Reuters podał, że podczas waszyngtońskiego szczytu (z okazji 75. rocznicy utworzenia NATO) zostanie przedstawiony „niezwykle solidny pakiet” pomocowy. W opinii bardzo wysokiej rangi ta pomoc zbuduje dla Ukrainy „wyraźny i mocny pomost do członkostwa w NATO”.
A samoloty, które są „w drodze” pochodzą z pakietu pomocowego Holandii i Danii. Norweskie F-16 (sześć sztuk), zapowiedział w Waszyngtonie premier Jonas Gahr Store, będzie broniło ukraińskiej przestrzeni powietrznej „jeszcze w tym roku”. „Zdolność Ukrainy do obrony przed atakami z powietrza jest absolutnie kluczowa w walce obronnej przeciwko Rosji" – zakomunikował norweski premier.
Oslo wycofało je ze stanu sił zbrojnych w 2021 r. Stało się to po tym, gdy Norwegia otrzymała dostawę od USA znacznie nowocześniejszych F-35. 32 myśliwce F-16 zostały sprzedane Rumunii, pozostałe miały trafić do celów szkoleniowych do USA, ale ostatecznie zdecydowano przekazać je Ukrainie. Jej lotnictwo mocno wzmocni 79 F-16. Tyle w sumie ma trafić na Ukrainę – sześć z Norwegii, 19 z Danii, 24 z Holandii oraz 30 z Belgii.
Czy Ukraina potrzebuje więcej F-16? Oczywiście, że więcej. Nie tylko więcej, ale i jak najszybciej. Ukraińcy oszacowali, że powinni mieć prawie dwa razy więcej (128) tych myśliwców. I to teraz, a nie w „ratalnych dostawach”. Dla porównania: USA (stan w 2024 r.) ma na stanie ok. 800 sztuk. Polska – 48.
Wydawałoby się, że nic prostszego, gdyby Stany „pozbyły się” – dajmy na to setki F-16. Nie jest jednak tak proste. Tyleż ze względów politycznych, co logistycznych. Poza tym Ukraina nie ma aż tylu pilotów i zabezpieczenia technicznego do obsługi takiej liczby F-16. O ile piloci zachodni, nawet ci, którzy nie latają na „efach” bez większych problemów mogliby latać na F-16, o tyle w przypadku Ukraińców stanowi już to problem. Bo problem jest szybkie przejście z postradzieckiej techniki lotniczej na zachodnią.
Z pewnością wielu Czytelników stawia sobie pytanie: czy to wzmocnienie ukraińskiego lotnictwa (zakładając stricte hipotetycznie, że dostałoby „od razu” wszystkie obiecane „efy”) dałoby im przewagę w powietrzu?
Odpowiedź, bez cytowania specjalistów, jest prosta: takiej przewagi, mając 79 myśliwców F-16, nie uzyska. Dysproporcje między ukraińskim lotnictwem bojowym a rosyjskim są, delikatnie stwierdzając, niekorzystne dla Ukrainy. Czy to oznacza, że to wzmocnienie jest „po próżnicy”?
Nic z tych rzeczy. Wręcz przeciwnie. Lepiej jest mieć te F-16 niż ich nie mieć. Rosjanie nie będą mogli czuć się panami powietrza. Nie ulega też wątpliwości, że tak jak za tzw. punkt honoru postawili sobie niszczenie Abramsów i Leopardów, tak teraz za zestrzelenie F-16 premie będą jeszcze wyższe niż za „kasowanie” zachodnich czołgów. Rosja najzwyczajniej w świecie, także ze względów propagandowych, będzie chciała pokazać, że ich myśliwce są nie gorsze od zachodnich, a nawet lepsze...
Listen on Spreaker.