Czy Janek Kos był także ofiarą sowieckich deportacji po 17 września roku 1939?

2023-09-16 17:39

To co wydarzyło 17 września 1939 r. jest u nas znanym rodziałem polskiej historii. O tym, co działo się po tym, jak pół Polski przyłączono do Związku Radzieckiego, wie już znacznie mniej. Co najmniej 400 tys. „byłych obywateli Polski” zesłano na zimną północ Rosji i do Kazachstanu. Szacuje się, że dla jednej czwartej był to, mniej lub bardziej odroczony w czasie, wyrok śmierci – przypomina dr JERZY ROHOZIŃSKI, historyk Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami Instytutu Pileckiego.

dr Jerzy ROHOZIŃSKI, Instytut Pileckiego

i

Autor: Instytut Pileckiego

Portal Obronny – Jak to się stało, że Janek Kos, z „Czterech pancernych…” ni stąd, ni zowąd znalazł się w tajdze sowieckiego Dalekiego Wschodu?

Jerzy Rohoziński: – Dobre pytanie. Autorzy filmu, zgodnie z obyczajami i polityką PRL, nie udzielają widzowi odpowiedzi na takie pytanie. W czasach Polski Ludowej nie wiadomo było, skąd i jak Polacy znaleźli się na terenie Związku Sowieckiego. Część społeczeństwa wiedziała, że gdyby nie było sowieckiej agresji na Polskę, to Polaków byłoby w Kazachstanie czy okolicach Archangielska byłoby mniej, o te kilkaset tysięcy. W tej mierze szacunki są różne. Od 400 tys. do ponad miliona obywateli II RP, żyjących 17 września i później, zostało deportowanych do odległych części sowietów. Skłaniałbym się do tej pierwszej liczby, druga jest mało realna. Trzeba jednak nieco cofnąć się w czasie nim dotrzemy do tajemnicy losów Janka Kosa..

– Do przesiedleń Polaków-obywateli Związku?

– Tak, one nie zaczęły się po 17 września. Agresja sowiecka skutkowała tym, że już wcześniej realizowany plan przesiedlania „sowieckich” Polaków został rozszerzony o Polaków „niesowieckich”. Na mocy traktatu ryskiego z 1921 r., kończącego formalnie wojnę polsko-bolszewicką, część ludności polskiej, około miliona osób, znalazła się po sowieckiej stronie. Tak się stało z np. Żytomierzem, gdzie moi dziadkowie brali ślub. który wszedł w skład socjalistycznej Ukrainy. To znaczące wydarzenie. Dlaczego? Jeśli mówimy o 17 września i jego następstwach, to jest ona kolejnym etapem prowadzonej przez Moskwę zaplanowanej depolonizacji Kresów, tak w części, która kiedyś była w granicach I Rzeczypospolitej, przydzielonej Rosji w roku 1921, jak i w tej zdobytej w wojnie w 1939 r.

– Kiedy na dobre zaczęło się czyszczenie zachodnich terenów Związku z polskiej ludności?

– W roku 1935. Zaczęło się od likwidacji dwóch eksperymentalnych jednostek terytorialnych – Marchlewszczyzny i Dzierżyńszczyzny, a oficjalnie nazywanych Polrajonami od Polskij Rajon. Usiłowano w nich stworzyć sowiecki typ Polaka. Z czasem decydenci doszli do tego, że nic z tego eksperymentu nie będzie…

– I postanowili „przesadzić” takich obywateli w rzadziej, że się tak wyrażę, odwiedzane zakątki Związku…

– Można tak to określić. Pierwsze deportacje zaczęły się w 1935 r. i dotyczyły Polaków żyjących na pograniczu i – na razie – na tereny wschodniej Ukrainy.    Już rok później w dwóch deportacjach łącznie przesiedlono ok. 70 tys. osób do Kazachstanu. Żyjący dziś w tym państwie Polacy, pochodzą z tej fali deportacji. Warto dodać, że wówczas wysiedlono też Niemców, z którymi nasi na stepach kazachskich żyli w… symbiozie. Po 17 września powtórzono politykę oczyszczania zajętych terenów z elementu polskiego. Pakt Ribbentrop-Mołotow dawał Moskwie wolną rękę na stosowanie terroru, wymianę informacji między NKWD a Gestapo itd. Nie było w nim mowy o deportacjach. Sowieci zastosowali to, co robili wcześniej.

