Gdyby przeprowadzić reprezentatywny sondaż i postawić w nim pytanie: „Kto rozpętał II wojnę światową?”, to znamienita większość respondentów odpowiedziałaby: Niemcy i Adolf Hitler.
UKŁAD O NIEAGRESJI BYŁ PRZYKRYWKĄ DLA TAJNYCH USTALEŃ
O CCCP i Stalinie wspomniałoby kilka procent. I to nie tylko dlatego, że dekady rządów komunistycznych (jeśli władzę sprawuje partia marksistowsko-leninowska, to nie są to rządy socjalistyczne – to tytułem wyjaśnienia) przedstawiały Sowiety w charakterze obrońców światowego pokoju, wybawicieli od nazizmu, a nie jako dolewającego benzynę do ognia.
Do powszechnie panującego osądu, że to Hitler rozpętał II WŚ, należałoby dodać jeszcze dwa. Drugi: II WŚ to dzieło Hitlera i Stalina. Trzeci: jej kreatorem jest Stalin.
Pierwszy pogląd jest racjonalny wyłącznie dla miłośników idei Marksa i Lenina. W kwestii drugiej i trzeciej tezy można polemizować. Jedno jest pewne: bez paktu Hitler-Stalin nie byłoby 1 i 3 września.
Stalin, do 1938 r. zdeklarowany antynazista, postanowił zaprzyjaźnić się z hitlerowskimi Niemcami (nie używam przymiotnika „nazistowskimi”, bo tylko w III Rzeszy istniał nazizm, zradykalizowana wersja faszyzmu).
Paktem o nieagresji między Niemcami a Związkiem Radzieckim podpisano w Moskwie i miał obowiązywać przez 10 lat z możliwością przedłużenia. Polska też podpisała, znacznie wcześniej, taką umowę. Sowiecka propaganda wypominała II RP to porozumienie, jako przykład kolaboracji z III Rzeszą… Można powiedzieć: przygania motyka gracy. Jednak polityka nie opiera się na ludowych porzekadłach, ale realizacji własnych interesów. Można więc powiedzieć, że pakt z 23 sierpnia 1939 r. był zyskowny dla obu stron, a gdy uwzględni się postanowienia tajnego protokołu do niego, to – w mojej opinii – więcej na sojuszu tyranii zyskała ta z sierpem i młotem.
Gdyby ktoś zapomniał: Polskę podzielono na pół (jesienią dokonano korekt tego rozbioru), państwa nadbałtyckie dostały się pod wpływy Moskwy, a rumuńska Besarabia miała stać się radziecką.
ZWIĄZEK SOWIECKI MIENIĄC SIĘ OBROŃCĄ POKOJU, BYŁ SOJUSZNIKIEM III RZESZY
A dlaczego więcej zyskała w tym interesie Moskwa? Jasne, można postawić takie pytanie. Odpowiadam skrótowo (wyczerpująco to grube tomiska analiz temu poświęcono). Hitler musiał czymś zapłacić CCCP za dostawy surowców. Nie tylko gotówką. Stąd też te dzielnie skóry na żywym niedźwiedziu, czyli terytorialne darowizny. Hitler je sprezentował Moskwie, bo był przekonany, że wkrótce je odbierze. Z nawiązką. Stalin, który głupi (jak się niektórym wydaje – bo jak komunista, to musi być tępakiem) nie był, czytał „Mein Kampf”, więc wiedział, co Hitler zamierza.
A tam stoi, czarno na białym, że wrogiem numer jeden oprócz „światowego żydostwa”, jest komunizm. To po pierwsze. Po drugie: Stalin miał świadomość, że III Rzesza chce być „über alles in der Welt , co było sprzeczne z dekalogiem komunizmu, że to on ma opanować cały świat. Polecam zobaczyć, jak wygląda godło CCCP. Ten ziemski glob nie znalazł się w nim przypadkowo. Stalin wiedział, że dwóch władców świata nie może być na tym łez padole.
Postanowił się z konkurentem „zaprzyjaźnić” i wykorzystać go dla swoich celów. Hitler też nie był w ciemię bity i wiedział, że bez dostawy surowców, zwiększenia potencjału gospodarczego i nowej siły roboczej, to „die ganze Welt” nie będzie niemiecki. Dlatego też przyjął propozycje Sowietów i też się z nimi „zaprzyjaźnił”. Wiedział bowiem doskonale, że jak zwojuje zachodni świat, to Moskwa odda mu z nawiązką to, co jej , na chwilę, podarował wódz 1000-letniej Rzeszy.
W 1939 R. NA SOJUSZU KOMUNISTÓW Z NAZISTAMI WIĘCEJ ZYSKALI CI PIERWSI
Można więc stwierdzić, że tawariszcz Stalin i Parteigenossen Hitler osiągnęli efekt synergii. Przynajmniej tak myśleli w 1939 r. Stalin przystąpił do zajmowania „swojej” połówki Polski wtedy, gdy już miał wiedzę o tym, że zachodni alianci Rzeczypospolitej nie pójdą na Rzeszę. Zwlekał z angażowaniem Armii Czerwonej w podział Polski. Tym samym zaoszczędził na kosztach tej „wyzwoleńczej” (można byłoby dziś nazwać się specjalną wojskową) operacji, zyskując to, co miał zyskać. A na dodatek światu przedstawił się, jako Józef „Zbawiciel”. Bo przecież wszedł do Polski, by chronić Ukraińców i Białorusinów przed chaosem, jaki miał powstać po upadku państwa polskiego.
Jednak Stalinowi szło nie tylko o zwiększenie populacji ludzi radzieckich. Z punktu widzenia sowieckiej doktryny politycznej sojusz z III Rzeszą była dla „państwa robotników i chłopów” dobrym „dilem”. Ich wąsaty przywódca wykreował Hitlera na podpalacza (na początek) Europy, dostał od Niemiec prawie za darmo ponad 300 tys. km kw. terytoriów, skierował je na bezpośrednią konfrontację z Francją (i w drugiej kolejności – z Wielką Brytanią). I tu na moment stop.
Bo ten ostatni manewr Iosifowi Wissarionowiczowi Dżugaszwiliemu nie do końca wyszedł po myśli. Francuzi mieli (jak w I WŚ) stawiać znacznie dłuższy opór Niemcom. Jedni i drudzy mieli się wykrwawiać, a ich państwa miały się osłabiać. Po to, by bystryje tanki Armii Czerwonej i jej bajcy dotarliby, stosunkowo tanim kosztem, nie tylko do Berlina, ale i do Paryża, by tam zawiesić czerwone flagi.
Zatem Stalinowi nie było w graj, że Francja padła po 6 tygodniach. Nadal był jednak zadowolony z komitywy z III Rzeszą. Bowiem poprzez aneksję ok. 51 proc. obszaru II RP skrócił Armii Czerwonej dystans do Berlina o ok. 250 km. Te 200, 250 km miało strategiczne konsekwencje latem 1941 r. Gdyby nie to Hitler byłby pod Moskwą przed jesiennymi roztopami i wczesnym mrozami…
I to między innymi z tego powodu w CCCP i Rosji pakt Ribbentrop-Mołotow ma pozytywne notowania. Choć tak opiniujący zapominają, że co prawda CCCP zyskał to i owo, ale stracił przez ten sojusz dziesiątki miliony „ludzi radzieckich”. Chyba, że hasło „ludzi u nas dużo” (jak powiedział swego czasu Stalin) usprawiedliwia śmierć milionów...
Listen on Spreaker.