Spis treści
Dekret prezydenta Rosji wprowadził zmiany do przepisów dotyczących działania głównych konstruktorów broni, sprzętu wojskowego i specjalnego, przyjętych w 2015 roku. Jak czytamy w poprawce wprowadzonej prezydenckim dekretem, będą oni mieli możliwość - "[...] przedkładania zgodnie z ustaloną procedurą propozycji dotyczących potrzeby wykorzystania podczas tworzenia broni i sprzętu wojskowego wyników działalności intelektualnej, do których prawa nie należą do Federacji Rosyjskiej".
Powraca tradycja kradzieży własności intelektualnej
Krótko rzecz ujmując, rosyjscy projektanci sprzętu wojskowego i uzbrojenia będą mogli wystąpić do odpowiednich rosyjskich instytucji państwowych o zgodę, na łamanie prawa międzynarodowego i kradzież zagranicznej własności intelektualnej. Oczywiście taka zgoda nie wiąże nikogo poza granicami Rosji, ale jest to w tym przypadku mało istotne. Wpisuje się też w długą tradycję ZSRR. Sowiecie regularnie kopiowali zachodnie rozwiązania, których nie mogli kupić legalnie.
Najbardziej znanym i dość spektakularny przykładem było powstanie pierwszego rosyjskiego bombowca strategicznego zdolnego do przenoszenia broni jądrowej, czyli Tupolewa Tu-4. Był on niemal dokładną kopią amerykańskiego bombowca B-29, opartą na 3 egzemplarzach, które Moskwa przejęła w 1945 roku, po awaryjnym lądowaniu w ZSRR. Stalin kazał te maszyny jak najszybciej skopiować. Samoloty, mimo braku odpowiedniej technologii, rozebrano do ostatniej śrubki i uruchomiono produkcję.
Już w maju 1948 roku, podczas powietrznej defilady zaprezentowano cztery samoloty Tu-4, powodując popłoch wśród zachodnich wojskowych, gdyż maszyny te były w stanie dolecieć z bombą jądrową nad wielkie amerykańskie miasta, takie jak Chicago czy Los Angeles. W ZSRR wybudowano tych maszyn ponad 800, zanim zastąpił je odrzutowy Tu-16. Mimo że trapiły je problemy techniczne i awarie, a osiągi były znacznie gorsze niż oryginału, Tu-4 pozwoliły ZSRR przynajmniej pozornie dogonić Zachód.
Polecany artykuł:
Wiele własnych, bardziej udanych konstrukcji rosyjskich korzystało z kluczowych rozwiązań ukradzionych lub nielegalnie skopiowanych. Dotyczyło to szczególnie obszarów, w których Związek Radziecki radził sobie słabo, jak silniki lotnicze czy systemy elektroniczne.
Dekret obnaża prawdę o rosyjskiej technologii
Tak więc wszelkie zagraniczne osiągnięcia technologicznie mogą być teraz wdrażane przez rosyjskich producentów i nie będą oni musieli ponosić żadnych konsekwencji za naruszenie praw własności intelektualnej. Co to oznacza? Jest to w zasadzie przyznanie, że Rosjanie nie są w stanie sami dopracować wielu rozwiązań i liczą, że kopiowanie zachodnich osiągnięć to szybsza i lepsza droga do sukcesu.
Z pewnością cel był inny, ale tym dekretem prezydent Putin oficjalnie potwierdził zacofanie technologiczne Rosji i jej zależność od importowanych rozwiązań. Ciekawe też, czy ochronę patentową rosyjskie urzędy będą znosić również z technologii chińskich, które mają dziś duże znaczenie dla rosyjskiego przemysłu? To mogłoby rozgniewać wielkiego sojusznika w Pekinie, bez którego trudno byłoby Rosji prowadzić wojnę na Ukrainie. To właśnie potrzeba „nadgonienia zapóźnień” wobec zachodniej technologii wojskowej jest w pewności impulsem do tych działań. Na ile okaże się skuteczna, zobaczymy dopiero za miesiące lub lata.