– Deportacje były zorganizowanym przedsięwzięciem…

– Nim do nich doszło, aparat terroru musiał się przygotować. Podam przykład: by zewidencjować polskie dzieci, wprowadzono dla nich obowiązek szkolny. Nie tylko dla potrzeb sowietyzacji. Gdy już opracowano plan deportacji, to zaczęto go realizować w 1940 r. Pierwsza masowa wywózka miała miejsce w lutym. Następną w kwietniu. Ona różniła się tym od poprzedniej, że Polakom zmieniono miejsce zamieszkania w trybie administracyjnym, a nie kierowano ich do poprawczych obozów pracy, zwanych potocznie łagrami. Wywożonych w kwietniu osiedlano w kołchozach i sowchozach w Kazachstanie...

– Coś na wzór carskiej zsyłki?

– Można tak to nazwać. Zesłano głównie kobiety i dzieci oraz osoby starsze. W sporej części były to rodziny oficerów katyńskich.

– Powszechnie takie przesiedlenia kojarzą się nie ze stepami, ale tajgą i tundrą na Syberii. Patrz – Janek Kos.

– U nas Syberia ma znaczenie trochę mistyczno-mityczne. Tymczasem najwięcej Polaków, poza Kazachstanem, przesiedlano w rejony Archangielska. A to jest w północnej części europejskiej Rosji. Syberia to nie jest, choć pracowali głównie przy wyrębie lasów. Warto wiedzieć, że Sowieci lokowali przesiedlanych w takich miejscach, by nie mieli kontaktu z innymi, Polakami żyjącymi w specpasjołkach, czyli specjalnych przysiółkach, zesłanymi w 1936 r. Dalej mamy 3. zsyłkę, zwaną białostocką. O tyle szczególną, że ok. 85-90 proc. przesiedlanych stanowili Żydzi, którzy zbiegli z okupowanej Polski…

– Mieli szczęście. Moskwa mogła wydać ich Rzeszy, jak wydawała niemieckich komunistów…

– Ale z obwodu archangielskiego, dokąd ich zesłano, też wielu nie wróciło. Wyrąb lasów w siarczystym mrozie nie jest zajęciem dla ludzi nie nawykłych do bardzo ciężkiej pracy fizycznej…

– Teraz takie czasy, że do ludzi najlepiej przemawiają liczby. One często dają wyobraźnie o ludziach, których dotyczą. Ilu Polaków wywieziono? Ilu straciło życie wskutek tych wywózek?

– Według ostrożnych szacunków historyków deportowano między 320 a 400 tys. osób. Padają czasem nawet większe liczby, milion, nawet półtora miliona. W mej ocenie są grubo przesadzone. Skłaniałbym się do 400 tys. wywiezionych. Liczba ofiar może być tylko szacowana, nie sądzę, byśmy kiedyś poznali rzeczywiste dane.

– Ilu zmarło, zginęło, nie przeżyło?

– Myślę, że można mówić przynajmniej o 100 tys. ofiar sowieckich deportacji. Trudność w precyzyjnym określeniu jest pochodną wielu okoliczności.

– To w końcu jak z tym Jankiem mogło być? Domyślamy się, że go władza sowiecka przeflancowała na Daleki Wschód. Mógłby polować na tygrysy ussuryjskie?

– Przez przypadek mógł się znaleźć poza Kazachstanem i Archangielskiem. Mógł być zesłanym do jakiego kołchozu. Po ogłoszonej w sierpniu 1941 r. amnestii Polacy znaleźli się w fatalnej sytuacji. Nie byli już w łagrze, więc nie mieli prawa do przydziałowej miski kaszy i sami musieli szukać dla siebie pracy w kołchozach, sowchozach i fabrykach, a nie wszyscy „naczelnicy” chcieli do przyjmować Polaków do roboty. Wielu z nich musiało żebrać, a nawet kraść, by utrzymać się przy życiu. Hipotetycznie możemy przyjąć, że Janek polował na tygrysy. Myślę, że gdyby go przyłapano na takim strzelaniu do tygrysa, to mogłoby się dla niego źle skończyć, bo tygrysy też były własnością państwa sowieckiego!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki