Rewolucja na polu walki w Ukrainie. Drony z granatnikami i karabinami maszynowymi wchodzą do gry

2024-10-29 11:10

W świetle analiz, na które powołuje się niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", Rosja straciła od początku wojny na Ukrainie już co najmniej 3505 czołgów. Zostały one zniszczone, uszkodzone lub porzucone na polu walki. Co więcej, jak uważają przywoływani analitycy, znacząco kurczą się zapasy sprzętu, które Moskwa odziedziczyła po ZSRR. Grupa ekspertów poddała drobiazgowej analizie zdjęcia satelitarne z 16 składów sprzętu porównując ich stany z momentu rozpoczęcia wojny z obecnymi.

Ile czołgów straciła Rosja w wojnie w Ukrainie?

Przed wybuchem konfliktu Rosjanie zgromadzili tam ok. 6300 czołgów, obecnie liczba ta zmniejszyła się do poziomu ok. 3600. Te obliczenia nie uwzględniają magazynów podziemnych, co oznacza, iż zapewne liczba czołgów w posiadaniu Rosji jest większa. Maszyny, które pozostały na placach, nie mogą być - w opinii ekspertów - uznawane za gotowe do walki, bo w świetle wielu potwierdzonych informacji mamy do czynienia z kanibalizacją rosyjskiego potencjału pancernego, czyli pobieraniem części zamiennych, z niektórych składowanych pojazdów po to, aby móc uruchomić i wysłać do walki pozostałe.

Z raportu brytyjskiego RUSI wynika, że Rosja będzie w stanie w tym i przyszłym roku wyprodukować 225 czołgów, co oznacza, że zmniejszenie się zasobów magazynowych może znacząco wpłynąć na jej zdolności do prowadzenia wojny o podobnym poziomie intensywności. Tym bardziej, że średnio miesięcznie straty rosyjskie w przypadku czołgów wynoszą 100 sztuk. Już zresztą możemy mówić o wpływie, bo nowszych typów czołgów już praktycznie nie dostrzeżono w znajdujących się pod chmurką magazynach długotrwałego składowania.

Mowa jest o modelu T-90, którego Rosjanie mieli przed wojną 112 sztuk, a obecnie nie ma ani jednego egzemplarza i T-80, których „ubyło” 78 %. Pozostało jeszcze ok. 700 maszyn T-72 i ok. 2 tys. sztuk (nie wiadomo czy sprawnych) T-64 i T-62, ale to konstrukcje z lat 50. ubiegłego stulecia. Nie wdając się w rozważania na temat tego, „kiedy Putinowi skończą się czołgi”, warto zauważyć, iż mamy do czynienia z bezprecedensowymi stratami, które już obecnie są ośmiokrotnie większe niż liczba czołgów będących łącznie na wyposażeniu sił zbrojnych takich państw, jak Wielka Brytania, Francja i Niemcy.

Jaką rolę czołgi będą odgrywały w armiach przyszłości?

To, co się dzieje na frontach ukraińskiej wojny, zapewne wpłynie na to, jaką rolę czołgi będą odgrywały w armiach przyszłości, a z pewnością na taktykę ich użycia. Już obecnie niektórzy analitycy piszą o nadchodzącej epoce „ostrożnych czołgów”, które walczyć będą zupełnie inaczej niźli dotychczas. Na czym te zmiany miałyby polegać? Przede wszystkim na walce w rozproszeniu, położeniu większego nacisku na maskowanie i unikanie wykrycia przez obecne wszędzie na polu walki drony. Ta zmiana w zakresie świadomości sytuacyjnej przeciwnika, który odwołując się do rojów tanich - a z pewnością wielokrotnie tańszych niż czołgi - dronów ma nie tylko możliwość obserwacji sytuacji w czasie rzeczywistym, ale również niemal natychmiastowego atakowania dostrzeżonego celu.

David Kirchenko w specjalnym raporcie poświęconym temu zagadnieniu, który napisał na dla think tanku CEPA, przytacza opinie ukraińskich czołgistów, zdaniem których nawet amerykańskie Abramsy „nie są już tak efektywne” jak kiedyś. Powód jest prosty – wszędzie obecne są drony obserwacyjne i bojowe, co redukuje swobodę manewru i użycia czołgów. „Niebo nad ukraińskimi pozycjami – napisał Kirchenko - jest nieustannym polem bitwy. Wrogie i przyjazne drony krzyżują się w przestrzeni powietrznej, polując na cenne cele, takie jak ciężkie pojazdy pancerne i artyleria. Ta powietrzna gra w kotka i myszkę zasadniczo zmieniła taktykę czołgów.” Walczą one w rozproszeniu i przede wszystkim zostały wycofane z pierwszej linii. Większy nacisk obie strony konfliktu kładą na ochronę, zarówno montując prowizoryczne osłony, jak i inwestując w zagłuszacze i systemy anty-dronowe.

