Monografię opublikowano po raz pierwszy w 1952 r. Polskie wydanie ukazało się nakładem „Czytelnika” w 1969 r. i było kilkukrotnie wznawiane. Najnowsze polskie wydanie zostało uzupełnione o fragmenty, które we wcześniejszych edycjach były usunięte przez cenzurę PRL. „Hitler. Studium tyranii” do dziś uważana jest za jedną z najdokładniejszych biografii Adolfa Hitlera, a jednocześnie wnikliwe studium ideologii niemieckich narodowych socjalistów.
Michał Szukała: – W tym roku przypada 110. rocznica śmierci Alana Bullocka oraz 20. rocznica jego śmierci. Jak pan zauważa we wstępie do „Studium tyranii” jest to książka pisana z perspektywy zaledwie kilku lat po procesie norymberskim. Mogłoby się wydawać, że niemal osiem dekad dzielących nas od procesu niemieckich zbrodniarzy w Norymberdze, sprawi, że jej treść będzie już bardzo zdezaktualizowana...
Andrzej Leder: – W wielu obszarach nasze wyobrażenie o III Rzeszy zostało zmodyfikowane poprzez dostęp do archiwów, ale jednak podstawowy obraz funkcjonowania tego reżimu nie uległ zasadniczej zmianie. Alan Bullock potrafił z dostępnych wówczas materiałów wyłonić wielopoziomową opowieść o sile politycznej Hitlera. Stworzona przez niego narracja o systemie władzy III Rzeszy jest spójna i przekonująca, a jednocześnie wskazuje w jaki sposób światopogląd Hitlera kształtował jego strategię, a jednocześnie w jaki sposób strategia borykała się z jego taktyką polityczną, z jednej strony nadając jej rozmach, z drugiej – wpychając na mielizny. Moim zdaniem właśnie ta wielopoziomowa analiza jest największą zaletą pracy Alana Bullocka.
Jedynym obszarem, z którym książka Bullocka radzi sobie gorzej, jest zrozumienie roli w reżimie hitlerowskim, skali i wreszcie konsekwencji, również dla porządku etycznego Europy, jaki miała Zagłada. W czasie, gdy została wydana po raz pierwszy, a więc w 1952 r., wiedza, a może nawet bardziej – rozumienie - tego było bardzo ograniczone. Dopiero dekadę później, szczególnie po procesie Eichmanna i procesach frankfurckich, badacze i mieszkańcy Europy zrozumieli konsekwencje wstrząsu, jakim była próba wymordowania całych narodów. Tej refleksji brakuje w opowieści Bullocka.
– Wśród historyków do dziś trwają spory o to, która grupa społeczna stanowiła najważniejsze zaplecze wyborcze dla NSDAP. Wbrew rozpowszechnionym wyobrażeniom nie byli to robotnicy, których mógłby przyciągać socjalistyczny komponent ideologii budowanej przez Hitlera i jego otoczenie.
– Hitler późno zdobył oparcie wśród robotników. Do lat trzydziestych byli oni zorganizowani przez komunistów. Zresztą bardzo wcześnie, już we Wiedniu, zrozumiał, że to drobnomieszczaństwo, z jego lękami i resentymentami, jest dla niego podstawową bazą społeczną. Hitler potrafił więc stopniowo uczyć się strategii i taktyki politycznej, a jednocześnie wprzęgać je w służbę budowanej przez siebie ideologii. Podkreślam to, bo Bullock pokazuje, że bez współgrania tych trzech czynników niemożliwe byłoby osiągnięcie przez Hitlera jakichkolwiek celów politycznych. Samą ideologią nie mógłby zdobyć władzy i przemienić jej w dyktaturę. Kluczem do zrozumienia książki Bullocka jest dostrzeżenie związków pomiędzy taktyką i strategią polityczną Hitlera.
– Bullock stwierdza: „Siłą Hitlera było żywe słowo” i przedkładał je nad słowo pisane. Często określa się jego sposób na docieranie do słuchaczy, jako „hipnotyzowanie publiczności”. Wykorzystywał na niespotykaną wcześniej skalę nowoczesne narzędzia propagandy, takie jak radio. Pojawia się niepokojące pytanie. Czy w dobie współczesnych środków przekazu oraz mediów społecznościowych mógłby osiągnąć jeszcze większy sukces polityczny?
