Teoretycznie rzecz biorąc tzw. bombę A, czyli ładunek jądrowy na bazie plutonu lub uranu (wzbogaconych) może zbudować student fizyki. Tyle w internetach, ale więcej w tym stwierdzeniu jest fikcji niż prawdy. Do zbudowania broni A potrzeba wiedzy i umiejętności nie jednego studenta, ale ogromnego zespołu naukowców. No i jeszcze większego finansowania. Takimi możliwościami dysponuje Islamska Republika Iranu.
GDYBY UDAŁO SIĘ JEJ TE MOŻLIWOŚCI WYKORZYSTAĆ...
efektywnie, to… Bóg raczy wiedzieć, jaki byłby tego wpływ na sytuację geopolityczną, ale z pewnością pierwszym państwem, które by na to stosownie zareagowało byłby Izrael. Na tzw. wieści o tym, że Iran pracuje nad bronią A, Izrael już aktywnie reagował. Bardzo stanowczo. 6 września 2007 r. jego myśliwce F-15E i F-16 Sufa przeprowadziły udany atak rakietowo-bombowy na tajną, syryjską instalację jądrową w ośrodku al-Khibar w prowincji Dajr az-Zaur. Była to operacja „Orchard” (Ogród). Dodajmy, że nalot na instalacje jądrowe (prawdziwe lub domniemane) w Iraku Izraelczycy też przeprowadzili.
A dlaczego w Syrii? A dlatego, że budowę reaktora finansował Iran. Ten reaktor miał służyć do pozyskania plutonu z naturalnego uranu. Do wyprodukowania jednej bomby lub głowicy bojowej z plutonu uzyskanego z uranu naturalnego potrzeba tylko od 4 do 6 kg plutonu, podczas gdy ta druga metoda, o wiele droższa i bardziej skomplikowana, wymaga od 20 do 25 kg wzbogaconego uranu. Tyle powtórki z historii. Wracamy do czasów współczesnych.
WIDOCZNIE IZRAELSKA AKCJA PRZEMODELOWAŁA...
irański program jądrowy i teraz – to są czyste domniemania, wróżenie z fusów, jeśli pogląd oparty jest na źródłach otwartych – w tzw. grze pozostał li tylko uran. Jeszcze jedna wstawka z historii. Z dwóch bomb zrzuconych w 1945 r. jedna była uranowa (Hiroszima), druga Nagasaki) – plutonowa. Dlaczego Amerykanie nie poprzestali na pierwszej? Niechaj Czytelnicy Portalu Obronnego sami odpowiedzą, sobie, na to pytanie. Wracamy do współczesności. Koniec historycznych wrzutek.
Zatem Reuters przypomina, że od czasu opublikowania (4 września) ostatniego raportu Agencji, irańskie rezerwy uranu wzbogaconego do 60 proc. wzrosły o 6,7 kg. Do wykorzystania militarnego potrzeba uranu wzbogaconego do 90 proc.
Zatem, jeśli jest jak jest, jak twierdzi MAEA, Iran jest w tzw. drugiej połowie realizacji pomysłu do przemysłu. Żeby jednak Islamska Republika Iranu nie dołączyła do elitarnego klubu posiadaczy broni jądrowej i nie miała możliwości jej wykorzystania przeciwko Izraelowi (z grubsza ujmując), to takim zabezpieczeniem dla świata jest (albo raczej: miała być) umowa nuklearna zawarta w 2015 r. To JCPOA, czyli The Joint Comprehensive Plan of Action.
Ogólnie określając: Iran zgodził się, że nie będzie wzbogacał uranu do poziomu wyższego niż 3,67 proc., a w zamian za takie zobowiązanie zniesiono nałożone nań międzynarodowe sankcje gospodarcze, za to, że chciał zmajstrować sobie broń A. I wszystko w tzw. temacie było jako tako OK, do czasu. Gdy USA jako jeden z sygnatariuszy układu (tzw. dużego klubu nuklearnego i Unii Europejskiej) wycofały się z JCPOA, to Iran poczuł się uwolniony z jego okowów. Układ był zawarty z udziałem USA, ale Teheran w bieżących pracach zespołu nie wyraził zgody na uczestnictwo w nich… Stanów Zjednoczonych. Gdyby ktoś zapomniał: dla Iranu USA i Izrael to wrogowie ex quo numer jeden.
UKŁAD WIĘC JEST DZIŚ MOCNY TYLKO FORMALNIE...
No to po co go zawarto? Państwa-strony obawiały się, że działania Iranu mające na celu uzyskanie statusu państwa posiadającego broń nuklearną, mogą wpędzić region w nowy kryzys. A jeśli wywołają coś takiego na Bliskim Wschodzie, to istnieje niebezpieczeństwo, że kryzys z regionalnego przejść może w stan globalny.
JCPOA zawarto także na tzw. wszelki wypadek działań natury prewencyjnej Izraela wobec Iranu. Obawiano się, że mogą one wywołać reakcje ze strony libańskiego Hezbollahu lub doprowadzić do zakłócenia w transporcie ropy w Zatoce Perskiej. Istotnym powodem było także i to, że Arabia Saudyjska sygnalizowała, że jeśli Iran wejdzie w posiadanie broni A, to ona też to będzie chciała uczynić.
Skoro MAEA bije na alarm (nie po raz pierwszy), to znaczy, że wszelkie zobowiązania, które wziął na siebie Iran w roku 2015, nie bójmy się określać tego stanu wprost i bezpośrednio, szlag trafił! Kiedy Iran może wejść do klubu A, o tym wiedzą, albo raczej zakładają, że wiedzą, służby „tajne, widne i dwu-płciowe”.
Rodzi się przy tym jedno pytanie: w jakiż to sposób Korea Północna weszła do grona dysponujących bronią jądrową, skoro społeczność międzynarodowa (czytaj: duży klub A) tak bardzo stara(ła) się, by nie przybywało w świecie dysponentów broni jądrowej?