Tytułem szybkiego komentarza: Rosja nie chce pokoju na ukraińskich warunkach. I wojnę chce rozszerzyć, by uzyskać lepszą pozycję do ewentualnych rozmów pokojowych.
Ukraiński urzędnik, rzecznik MSZ zakomunikował: „Czekamy na wnioski ekspertów, aby określić dokładny typ nowej rakiety, którą Rosja wystrzeliła dziś rano na Ukrainę. Miała wszystkie cechy lotu rakiety międzykontynentalnej. Samo uderzenie dowodzi, że Rosja nie dąży do pokoju. Wręcz przeciwnie, dokłada wszelkich starań, aby rozszerzyć wojnę".
Rosyjska ICBM miała być wystrzelona z obwodu astrachańskiego. To circa 1,4 tys. km od celu. Jak dla rakiety międzykontynentalnej, czyli strategicznej, to niewielka odległość. Taką bez trudu pokonują manewrujące Kindżały.
Dlaczego więc Rosja miała sięgnąć po ICBM? Odsyłamy do analitycznego tekstu Portalu Obronnego.
A co do powiedzenia w sprawie ataku „balistykami” w Ukrainę miał do powiedzenia rzecznik Kancelarii Prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrij Pieskow? Cytujemy za TASS: „Pytania dotyczące zarzutów Kijowa w związku z rzekomym użyciem przez Rosję międzykontynentalnego pocisku balistycznego (ICBM) na Ukrainie należy kierować do Ministerstwa Obrony Narodowej”. Nic dodać, nic ująć.
Tymczasem Reuters w depeszy odnoszącej się do rzeczonego ataku podał: „Urzędnicy zachodni, którzy prosili o zachowanie anonimowości, powiedzieli później agencji Reuters, że ich wstępna analiza wykazała, że nie był to międzykontynentalny pocisk balistyczny, choć pozostawili otwartą możliwość zmiany tych wniosków”. W opinii tzw. dobrze poinformowanych źródeł mogła to być rakieta, owszem, balistyczna, ale znacznie krótszego zasięgu – Iskander. Rzecz w tym, że może ona przelecieć góra 500 km. Co więc wystrzelili Rosjanie?