Pomoc dla tych, którym wojna urwała nogi. Nowe życie z protezą

2022-10-21 16:38

Lepiej stracić na minię nogę niż głowę, ale coś takiego, to nie tylko nieopisane wydarzenie traumatyczne dla poszkodowanej osoby, ale także wyzwanie dla medyków i rehabilitantów. Takim wojennym inwalidom medycyna musi pomóc. Sama ukraińska nie podoła, więc pomoc z zagranicy jest cenna. Według źródeł zachodnich nawet 10 tys. osób utraciło kończyny od początku wojny.

Zołnierz, proteza nogi - ilustracja

i

Autor: SHUTTERSTOCK

W tę pomoc włączyły się m.in. Polska Misja Medyczna (PPM) i stowarzyszenie Jedna Chwila (JCh). PPM znana jest naszym Czytelnikom, bo kibicujemy jej działaniom. JCh specjalizuje się w pomaganiu osobom z niepełnosprawnością ruchową. M.in. Organizuje dla takich osób obozy rehabilitacyjne – Iron Camp. Teraz wespół z PMM oferują Iron Help – wojennym inwalidom mieszkającym w Polsce i na Ukrainie. Kończyny podczas wojny łatwo jest stracić. Gdy wejdzie się na minę (o nich później), gdy wskutek eksplozji jest się przygniecionym przez gruz, gdy się zostało rannym, doszło do gangreny i lekarze musieli amputować kończynę... W ramach „żelaznej pomocy”… – Osoby ze świeżo nabytą, głównie w wyniku wojny, niepełnosprawnością będą mogły spokojnie, a przede wszystkim skutecznie rehabilitować się i wracać do społeczeństwa i swojego kraju – wyjaśnia Krzysztof Stern ze stowarzyszenia Jedna Chwila. Programem obejętych zostanie 350 osób. Uczestnicy będą przygotowywani, przez specjalistów, do funkcjonowania w życiu z protezą. Będą mieli zapewnioną pomoc psychologiczną i zawodowe doradztwo.

Mamy doświadczenie w przygotowywaniu protez dla dzieci i dorosłych, którzy odnieśli rany w wyniku wojny w Syrii. Każdy z przypadków, z którymi zetknęli się nasi lekarze i rehabilitanci, jest unikatowy i wymaga indywidualnego podejścia, w tym zadbania o stan psychiczny. I w podobny sposób chcemy pomagać teraz, zapewniając wszelkie wsparcie potrzebne do rozpoczęcia nowego życia i w powrocie do pełnej samodzielności – wyjaśnia Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej.

Rosjanie zaminowali tamę na Dnieprze. Pełczyńska-Nałęcz: zniszczenie tamy byłoby bezprecedensową katastrofą

Nie ma pewnych danych obrazujących skalę problemu. Wg globalnej, amerykańskiej fundacji Limbs for Life (której celem jest zapewnienie w pełni funkcjonalnej opieki protetycznej dla osób o niskich dochodach) od początku wojny kończyny mogło stracić od 8 do 10 tys. cywilów. Nie ma danych o tak poszkodowanych żołnierzach ukraińskich. A teraz nieco o minach, których ofiarami jest spora część z tych poszkodowanych. Co prawda tzw. traktat ottawski (z 1997 r.), czyli konwencja o zakazie użycia, składowania, produkcji i przekazywania min przeciwpiechotnych oraz o ich zniszczeniu stanowi, co stanowi, to takiej broni nadal używa się wojnach. Konwencję ratyfikowało dotychczas 161 państw, ale nie ma wśród nich… Federacji Rosyjskiej i USA. Stany Zjednoczone obecnie min przeciwpiechotnych (właściwie przeciwludzkich, bo jak wejdzie na nią nie żołnierz, lecz cywil, to też mu nogi urwie) nie stawiają. Za to Rosjanie - i owszem. Na marginesie: Polska ostatnie takie miny zlikwidowała w 2016 r.; w sumie zneutralizowano nieco ponad milion sztuk.

W sierpniu wojska rosyjskie położyły wzdłuż swych linii obronnych w Donbasie miny przeciwpiechotne, w tym pochodzące jeszcze z sowieckich zapasów (w 2021 r. w magazynach rosyjskich było 21,5 mln sztuk). Wśród nich są tzw. miny motylkowe (PFM-1). To kasetowa mina przeciwpiechotna. Kasetowa, bo rozrzucana jest z podajnika kasetowego (64 sztuki w jednym), najczęściej ze śmigłowca. Trudno ją wykryć detektorem, bo jest wykonana z plastiku, wypełnionego płynnym materiałem wybuchowym. Wejście na taką minę, inicjuje detonację. Rzadko kiedy wybuch zabija dorosłego. Miny przeciwpiechotne są tak konstruowane, by urywały nogi. Ranny wymaga pomocy od 3 do 4 osób. PFM-1 ma obudowę, w kształcie motyla, w różnych kolorach, przez co często dzieci postrzegają ją jako zabawkę. Szacuje się, że Ukraina to najbardziej zaminowany kraj w świecie po Afganistanie i Syrii. W 2021 r. ONZ szacowało, że w Ukrainie nawet 2 mln ludzi żyło na terenach zaminowanych (w sumie ok. 7 tys. km kw.). Wówczas najbardziej zaminowanym był pas ziem ciągnących się wzdłuż granicy separatystycznych republik. Teraz nikt nie wie, ile w ziemi tkwi min. 

Sonda
Czy Polska powinna uczestniczyć w programie NATO „Nuclear Sharing”?