„Rzekomo zużyty granatnik, jaki otrzymał 12 grudnia 2022 r. od ukraińskich generałów ówczesny szef polskiej policji insp. Jarosław Szymczyk, wystrzelił w jego gabinecie, raniąc jego samego, pracownika komendy oraz niszcząc strop. „Rzeczpospolita” dotarła do nieznanych dotąd materiałów w tej sprawie i informacji, które rzucają nowe światło na to zdarzenie.
Ukraińscy szefowie Państwowej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych zeznali w polskim śledztwie pod odpowiedzialnością karną, że był to pusty tubus po granatniku marki Javelin – miał zniszczoną membranę i był lekki. Z ustaleń polskiego śledztwa wynika, że to nieprawda. Generałowie podarowali Szymczykowi w pełni sprawną, załadowaną nabojem broń”– podała „Rzepa”.
Gazeta wskazała, że dowodem jest zdjęcie z chwili przekazania „prezentu” gen. Szymczykowi. Podarunek uwiecznił ówczesny rzecznik komendanta, insp. Mariusz Ciarka.
„Jest na nim ukraiński generał, który go wręczył, i Szymczyk, który broń trzyma w rękach. Granatnik ma oznaczenia, które można odczytać, i co najważniejsze – „trzpień – szpikulec” służący do ustawiania trybu działania tej broni. Ten wysunięty „trzpień” niezbicie świadczy o tym, że broń jest naładowana – wskazuje nasze źródło. Biegły, widząc zdjęcie, bez trudu to rozpoznał, właśnie przez tę widoczną wystającą część. Albo zatem doszło do pomyłki, albo podmieniono granatnik w gabinecie ukraińskiego generała” – informuje „Rzeczpospolita”.

Tyle dziennik. Od siebie dodajmy, że FGM-148 Javelin to nie granatnik przeciwpancerny, lecz zaawansowany system przeciwpancerny klasy PPK amerykańskiej produkcji. Tym się różni od granatnika ppanc, że strzela pociskami kierowanymi na zasadzie „odpal i zapomnij”. System składa się z wyrzutni wielokrotnego użytku CLU (Command Launch Unit) i pocisku w jednorazowej tubie. Pocisk waży prawie 12 kg, jednostka celownicza – niemal 7 kg.
O wybuchowym prezencie tak mówił wówczas nim obdarowany:
„Pan generał wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Zresztą zaprezentował mi jak ten głośnik działa. Zapewniono nas, że to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom”.
W sprawie nadal jest wiele niejasności. Skoro polski generał dostał od ukraińskich generałów, podczas wizyty na Ukrainie, tubę po pocisku, to jak go można było odpalić, skoro tuba z pociskiem osadzana jest w CLU. OK. Nie każdy musi odrózniać tube na pocisk od wyrzutni pocisków. Pytanie samo ciśnie się na usta: czy komendant nie wyczuł, że tuba/CKU jest „nieco” za ciężka, nawet jak na głośniki przenośny? Chyba, że podarek potem ktoś zamienił na sprawną broń. Tylko po co miałby to czynić?
Polecany artykuł: