Ukraińcom, a także Rosjanom, brakuje amunicji artyleryjskiej. Zachód nie nadąża z jej produkcją, a Moskwa czeka na dostawy z KRLD

2023-09-16 13:15

Jak już nie od dziś wiadomo o postępach w wojnie na Ukrainie, jednej i drugiej strony, decyduje artyleria. Po tym, jak Ukraińcy wystrzelali się z radziecko-rosyjskiego kalibru 152 mm, to teraz są uzależnieni od zachodnich dostaw. Problem w tym, że w tej materii popyt przewyższa podaż. Podobny problem mają Rosjanie. Po raz kolejny widać, że nie wystarczy mieć z czego strzelać, bo ważniejsze jest czy jest tym prowadzić razić nieprzyjaciela.

pociski 155 mm, artyleria, amunicja, ddziała, haubice

i

Autor: Open Source

Nie trzeba być znawcą sztuki wojennej, by stwierdzić, że strona, która rozwiąże ten logistyczny problem zyska przewagę w konfrontacji.

WIDAĆ, ŻE O PRZEBIEGU WOJNY DECYDUJE LOGISTYKA

Dokąd to nie nastąpi, to na froncie będzie trwał impas, którego propagandowe komunikaty nie zmienią. PAP przepytała zachodnich ekspertów o opinie w tej sprawie i konkluzja z nich płynie średnio optymistyczna – w tym przypadku dla Ukrainy, bo ich możliwości militarnych dotyczyło rozpoznanie naszej agencji prasowej. Teza pierwsza, a właściwie fakt: Ukraina zużywa znacznie więcej amunicji artyleryjskiej, niż produkuje jej Zachód. Teza, która niebawem może stać się faktem: Siły Zbrojne Ukrainy – w zaistniałej sytuacji – niebawem mogą być zmuszone do jej racjonowania – twierdzą rozmówcy PAP. Przypomina się, dla znających te szczegóły, że w czasie II wojny światowej na skrzynkach z amunicją US Army było napisane: „amunicji nie oszczędzać” i tylko przy hitlerowskiej kontrofensywie w Ardenach (pod koniec 1944 r.) ta zasada nie obowiązywała.

Wróćmy jednak do współczesności, choć jak widać – historia lubi się powtarzać… W wojnie obronnej Ukraińcy nie mają niczego nie ma pod dostatkiem (w II WŚ żołnierze amerykańscy byli niezadowoleni, gdy im nie dowiedziono Coca-coli). Rosjanie, zresztą, również nie mają tego, coi chcieliby mieć. Gdyby było inaczej, to ta wojna miałaby zupełnie inny przebieg. Jaki? Różny. Jednak najbardziej brakuje amunicji kalibru 155 mm – Ukraińcom oraz 152 mm – Rosjanom. Ci ostatni niech się martwią, może im Kim III pomoże, albo raczej wszystko wskazuje, że im pomoże. W takim układzie ważna jest zachodnia logistyka w tym segmencie amunicji dla SZU, bo jak wiadać, to logistyka decyduje o przebiegu wojny...

Muszą WYBIERAĆ KOGO RATOWAĆ! Duda: Naszego kolegę nieśliśmy na rękach 8 GODZIN!

PROWADZENIE WOJNY PRZEZ UKRAINĘ DETERMINUJE ZACHODNIA POMOC

PAP podaje, cytuję: „Malejące do „niekomfortowo niskich poziomów” zasoby pocisków standardowego NATO-wskiego kalibru 155 mm w magazynach USA zmusiły administrację Joe Bidena do decyzji o przekazaniu Ukrainie amunicji kasetowej DPICM, by stanowiła ona „pomost” do czasu, kiedy USA i partnerzy nie zwiększą produkcji. Ale według rozmówcy PAP, nie oznacza to całkowitego rozwiązania problemu…”. Jasne, bo Ukraina potrzebuje także nie tylko takiej amunicji i Rosjanie nie ogłoszą, z tego powodu, wstrzymania działań. To jasne. Nie do końca jasne jest określanie „do czasu kiedy (…) kiedy nie zwiększą produkcji”?

