Poborowymi na Ukrainie są mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat, z pewnymi wyjątkami. Problem w tym, że korzystających z tych wyjątków jest niemało. Nie wydaje się, że wszyscy postawni młodzi mężczyźni przebywający teraz poza granicami Ukrainy, to osoby z AIDS, chorobami kardiologicznymi, reumatoidalnym zapaleniem stawów lub wszczepionymi rozrusznikami serca.
We wrześniu prezydent Ukrainy zlecił odpowiednim służbom zweryfikowanie wszystkich orzeczeń o niezdolności do służby, wydanych przez wojskowe komisje lekarskie od początku rosyjskiej agresji 24 lutego 2022 r. Na razie niewiele słychać o efektach tych prac i nic w tym dziwnego, bo jest to robota tytaniczna. Pod koniec listopada Eurostat podał, że w 27 państwach Unii Europejskiej oraz Liechtensteinie, Norwegii i Szwajcarii przebywa 650 tys. Ukraińców-uchodźców w wieku poborowym.
Ilu wśród nich jest tych, którzy wyjechali legalnie, a ilu zapłaciło (od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów), by zdobyć odpowiednie dokumenty, zalegalizować wyjazd? Tego nie wiadomo i wątpliwe jest, czy spec-komisje szybko to ustalą.
A jak to już stwierdzą, to jak komisje poborowe ściągną dekowników z zagranicy? Łatwiej będzie namierzyć uchylających się służby wojskowej, którzy „załatwili” sobie odroczenia, ale nie wyjechali z Ukrainy. Gdy im się udowodni, że na front nie poszli dzięki łapówkom i sfałszowanym dokumentom, to można będzie im postawić wybór: albo za kratki, albo na front. Co wybiorą w takiej sytuacji? Raczej nie należy stawiać, że wszyscy będą woleli pójść na wojnę niż do więzienia.
Dla podkreślenia zjawiska (charakterystycznego w mniejszym lub większym wymiarze dla każdego państwa będącego z innym państwem w stanie wojny): na pierwszej linii frontu różne zadania wykonuje ok. 5 tys. kobiet. W Siłach Zbrojnych SZU pracuje ich 60 tys., z czego ponad 40 tys. – w charakterze personelu wojskowego. Służba wojskowa dla kobiet w SZU jest zasadniczo ochotnicza. Obowiązkowej rejestracji wojskowej (niebędącej równoważnej z poborem) podlegają kobiety wykonujące zawody medyczne.
Z kobiet mogą brać przykład mężczyźni (w wieku od 18 do 27 r. ż.), którzy uzyskali odroczenie z tytułu niepełnosprawności lub ze względu na sytuację rodzinną. Mogą oni z własnej woli podpisać umowę z wojskiem. Nie udało się znaleźć danych obrazujących zainteresowanie taką propozycją.
Na Ukrainie trwa nie tylko powszechna mobilizacja (przedłużona do 14 lutego) ale także dobrowolna rekrutacja vel kontraktowanie do SZU, prowadzone od jakiegoś czasu – na zlecenie resortu obrony – przez firmy rekrutacyjne. Żeby być operatorem drona, nie trzeba być iron-menem, można być inwalidą, ale – nie da się ukryć – trzeba mieć chęci do podjęcia takiego wyzwania…
Jak widać, nie tylko Rosjanie mają kłopoty z prowadzeniem skutecznej mobilizacji. Kijów dostrzega problem. Jeszcze w tym roku ma trafić do Rady Najwyżej (odpowiednik naszego Sejmu) projekt ustawy o mobilizacji, którego celem jest zreformowanie obecnego systemu.
Jak donoszą ukraińskie media projekt zwiększa rolę władz lokalnych w procesie mobilizacji, bo te będą w nią bezpośrednio zaangażowane. Większe uprawnienia ma otrzymać policja, a wszystkie zmiany „powinny zapewnić skuteczniejszą i szybszą mobilizację w krytycznym dla kraju momencie”.
Od początku agresji rosyjskiej życie na Ukrainie jest ciągiem krytycznych momentów. Aktualnie na horyzoncie jednym z nich jawi się realna groźba rosyjskiej kontrofensywy… To dobrze nie wróży, gdy problemy z uzupełnieniem kadr w armii i jej zapleczu nie są jedynymi, z którymi boryka się Ukraina.