"Czołgi są mniej istotne, to wojna artylerii, dronów i piechoty"

Jeden z przywoływanych przez autora raportu ukraińskich żołnierzy powiedział też, że aktualnie czołgi są sprzętem mniej istotnym, wręcz drugorzędnym, jeśli myśli się o sytuacji na polu walki. „Teraz – powiedział - to wojna artylerii, dronów i piechoty”. Tak nie musi być zawsze, bo systemy walki, zwłaszcza w czasie wojny, szybko ewoluują i nie można wykluczyć, iż pojawią się rozwiązania, które na powrót uczynią z czołgów kluczowy czynnik budowania przewagi w walce toczonej przez siły lądowe. Jednak teraz to tempo, w jakim ewoluują systemy bezzałogowe, popularne drony, w znacznie większym stopniu wpływa na sytuację walczących.

Piszą o tym dziennikarze "Wall Street Journal", zwracając uwagę na opracowane przez Ukraińców innowacje. Zwracają oni uwagę na trendy, które już obecnie rewolucjonizują sposób, w jaki się walczy. Po pierwsze mamy do czynienia z produkcją na masową skalę tanich dronów, których koszt budowy wynosi maksymalnie kilkaset dolarów. Są one konstruowane z podzespołów dostępnych na rynku cywilnym, co nie tylko umożliwia wzrost skali produkcji, ale pozbawia również zainteresowane rządy możliwości wywierania wpływu na mający miejsce wyścig technologiczny.

Zełenski: W tym roku ukraińskie firmy wyprodukują ponad milion nowych dronów

Jeszcze w ubiegłym roku prezydent Zełenski zapowiadał, że w tym roku ukraińskie firmy wyprodukują ponad milion nowych dronów. Cel ten udało się zrealizować w 10 miesięcy, a przy okazji ukraińscy konstruktorzy opracowali szereg pionierskich rozwiązań. Amerykańscy dziennikarze piszą o dronach, których głównym zadaniem jest niszczenie systemów bezzałogowych przeciwnika, atakujących śmigłowce bojowe (dwa potwierdzone przypadki ich zniszczenia), zaopatrzonych w kontrolowane przez operatora granatniki czy będących w stanie atakować pozycje przeciwnika termitem, czyli łatwopalną mieszanką tlenku glinu i żelaza, której w praktyce nie można zgasić.

Ta innowacyjność strony ukraińskiej zmniejsza rosyjską przewagę taktyczną, narzucając Moskwie przy okazji również wysokie koszty kontynuowania wojny, bowiem relacja koszt-efekt, jeśli np. dron wart 500 dolarów zniszczy czołg, którego budowa kosztuje kilka milionów, jest zdecydowanie na korzyść Kijowa. Dziennikarze amerykańskiej gazety piszą o skonstruowaniu przez siły ukraińskie specjalnych dronów przeznaczonych do niszczenia rosyjskich aparatów bezzałogowych, których celem jest obserwacja pola walki. Kosztują one ok. 700 dolarów, co jest zdecydowanie tańsza metodą walki z dronami przeciwnika niż posługiwanie się rakietami, z których każda kosztuje dziesiątki razy więcej. Są one też szybsze i wyposażone w lepsze systemy optyczne niż ich rosyjskie odpowiedniki.

GARDA: Operacja Szpej

Drony z granatnikami i karabinami maszynowymi wchodzą do gry. Zwiększą skuteczność ataków?

Już obecnie masowe użycie tych konstrukcji przez stronę ukraińską doprowadziło do tego, że w wielu rejonach frontu rosyjskie drony zwiadowcze niemal całkowicie zostały wyeliminowanie. W efekcie skuteczność rosyjskiego ostrzału artyleryjskiego znacznie się zmniejszyła. Strona ukraińska testuje też drony wyposażone w granatnik przeciwpancerny, który może ostrzeliwać cele z pewnej odległości. Do tej pory skuteczne zniszczenie pojazdu pancernego przeciwnika musiało poprzedzać naprowadzenie dronu nad cel, co było utrudnione zwłaszcza w związku z używanymi przez Rosjan systemami zagłuszającymi. Wejście na szerszą skalę dronów z granatnikami zwiększy zapewne skuteczność ataków z powietrza.

Innym - testowanym przez Ukraińców - rozwiązaniem jest dron wyposażony w karabin maszynowy, który mógłby ostrzeliwać piechotę przeciwnika. Nie jest to z pewnością „cudowna broń”, tym bardziej, że celność jest wątpliwa, a i długość ostrzału limitowana będzie wielkością magazynka, w jaki zaopatrzony mogłaby zostać tego rodzaju konstrukcja, ale kierunek ewolucji jest - w opinii specjalistów - ciekawy i w przyszłości może wpłynąć też na to, w jaki sposób używana będzie na linii frontu piechota.