– To pytanie można też nieco przeformułować i zapytać, czy we współczesnym świecie wielu przywódców nie bazuje na podobnym mechanizmie - uruchamianiu potężnych emocji wielkich grup społecznych? Sądzę, że dlatego właśnie przedstawiony przenikliwie przez Bullocka okres rozwijania się ideologii i ruchu hitlerowskiego, przed zdobyciem władzy, jest też tak ważny. Pokazuje, jak w soczewce, wiele zjawisk, z którymi mamy do czynienia dzisiaj. Rola społecznej frustracji – często uzasadnionej - jako źródła siły przywódców populistycznych, mobilizacja zwolenników przez rozpętywanie gwałtownych emocji, szczególnie strachu i nienawiści, umiejętność używania nowoczesnych środków komunikowania – w wypadku Hitlera radia, dzisiaj mediów społecznościowych – wszystko to wskazuje na to, że pewne warunki, w których zrodził się nazizm, dziś wcale nie są tak bardzo odległe.
Czy pojawia się zagrożenie przejęcia przez nich władzy i doprowadzenia do wielu katastrof? Między innymi z powodu tych pytań zdecydowałem się na przyjęcie propozycji napisania wstępu do nowego wydania książki Alana Bullocka. Jestem przekonany, że tak jak przed niemal stu laty jesteśmy w momencie z jednej strony rosnącej frustracji wielkich grup społecznych z drugiej - pojawienia się nowych sposobów prowadzenia polityki, związanych często zresztą z przełomowymi osiągnięciami technologicznymi. To stwarza niebezpieczeństwa podobne do tamtych, sprzed stu lat. Hitlera by nie było, gdyby nie wiele różnego rodzaju czynników, takich jak przegrana Niemiec w I wojnie światowej, upadek rewolucji w listopadzie 1918 r. oraz wielki kryzys 1929 roku, owocujący w Niemczech 40-procentowym bezrobociem. Ten ciąg wydarzeń doprowadził społeczeństwo do poczucia egzystencjalnego zagrożenia oraz wynikającej z niej mobilizacji i chęci zemsty na tych, którzy zostali uznani za winnych.
– Miłośnicy historii alternatywnej lubią rozważać jeszcze jeden scenariusz. Załóżmy, że Hitler umiera z przyczyn naturalnych lub ginie w zamachu wczesną jesienią 1938 r. Czy nie zostałby uznany za wybitnego męża stanu, który przywrócił Niemcom godność i uratował naród przed nędzą?
– Historycy nie znoszą historii alternatywnej. Ja jednak jestem filozofem, więc mogę sobie pozwolić na taką myśl spekulatywną. Wydaje się, że nawet bez Hitlera doszłoby do rozpętania II wojny światowej. Mechanizmy stworzonego przez niego systemu gospodarki i władzy były już tak rozpędzone, że trudno sobie wyobrazić inny scenariusz. Szczególnie praca, którą dał robotnikom, oparta była o zbrojenia, finansowane kredytem i III Rzesza, aby nie zbankrutować, musiała rozpocząć wojnę i dokonać wielkiego rabunku podbitych krajów. Czym innym jest pytanie, czy w przypadku śmierci Hitlera doszłoby do tak niewyobrażalnych zbrodni. Trudno powiedzieć czy o jej rozpętaniu decydowała presja samego Führera, czy całej wierchuszki systemu tyranii.
I powtórzę, z pewnością Bullock patrzy na Hitlera z perspektywy procesu norymberskiego i ukazywanych wówczas zbrodni, ale interesuje go głównie machina polityczna, która doprowadziła Hitlera do władzy. Tak jak wspomniałem nawet w czasie procesu norymberskiego niewielu rozumiało w pełni mechanizmy i skalę zbrodni. Jednym z niewielu był Rafał Lemkin, który stworzył termin ludobójstwo. Świadomość Zagłady pojawiła się w pełni dopiero w latach sześćdziesiątych, a więc po procesie Eichmanna oraz procesach oświęcimskich we Frankfurcie. Od tego czasu zaczęła się zmieniać perspektywa opisywania tego, czym była II wojna światowa. Przestała to być po prostu wojna. Stała się historią zagłady narodów...
Polecany artykuł: