Od czerwca do grudnia 2023 r. siły ukraińskie odbiły 515 km kwadratowych terytorium, podczas gdy siły rosyjskie od początku kwietnia br. zajęły obszar o powierzchni 761 km kw.
Jak podkreśla „WP”, Rosja przesuwała się do przodu, atakując wiele punktów wzdłuż liczącej 966 km (600 mil – podaje „WP”) linii frontu w Ukrainie. Udało się to, bo Siły Zbrojne Ukrainy nie miały wystarczającego potencjału (czekając m.in. na zachodnie dostawy amunicji), by skutecznie kontrować rosyjską inicjatywę taktyczną. Taktyczną, bo do operacyjnego wymiaru armii rosyjskiej jest jeszcze daleko. „W ostatnich dniach rosyjska ofensywa w obwodzie charkowskim na Ukrainie spowodowała przesiedlenie tysięcy ludzi. Niektórzy ewakuowani twierdzili, że ta inwazja była jeszcze bardziej brutalna niż pierwsza” – napisano w materiale „WP”.
Jak było stwierdzone: choć rosyjskie sukcesy mają wymiar taktyczny z punktu widzenia doktryny wojskowej, to w wymiarze moralnym mają większy kaliber, gdyż „ stwarzają presję na wojsko ukraińskie na dużym obszarze”.
Wypowiadający się dla „WP” historyk z amerykańskiego think tanku Rand Corporation Gian Gentil uważa, że działania Rosji oznaczają, że „Kijów będzie musiał przemieszczać siły w różne miejsca, zwłaszcza na północ”. Według niego może to utrudnić siłom ukraińskim przygotowanie własnej ofensywy”.
Zdaniem niektórych b. amerykańskich polityków związanych z obronnością do takiej ukraińskiej inicjatywy może dojść tylko wtedy, gdy SZU nie dopuści do przełamania rubieży obronny, a ich potencjał będzie znacząco (zachodnimi dostawami) wzmocniony. Gdy te warunki zostałyby spełnione, to optymiści uważają, że w przyszłym roku Ukraina mogłaby przeprowadzić drugą ofensywę, której celem byłoby odzyskanie (części?) utraconych ( ok. 20 proc. obszarów w granicach sprzed 2014 r.) terytoriów...