też istotną część tego co zobaczymy na muzealnym dziedzińcu, to czołgi. Odegrały one ważną rolę w początkowej fazie Wojny Koreańskiej. W 1950 roku chińskie T-34 z długimi armatami 85 mm były całkowitym zaskoczeniem dla Koreańczyków, którzy jak napisałem na początku, mieli w tym czasie w swojej armii okrągłe zero czołgów. Zasługą dobrze opancerzonych i uzbrojonych pojazdów były w dużej mierze początkowe sukcesy komunistów.

Odpowiedzią na pancerne potwory rodem z Rosji było dopiero przybycie amerykańskiej armii i jej czołgów. Od pamiętających wojnę M4 Sherman czy M24 Chaffe, po znacznie nowocześniejsze M46 Patton. Jednym z ciekawszych eksponatów jest właśnie pojazd tego typu z wymalowaną na przednim pancerzu tygrysią paszczą, który umieściłem na tytułowym zdjęciu tego artykułu. Wiąże się z nim ciekawa historia.

Otóż w całej Azji używany jest kalendarz księżycowy, zgodnie z którym w 1950 roku zaczął się rok tygrysa. Ponieważ jest to jedno z najbardziej przerażających stworzeń, amerykańscy eksperci od wojny psychologicznej uznali, że tak pomalowane czołgi, szczególnie w roku tygrysa, przerażą przesądnych chińskich żołnierzy. Podobny pomysł stał za popularnym w Azji od czasu II wojny światowej zwyczajem malowania paszcz tygrysów czy rekinów na samolotach bojowych.

W 1950 roku pomalowano w ten sposób wiele czołgów, umieszczając mniej lub bardziej udane wizerunki na przednich pancerzach pojazdów, ale skutek był raczej mizerny. Tygrysie paszcze nikogo nie przerażały, ale jasny pysk i jaskrawe kolory stanowiły świetny punkt dla celowniczych armat przeciwpancernych. Dlatego szybko zrezygnowano z tego pomysłu, ale „czołgi tygrysy” stały się jedną z ikon tej wojny.

Od Piekielnego Kota po „Organy Stalina”

Obok M46 z tygrysią mordą stoi równie ciekawy pojazd, niszczyciel czołgów M18 Hellcat, który powstał w czasie ii wojny światowej i łączył słaby pancerz i otwartą od góry wieżę z potężną armatą przeciwpancerną. Aby nieco skompensować wady Hellcata, dodano mu opancerzony ”daszek” zamykający wieżę od góry, szczególnie przydatny w górzystym terenie Korei. Jednak słaby pancerz przedni, spora wada w walce w górach, spowodował szybkie wycofanie tych pojazdów z frontu.

Czołgi obu stron: T-34-85 i M4A3E8 Sherman

i

Autor: Juliusz Sabak

Centralny element sali poświęconej wojnie w Korei zajmuje zdobyczny T-34 i amerykański M4 Sherman. Pojazdy najliczniej stosowane na początku wojny. Na wewnętrznej ekspozycji można zobaczyć też sprzęt zdobyty na przeciwniku, taki jak działo samobieżne SU-100 czy słynną wyrzutnię „Katiusza”. Są też bardziej egzotyczne pojazdy, jak należący do piechoty morskiej transporter opancerzony-amfibia LVT-3C, albo pancerne limuzyny przywódców Republiki Korei z tego okresu.

Dziedziniec pełen skarbów

Jednak najbardziej spektakularna, choć przez to ściśnięta i trudna do eleganckiego sfotografowania, jest ekspozycja skryta na tylnym dziedzińcu muzeum. Tutaj królują eksponaty z kolejnych lat. Rakiety, czołgu, samoloty, pojazdy opancerzone. W tym tekście skoncentrujemy się na tych ostatnich. A pancernych skorup na gąsienicach tu nie brakuje.

Zacząć można choćby od ustawionych w jednym rzędzie różnych wersji pojazdu M113, „konia roboczego” wielu sojuszników USA. Mamy tu klasyczne pudło M113, pojazd dowodzenia M577, ale też koreański pojazd K200, będący próbą przekształcenia „aluminiowego pudła” w coś bardziej przypominającego lekki bojowy wóz piechoty.

Obok małego, zgrabnego K200 stoi prawdziwy potwór. Przeznaczony do desantów morskich transporter LVTP-7 (nazywany też AAV-7), z wymalowaną na przedzie paszczą rekina. Motyw rekinio-tygrysi powtarza się zresztą na kilku pojazdach. Moją uwagę zwróciły jeszcze dwa ciekawe pojazdy. Jeden dobrze już znany w Polsce i drugi, niemal całkowicie nieznany.

Pierwszy K9 i „Baby Abrams”

Pierwszy z nich to prototyp haubicy samobieżnej K9, który godnie prezentuje się w muzeum. Obserwując go, można prześledzić pewne widoczne gołym okiem zmiany, który od tego czasu wprowadzono w tej konstrukcji. Dokładnie naprzeciwko K9 stanął pierwszy produkowany całkowicie w Korei czołg, oznaczony oczywiście K1. Jest to bezpośredni przodek wozów K2, który nada jest w służbie. Co prawda jest sukcesywnie zastępowany przez K2 Black Tiger, ale wszystkie pojazdy specjalistyczne, które mogli państwo zobaczyć w mojej relacji w koreańskiego poligonu, bazują n podwoziu wozów K1.

Patrząc na sylwetkę K1 można pomyśleć o innym czołgu wprowadzonym niedawno do polskiej armii, a mianowicie amerykańskim M1 Abrams. I nic w tym dziwnego, gdyż co prawda K1 był produkowany w Korei, ale zaprojektowała go ta sama amerykańska firma, w której powstał M1 Abrams. Dlatego K1 wygląda jak mniejszy kuzyn amerykańskiego czołgu i bywa nazywany „Baby Abrams”. Ma bardzo podobny kształt, ale jest mniejszy i lżejszy. Jego pancerz boczny jest słabszy a przedni niemal równie potężny jak w starszym bracie z USA.  Było to niezbędne, aby dostosować go do koreańskich dróg i mostów.

Na tym nieco humorystycznym wątku kończę oprowadzanie państwa po ekspozycji pojazdów w koreański Muzeum Wojny. Natomiast zapraszam na część drugą, która pojawi się niebawem na naszym portalu i będzie przedstawiać temat co najmniej równie ciekawy, a mianowicie samoloty i śmigłowce. Znalazło się tu miejsce dla myśliwca F-86 Sabre, ale też dla śmigłowców Sioux, znanych wszystkim fanom serialu MASH. Ale o to już całkiem inna historia.

Sonda
Który pojazd kojarzy ci się z wojną w Korei?
Listen on Spreaker.