Co to znaczy? I tu już nie ma mowy nawet o umiarkowanym optymizmie. Oczywiście, propagandowo może głosić to i owo, ku – jak Sienkiewicz pisał: „ku pokrzepieniu serca”. Jednak propagandą nie da się strzelać w agresora i nie da się nią odbić Krymu. A jeśli przeciwnik nie będzie musiał oszczędzać amunicji, bo ją będzie miał, a druga strona będzie czekała na dostawy, to… Sami wiecie, jaki koń jest.

Pod koniec sierpnia w naszych mediach, na podstawie danych przekazywanych przez Ukrainę, informowano, że Rosjanie w ciągu doby wystrzeliwuje parędziesiąt tysięcy pocisków, a Ukraińcy w Rosjan już dziesięć razy mniej. Z dużą ostrożnością należy przyjmować tę statystykę. Gdyby była zgodna z rzeczywistością, to Putin nie musiałby występować w roli petenta i prosić Kim Dzong Una o dostawy amunicji artyleryjskiej. Bardziej zgodne z rzeczywistością wydają się dane dotyczące ukraińskiego ostrzału. To proste: gdyby SZU nie brakowało amunicji, to ich kontrofensywa szłaby w szybszym tempie.

Tak czy inaczej prowadzenie wojny przez Ukrainę determinuje zachodnia pomoc. Kijów nie ma swojego Kima, by mógł zabiegać o zaopatrzenie w rosyjskim kalibrze. Zachód nie może ogołocić swoich magazynów do zera, co jest oczywiste i czego nie ma potrzeby tłumaczyć. Ukraina dostać może więc tylko to, co Zachód wyprodukuje. I tu jest problem. Wynikający m.in. z tego, że przed 2014 r., a nawet przed transformacją wojny w Donbasie na „pełnoukraińską”, na Zachodzie nie zakładano, że w Europie może dojść do konfliktu wojennego w takim wymiarze. Korekta takiej polityki w tzw. odcinku produkcji zbrojeniowej musi potrwać.

SPORO CZASU MINIE, NIM POPYT ZRÓWNA SIĘ Z PODAŻĄ

Zobaczmy jak się sprawa ma, na przykładzie Polski. Ma zostać zwiększona produkcja deficytowej amunicji na mocy umowy obowiązującej do 2029 r. Jakoby (dane są niejawne) rocznie nasz przemysł ma produkować 200 tys. sztuk. Dużo? Niby tak, ale jak na potrzeby zgłaszane przez SZU to… A przecież państwo wspomagające Ukrainę nie może myśleć wyłącznie o jej potrzebach.

Idźmy dalej. Co tam Polska! Przypomnijmy, jak problem zamierza rozwiązać mocarstwo militarne numer jeden w świecie. W lutym USA zapowiedziały, że zwiększą produkcję amunicji 155-mm do… 70 tys. sztuk miesięcznie i rozpoczynają budowę nowej fabryki w Garland w Teksasie. Zakładając – opierając się na dane publikowane przez Ukrainę – że SZU dziennie wysyłają w stronę Rosjan ok. 6-8 tys., to… No to skąd te ograniczone możliwości zaspokojenia ukraińskiego popytu przez zachodnią podaż?

Bo prochu brakuje. I nie tylko. „Zarówno jeśli chodzi o surowce takie jak proch, jak i stawianie nowych linii produkcyjnych, główną przeszkodą jest czas" - wyjaśnia w rozmowie z PAP płk Mark Cancian, ekspert think-tanku CSIS i b. urzędnik Białego Domu i Pentagonu odpowiedzialny za budżety obronne i uzbrojenie. „By zwiększyć produkcję, należy postawić nowe maszyny, zatrudnić nowych pracowników, przeszkolić ich, przejść na pracę zmianową. To wszystko wymaga czasu, zwłaszcza w czasach, gdy niełatwo jest pozyskać ręce do pracy" – dodał (nieco, moim zdaniem pokrętnie) rozmówca PAP. Wprowadził nieco światła w ten mrok, stwierdzając (cytat z depeszy PAP), że „choć w sprawie dostępności pocisków artyleryjskich 155 mm sytuacja się poprawia, to o skali wyzwania świadczą liczby. Według Pentagonu, od początku rosyjskiej agresji USA zwiększyły produkcję tych pocisków z 8 tys. do ok. 24 tys. sztuk pocisków każdego miesiąca i osiągną poziom ponad 80 tys. pod koniec przyszłego roku”.

Ciekawe czy Ukraińcy też się z tego cieszą?

Sonda
Uważasz, że wojna na Ukrainie może trwać latami?