"Kolejny rosyjski Su-25 spłonął na stepach ukraińskiego Donbasu. W sektorze Kramatorsk nasi żołnierze zestrzelili rosyjski samolot Su-25, który próbował ostrzelać pozycje (ukraińskich) Sił Obronnych" – podało dowództwo na Telegramie.
Samolot zestrzeliła jednostka przeciwlotnicza 28. brygady zmechanizowanej, używając do tego przenośnego ręcznego zestawu rakietowego. "Od dziś rosyjskie siły powietrzne mają o jeden samolot mniej. Jego wrak zdobi teraz krajobraz Donbasu" – ogłoszono w komunikacie.
Su-25 jest często nazywany przez lotników i żołnierzy Grzebieniem. Przy sposobie działania, a więc locie na minimalnym pułapie aby uniknąć obrony przeciwlotniczej maszyna wygląda jakby „czesał” czubki drzew. Duża liczba tych maszyn jest od początku trwania wojny wykorzystywanych na Ukrainie i to przez obie strony. Co ciekawe obie strony mają podobny problem – zużycie maszyn i brak części zamiennych.
Przed wybuchem wojny na Ukrainie Siły Powietrzno-Kosmiczne Federacji Rosyjskiej dysponowały około 190 maszynami Su-25. Jedyne zakłady które produkowały te samoloty i nadal funkcjonują, znajdują się w Gruzji. Rosja nie ma więc dostępu do części zamiennych a nawet kluczowych elementów struktury.
Jeśli chodzi o szturmowego Su-25 to z założenia latają one nisko i na pierwszej linii walk, są więc narażone nie tylko na znaczne obciążenia podczas manewrów ale też ogień w zasadzie wszystkich środków przeciwlotniczych – od broni lufowej i MANPADS takich jak polskie Pioruny, po cięższe rakiety systemów Tor, Buk czy zachodnie NASAMS i Iris-T.
PM/PAP
Polecany artykuł: