Ukraina i jej sprawa muszą mocno tkwić
w świadomości społeczeństwa Zachodu. Stąd też rozliczne, często krytycznie oceniane, podróże Wołodymyra Zełenskiego od jednego państwa wspierającego Kijów do drugiego. Jeszcze rok temu Zełenski, praktycznie nie ruszał się z Ukrainy. Potem, gdy zobaczył, że jego aktywność wpływa na rozmiar kwest vel pomocy i podtrzymuje społeczne przyzwolenie zachodnich społeczeństw na pomoc materialną i militarną, zaczął coraz częściej jeździć po świecie.
Wydarzenia w Izraelu sprawiły, że sprawa ukraińska nie jest już jedyną ważną, wymagającą międzynarodowej pomocy. Trudno prorokować, jak długo taką pozostanie. Ostatnia wojna Hamasu z Izraelem trwała 11 dni. Teraz izraelskie czynniki rządowe zapowiadają, że ta wojna będzie „długotrwała”. Ile jest w tym faktycznej oceny sytuacji, a ile propagandy, której celem jest konsolidacja izraelskiego społeczeństwa wokół działań podejmowanych przez Binjamina Netanjahu, to się okaże. Zełenski chciałby wiedzieć, tak samo jak premier rządu izraelskiego, jak długo potrwa ta wojna.
Prezydent Ukrainy ostatnimi czasy musi
zmierzać się z przeciwnościami, można określić, losu. A to finansowanie obrony Ukrainy przed Rosją za pieniądze amerykańskich podatników w oczekiwanym wymiarze nie jest tak pewne, jak było pewnym do niedawna. A to kontrofensywa przebiega o tyle pomyślnie, że Rosjanie sami nie przystąpili do kontr-kontrofensywy. Propagandowo w tym wymiarze nie jest źle, choć miało być lepiej. A to na dodatek w przyszłym roku mają się odbyć wybory prezydenckie nie tylko w USA, ale także na Ukrainie. Te drugie wcześniej, bo wiosną. I wyniki obu będą miały wpływ na to co będzie działo się w państwie walczącym z rosyjską agresją.
Zełenski zapewne czuło się lekko nieswojo, gdy usłyszał, że grupa uderzeniowa lotniskowca „Gerald R. Ford” wzięła kierunek na Izrael. Można się zapytać po co? Czy Hamas jest taką wielką siłą, że trzeba jej pogrozić całą armadą z „Fordem” na czele? A może to jest sygnał emitowany w kierunku Teheranu? A może Rosji? A może Zełnski teraz i swoim współpracownikom zadaje pytanie: dlaczego USA wysłała takie okręty w rejon Izraela, a my od miesięcy czekamy na to, żeby amerykańskie okręty wpłynęły na Morze Czarne? Można takie pytanie postawić? Można.
Waszyngton już zapowiedział, że przekaże Izraelowi 9 mld USD wsparcia w związku z atakiem Hamasu. Stany Ukrainie od początku wojny przekazały pomoc wojskową wartość 44 mld. A Jerozolima dostała w jeden dzień jedną piątą tej sumy.
W Kijowie mogą myśleć, że strumień pomocy
zmniejszy się, bo Izrael, Hamas itd. Te kilkadziesiąt miliardów dolarów to dla USA wręcz tzw. drobne. To ok. 0,5 proc. tegorocznego budżetu obronnego. Stan stać na pomoc dla Ukrainy i dla Izraela, z „księgowego” punktu widzenia.
Jednak ostatnie sondaże (a w USA mamy czas przedwyborczy) wskazują, że wśród Amerykanów rośnie liczba przeciwników przekazywania broni Ukrainie i spada liczba zwolenników. Możliwe, że gdyby wojna Izraela z Hamasem była „długotrwała”, to przybyłoby zwolenników przekierowania głównego nurtu pomocy z Europy do Azj Mniejszej. Chociaż: podkreślmy, te kilkadziesiąt miliardów dolarów dla USA, to żaden wysiłek finansowy. Czasem jednak rachunek polityczny jest ważniejszy od ekonomicznego...
Polecany artykuł: