Kiedy jest się w Zamku Królewskim na Wawelu, warto obejrzeć nie tylko Komnaty Królewskie. Zajrzyjcie do Zbrojowni!

2024-01-06 14:12

Zbiory militarne w Zamku Królewskim na Wawelu, może nie jest ich jakiś ogrom – tylko cztery sale i piwnica – są, bez dwóch zdań, godne obejrzenia. Nie tylko królewskie komnaty i Smocza Jama. Oczywiście w nich najcenniejszym eksponatem – nie tylko pod względem historycznym – jest miecz koronacyjny pierwszych królów polskich: Szczerbiec. Choćby dla niego warto na własne oczy zobaczyć wawelskie militaria.

Pewnikiem więcej można zobaczyć w paryskim Muzeum Armii, gdzie na zwiedzanie trzeba poświęcić parę godzin. Ale… co polskie, to polskie. Przez Francję nie przetaczało się tyle wojen, co przez Polskę, więc i czas ukształtował zasobność naszych, królewskich, zbiorów.

Słynny Szczerbiec jest prezentowany w Skarbcu, przyległym do Zbrojowni. Ten prosty miecz, z orłem pod jelcem, nie został wyszczerbiony przez Bolesława Chrobrego na kijowskiej Złotej Bramie, ale… Legenda żyje, choć sam miecz ma rodowód nie XI-, ale XIII-wieczny.

W wawelskich militariach widać znaki dziejów polskich. W czym najbardziej? W mojej (i pewnie nie tylko) opinii choćby w pamiątkach po bitwie grunwaldzkiej. Gdyby historia nie była destrukcyjna, to pewnie dziś obok Szczerbca tzw. perłami zbiorów byłby dwa nagie miecze, które Władysławowi II Jagielle przekazał, tuż przed bitwą, wielki mistrz zakonu krzyżackiego Urlich von Jungingen. Mieczy nie ma.

Po wiktorii trafiły one do skarbca koronnego na Wawelu, gdzie wkrótce podniesiono je do rangi insygniów władzy. Po upadku Powstania Kościuszkowskiego skarbiec królewski splądrowali Prusacy, ale nagie, zupełnie bez zdobień miecze, uszły ich uwadze.

Potem miecze trafiły do Muzeum Czartoryskich w Puławach, później na plebanię parafii we Łostowicach (obecnie dzielnica Puław). W 1853 r. patrol carskiej żandarmerii, nie mając pojęcia o ich rodowodzie, zarekwirował je, bo żandarmi uznali je za… nielegalną broń. Wywieziono je do koszar żandarmerii w Lublinie, potem do twierdzy w Zamościu, aż w końcu do Rosji. I podzieliły los wielu innych skarbów narodowych zajętych przez zaborców.

To samo spotkało krzyżackie chorągwie. Długo by się rozpisywać o ich losach. Ich kopie są prezentowane w Zbrojowni. Chorągwie krzyżackie można było oglądać w wawelskiej katedrze do roku 1797, po czym zostały wywiezione przez Austriaków do Wiednia i ślad po nich zaginął.

W 1900 r. wykonano kopie 50 chorągwi. Tuż przed wybuchem II WŚ na podstawie historycznych kronik, na Wawelu wykonano 30 replik krzyżackich sztandarów, ale już dwa lata później połowę z nich zagrabili hitlerowcy i przenieśli na zamek w Malborku. Czternaście kopii ukryli do końca wojny wawelscy muzealnicy. W 1962 r. odtworzono siedem kolejnych, w tym chorągiew wielkiego mistrza. 36 chorągwi zrekonstruowano w następnych latach (w Pracowni Konserwacji Tkanin Zamku Królewskiego na Wawelu). Prace nad ich odtworzeniem zostały ukończone w październiku 2009 r.

Podkreślić trzeba, że co to dziś jest prezentowane w Zbrojowni, zawdzięczamy w dużej mierze kolekcjonerowi Brunonowi Konczakowskiemu. W 1961 r. czyli w dwa lata po śmierci kolekcjonera, spadkobiercy przekazali na rzecz Muzeum bogate zbiory, głównie białej broni.

Warto zwrócić uwagę w kolekcji wawelskiej na kilkanaście halabard. Najstarsza, szwajcarska, pochodzi z XIV w. Na uwagę zasługuje para niemieckich mieczy katowskich z XVII w. Warto przyjrzeć się detalom zbiorów armatek i armat. Dodać trzeba, że poniekąd do kolekcji wawelskich militariów można byłoby zaliczyć także zdobycze Jana III Sobieskiego, na Turkach pod Wiedniem. Tam już trzeba kupić osobny bilet wstępu. Nie da się ukryć, że zwiedzenie wszystkiego na Wawelu, tanie nie jest. W lipcu kosztowało 151 zł. To circa 33 euro. Dla porównania: za zwiedzanie Wersalu trzeba zapłacić 20 euro. Wejście do Musée de l'Armée w Pałacu Inwalidów...15 euro! A mówi się, że w Polsce jest „taniej niż na Zachodzie”!

Sonda
Zwiedzałaś/zwiedzałeś wnętrza wawelskiego zamku?