Na ukraiński front trafia amunicja z Polski, Bułgarii, Niemiec, Francji, Włoch, Stanów Zjednoczonych i innych krajów NATO. Ale dostarczane są również pociski i ładunki z Korei, Australii a jak okazało się ostatnio, również z Pakistanu i Indii. Pakistańskie pociski trafiły na front już w ubiegłym roku, prawdopodobnie za pośrednictwem któregoś z krajów wspierających Kijów. W grudniu jedne z ukraińskich analityków zaobserwował na froncie pociski artyleryjskie 155 mm w charakterystycznym żółtym kolorze, oznaczone czerwonymi pasami. Jest to amunicja wytwarzana przez indyjską firmę Ordnance Factory Board, obecnie znaną jako Directorate of Ordnance. Mają one donośność do 30 km i występują w kilku wariantach odłamkowo-burzących o różnej masie.
Co ciekawe, krótkie nagranie, które umieszczono w mediach społecznościowych, przedstawia indyjski pocisk w mechanizmie ładowania polskiej samobieżnej haubicy Krab kalibru 155 mm. Wydaje się więc, że podobnie jak polskie karabinki Grot, również haubice Krab radzą sobie na Ukrainie z różnymi rodzajami amunicji od dostawców z całego świata. Co dobrze świadczy o polskim uzbrojeniu.
Jeśli chodzi o dostawy z Indii, to jest to o tyle ciekawe, że kraj ten utrzymuje dobre stosunku z Rosją. Nic w tym dziwnego, gdyż Moskwa przez dekady sprzedawała tam swoje uzbrojenie, choć dziś New Dehli zdaje się szukać alternatywnych rozwiązań w tym zakresie. W obecnej chwili brak jest informacji, jaką drogą indyjska amunicja trafiła na Ukrainę. Mogła zostać sprowadzona bezpośrednio, lub też zamówiona i dostarczona przez jedno z państw wspierających Kijów w wojnie przeciw Rosji.