Morskie systemy bezzałogowe ukraińskiej konstrukcji już zrewolucjonizowały walkę na Morzu Czarnym, bo nie mająca marynarki wojennej Ukraina osiągnęła strategiczny sukces, zmuszając Rosjan do wycofania ich Floty Czarnomorskiej do portów będących poza zasięgiem tego rodzaju systemów. Ukraińcy testują też drony o udźwigu ponad 6 kg, co nie tylko zwiększa ich siłę rażenia, ale umożliwi - zdaniem obserwatorów - już wkrótce używanie ich w charakterze platform logistycznych, dostarczających walczącym na pierwszej linii amunicję i żywność.

Ukraińcy testują drony-matki - większe systemy bezzałogowe o dużym udźwigu i większym zasięgu

W testach są też drony-matki, większe konstrukcje o dużym udźwigu i zasięgu. Ich zadaniem ma być transport kilku, a nawet kilkunastu mniejszych dronów zaopatrzonych w ładunki wybuchowe, które w ten sposób będą mogły realizować misje wymagające ataków o większej głębokości. Jeśli dron-matka nie zostanie wykryty i powróci bezpiecznie do bazy, to tego rodzaju rozwiązanie wpłynie też na obniżenie kosztów takich operacji. Dziennikarze podkreślają nie tylko niesłychaną innowacyjność ukraińskich konstruktorów, ale również dynamikę zmian i to, że przeciwnik się również szybko uczy. Nowe konstrukcje pojawiają się, pozwalają uzyskać przewagę taktyczną i wchodzą w fazą zmierzchu swej skuteczności, bo wróg wymyślił kontr-broń w czasie kilku miesięcy. To wymusza zmianę systemu zamówień sprzętu i położenie nacisku na innowacyjność.

Już obecnie w państwach Zachodu pracuje się nad systemami mającymi zwiększyć skuteczność zwalczania systemów bezzałogowych przeciwnika. Jak informował przed kilkunastoma dniami "The Financial Times", wielkie koncerny zbrojeniowe, w rodzaju europejskiej grupy MBDA specjalizującej się m.in. w produkcji rakiet czy amerykańskiego RTX (dawniej Raytheon), nasilają poszukiwania nowych rozwiązań, w tym stawiają na lasery bojowe.

Brytyjczycy testują Dragon Fire, laserowe „działo”

Jak zauważył James Black z RAND, powód tego trendu jest oczywisty. „Nie jest ekonomicznie opłacalne zestrzelenie drona wartego 100 lub 1000 dolarów za pomocą rakiety przechwytującej wartej ponad milion dolarów.” Brytyjczycy testują Dragon Fire, laserowe „działo”, które jest w stanie zestrzelić dron z odległości kilometra, a jego jedna „salwa” kosztować ma - w świetle medialnych informacji - nie więcej niż 10 dolarów.

Amerykanie w tym roku użyli na Bliskim Wschodzie prototypowe systemy, które atakując „wiązką energii”, były w stanie niszczyć nadlatujące drony. Zaawansowane prace nad podobnymi rozwiązaniami trwają też w Korei Płd., w Chinach, Rosji i Francji. Brytyjczycy poinformowali już, że ich system ma zostać zamontowany na okrętach Royal Navy już w roku 2027, pięć lat wcześniej niż planowano. Wysiłki nad skonstruowaniem skutecznej broni „anty-dronowej” przyspieszają i może okazać się, że w nieodległej przyszłości wejdzie ona na wyposażenie.

Zmianie ulegnie sposób prowadzenia wojny, pozyskiwania sprzętu i szkolenia

Może to oznaczać, iż rewolucja związana z powszechnym zastosowaniem systemów autonomicznych będzie krótsza niźli to się teraz ocenia, ale tempo zmian jest tak duże, że nie można wykluczyć pojawienia się nowych generacji tych systemów, które trudniej będzie przechwytywać. Rewolucja sprzętowa dopiero się zaczyna, przełomem będzie zastosowanie sztucznej inteligencji, a zmiany taktyczne i operacyjne nastąpią dopiero za jakiś czas. Nie ulega jednak wątpliwości, że zmianie ulegnie sposób prowadzenia wojny, pozyskiwania sprzętu i szkolenia. Ci którzy nie zdążą się dostosować i będą hołdować starym przyzwyczajeniom, przegrają.

Sonda
Czy wojska dronowe powinny być samodzielnym rodzajem wojsk?