O czym mowa? A o czołgu IV generacji T-14 Armata, zbudowanym na jego podwoziu BMP-T Terminator-3 oraz o myśliwcu V generacji Su-57 i osławionych pociskach hipersonicznych Ch-47M2 Kindżał. Zacznijmy od Kindżałów, przed którymi zaatakowany przeciwnik miał być bezradny i mógł tylko liczyć straty. Rosjanie straszyli, że „jakby co”, to taki pocisk w 9 minut doleci do Londynu i przebije się przez każdą obronę plot. Coś co leci z szybkością ok. 10 tys. km/h miało być nie do zestrzelenia.
Tymczasem okazało się, że choć do Kijowa jest znacznie bliżej niż do Londynu, to jednak nie taki ostry ten Kindżał, jako go jego posiadacze zachwalali. W niespełna pięć lat po premierze Ch-47M2, 4 maja 2023 r. Rosjanie wystrzelili rakietę, by zniszczyć ukraińską obronę plot. Zadanie miało być łatwe, a okazało się, że nie Kindżał trafił w Patriota, tylko rakieta z tego systemu trafiła w hipersonika. Wyszło, że na ten miecz jest jednak tarcza.
Nie deprecjonując bezwzględnie Kindżała, bo ma swoją dużą wartość bojową, trzeba jasno stwierdzić, że jego możliwości są dalece przereklamowane. Zachodni eksperci wzięli pod lupę pierwszy przypadek zestrzelenia hipersonicznego pocisku i doszli do wniosku, jak w poprzednim zdaniu. Kindżał ma stosunkowo krótki zasięg (ok. 1,5 tys. km), ale nie to jest jego najsłabszą stroną. Tą jest napęd. To silnik na paliwo stałe, prawdopodobnie wywodzący się z 9K720 Iskander (w kodzie NATO: SS-26 Stone). Takiego silnika, podobnie jak w większości rakiet napędzanych paliwem stałym, prawdopodobnie w Kindżale także, nie można wyłączyć ani zdławić podczas lotu. Po wypaleniu paliwa pocisk leci do celu, ale czy z szybkością 10 Ma? W to eksperci wątpią i uważają, że to i opór powietrza wybitnie zwolnił szybkość pocisku i stał się przez to „zestrzeliwalnym”.
Czołg podstawowy IV generacji T-14 Armata to bardzo dobra maszyna, która choć zepsuła się podczas jednej z Parad Zwycięstwa na Placu Czerwonym, to ma duży potencjał. Obecnie raczej rozwojowy niż użyteczny. Armata ma bezzałogową wieżę (takie mają mieć nasze Borsuki i Rosomaki), co w czołgach jest nowością, załoga jest chroniona w specjalnej kapsule. Do tego dochodzą super hiper ultra systemy pasywnej i aktywnej obrony, co w sumie czyni T-14 najnowocześniejszym czołgiem świata. Na papierze.
Trochę plany nie wpisały się w rzeczywistość i nic nie wyszło z przekazania armii rosyjskiej 2,3 tys. sztuk T-14, począwszy od roku 2020. Co jakiś czas media podają, że Armaty zostały skierowane na front, ale jakoś nie słychać nic – z jakichkolwiek miarodajnych źródeł – o triumfach lub klęskach T-14 Armaty. To co jeździ uznaje się za wozy z produkcji przedseryjnej, a więc nie pozbawionej tzw. wad wieku dziecięcego. Gdyby rosyjski przemysł zbrojeniowy mógł skonstruować do nich silniki takiej klasy, jak niemieckie MTU-MB, to możliwe, że produkcja byłaby seryjna. Dwa tysiące T-14 mogłoby wiele zmienić na froncie. Kilkadziesiąt sztuk – nic nie zmieni.
Podobnie rzecz ma się Terminatorami-3. Jest ich jeszcze mniej niż Armat. Można rzec: są to przedprodukcyjne prototypy. Dwie pierwsze, produkowane, wersje bazują na podwoziach T-72. Terminator-3 opiera się na platformie Armaty. Nawet BMPT-1 i -2, nie wspominając o BMPT-3, to unikatowe wozy wsparcia czołgów. Z racji konstrukcji, uzbrojenia i możliwości i tego, że jest ich niewiele.
W kwestii technicznej należy zwrócić uwagę, że Terminator jest czymś pomiędzy czołgiem a BWP. Choć nie ma działa dużego kalibru, a tylko dwa działka 30-mm (50 mm – w T-3), dysponuje dużą siłą ognia, którą zapewnia mu poczwórna wyrzutnia rakietowych pocisków ppanc. Terminator waży aż 48 t (ciut więcej od T-90 i tyle co T-14), więc łatwo się domyśleć, że pancerz ma wręcz czołgowy.
Oczywiście na wyposażenia są skomputeryzowane SKO (systemy kierowania ogniem) i temu podobne rozwiązania. W przypadku BMPT-3 konstruktorzy z Urałwagonzawod z Niżniego Tagiłu mają w planach budowę wozu… bezzałogowego. To były zamierzenia jeszcze sprzed rozpoczęcia wojny z Ukrainą. Raczej obecnie takie plany zostały odłożone ad acta.
Została nam ostatnia z rosyjskiego arsenału wunderwaffe: wielozadaniowy myśliwiec V generacji Suchoj Su-57 (w kodzie NATO: Felon). Jakoby Siły Powietrzno-Kosmiczne Federacji Rosyjskiej użytkują od roku 2020 9 sztuk (wg innych źródeł -11 sztuk plus 10 testowych) takich, naprawdę – bez kpiny, ultranowoczesnych samolotów. Su-57 pierwszy rosyjski samolot bojowy zbudowany w technologii stealth, czyli maksymalnie opóźniającej jego wykrycie m.in. przez namierzanie radarowe.
Su-57 uczestniczy w SWO (specjalnej operacji wojskowej), ale daleko od granic z Ukrainą i zasięgu środków obrony powietrznej. Nie tylko dlatego, że jest cenny, bo kosztuje jakoby ponad 66 mln USD. Również dlatego, że utrata takiego ultranowoczesnego samolotu byłaby dla Moskwy jeszcze większą porażką prestiżową niż strata T-14 czy nawet zestrzelenia „niezestrzeliwalnego” Kindżała.
Z powodu takiej taktyki używania Su-57 niewiele wiadomo, czy zapewnienia o tym, że jest on „the best” pokrywają się z rzeczywistością, czy też rozmijają się nieco jak w przypadku wyżej wzmiankowanych wunderwaffe. Nie należy bagatelizować jej znaczenia i pokpiwać z niej. Gdy tylko zostaną dopracowane, a wojna w tym pomaga, będzie to groźna broń i co ważne – która nie będzie odstawać możliwościami od jej zachodnich odpowiedników.