Przyjęto nowy plan rozwoju europejskiej zbrojeniówki. Czy Polska mogła ugrać więcej?

Parlament Europejski przyjął stanowisko, dotyczące finansowania projektów przemysłu zbrojeniowego z nowego programu unijnego EDIP (ang. European Defence Industry Programme) o wartości szacowanej na 1,5 mld euro. W obecnym kształcie nie jest on najkorzystniejszy dla Polski. Preferuje on przede wszystkim przemysł zbrojeniowy z Francji i Niemiec. Jednak to nie jest ostatnie słowo, jakie padło w tym temacie. Czekają nas jeszcze negocjacje na poziomie rządowym.

Czołg Leopard 2A8

i

Autor: Holenderskie Ministerstwo Obrony Czołg Leopard 2A8

Parlament Europejski przyjął stanowisko w sprawie podziału środków w ramach programu EDIP mający na celu wzmocnienie przemysł obronny państw europejskich poprzez dofinansowanie pozyskiwanego w nich sprzętu. Ostateczna wersja przyjęta przez PE stawia wyższe niż początkowo wymagania, jeśli chodzi o unikanie komponentów spoza Unii. Stawia to w gorszej sytuacji np. Polskę, której przemysł obecnie mocno powiązany jest z produktami z USA i Korei Południowej. Faworyzuje natomiast francuskie i niemieckie firmy zbrojeniowe. Większość środków może trafić bowiem nad Sekwanę i Ren.

Jednak czy taki format jest jakąkolwiek niespodzianką? Nie do końca. Z racji mechanizmu, że najwięcej mandatów przysługę najbardziej ludnym państwom członkowskim Unii Europejskiej, czyli Niemcom i Francji, posiadają one naturalną przwag w głosowaniach.

Jednak sama ilość mandatów nie jest jedynym determinantem do osiągnięcia w tej materii sukcesu. Równie istotnym aspektem jest... solidarność. Niemcy i Francja w Parlamencie Europejskim posiadają odpowiednio 96 i 81 mandatów. Jednak to, co je charakteryzuje to wspólne głosowanie nad projektem, które jest interesie ich państw, pomimo że przytoczona liczba mandatów przypada na różne frakcję polityczne w tych państwach. W tym przypadku zagłosowały one jednomyślnie. Ponadto mniejsze państwa, które nie mają rozwiniętego własnego sektora zbrojeniowego, zagłosowały podobnie, co nie jest dziwne, gdy kupują uzbrojenie głównie marki Rheinmetall, Dassault, Thalesa czy KNDS.

Warto również spojrzeć na kwestie ścisłej współpracy między tymi państwami na polu zbrojeniowym. To konsorcjum KNDS, w którego skład wchodzi francuskie Nexter i niemiecki Krauss Maffei Wegman (KMW). Wielobranżowy koncern Airbus, w którym większościowe udziały są w Berlinie, Paryżu i Madrycie. Strategiczne programy czołgu nowej generacji MGCS i myśliwca 6.generacji FCAS to też "dzieci" Francji i Niemiec.

Współpraca na tych polach nie jest między oboma krajami idealna a wręcz pełna konfliktów i opóźnień, o czym niejednokrotnie pisaliśmy. Jednak został już wypracowany pewien model działania, który jest korzystny dla obydwu stron. Współpraca na takiej płaszczyźnie dwóch największych gospodarek Europy posiadający dwa najmocniejsze przemysły zbrojeniowe w obecnych warunkach musiała skończyć, się jak się skończyła.

To francuski i niemiecki przemysł są dostarczycielami większości uzbrojenia do państw Unii Europejskiej. Polska w tej materii niestety nie zbliża się do Paryża i Berlina. Pomimo ogromnego potencjału, jakim dysponujemy czego przykładem są takie perły jak AHS Krab, BWP Borsuk, niszczyciele min Kormoran II czy PPZR Piorun, w większości poza samym Piorunem nie potrafimy ich sprzedać.

Flagowy produkt Huty Stalowa Wola, jakim jest Krab, ze względu na możliwości produkcyjne i brak odpowiedniego wsparcia ze strony rządu, przegrywa z koreańskim K9. Dopiero po pierwszej umowie wykonawczej, pomimo bardzo dobrych osiągów, jest bardzo nowoczesny BWP Borsuk, który może stanowić ciekawą propozycję. Jest bardzo specyficznym pojazdem w stosunku do innych europejskich pojazdów opancerzonych, które są w większości przypadków cięższe bez pływalności, dzięki czemu zyskują na opancerzeniu. Jednak dzięki temu jest dla niego miejsce na rynku.

Garda: PGZ inwestuje we wzrost produkcji

Jednakże jak wspomniano wcześniej, w polskim przemyśle zbrojeniowym drzemie duży potencjał, ale głównie drzemie. Z drugiej strony, sprawa rozdysponowania środków w EDIP nie została definitywnie zakończona. Teraz agenda w sprawie rozmów przeniesie się na poziom rozmów pomiędzy rządami. Polska tutaj ma więcej atutów niż w Parlamencie Europejskim i powinna je odpowiedni wykorzystać, szczególnie podczas swojej prezydencji.

Po pierwsze jak wspomniano wcześniej, nasz przemysł obronny rozwija się i jest coraz większym graczem na rynku. W obszarach takich, jak materiały wybuchowe, jest jednym z liderów. Polska jest ponadto czołowym państwem najbardziej newralgicznej wschodniej flanki NATO. Co jest pewnym atutem wartym wykorzystania. Jednak największą kartą przetargową, jaką ma obecnie Warszawa to obecnie sprawowana prezydencja w Radzie Europejskiej. Jest to niewątpliwy atut, ponieważ takie państwo ma więcej kart w ręku przy negocjacjach i rozmowach, aby załatwić daną sprawę w korzystny dla siebie sposób.

Trzeba jednak pamiętać, że prezydencja Polski zbliża się szybko ku końcowi, mianowicie w lipcu, kiedy to pałeczka zostanie oddana  Dani. Dlatego Polskie władze muszą spoglądać na zegar i zewrzeć szyki, rozumiejąc, jakie obecnie trzyma karty w ręku i jak nimi zagrać, jeśli chce ugrać dla swojego przemysłu zbrojeniowego korzystny podział środków w ramach europejskiego programu EDIP. Kolejnej szansy nie będzie, a efekty obecnych decyzji wpłyną co najmniej na najbliższą dekadę rozwoju przemysłu i sił zbrojnych.

Garda: PGZ inwestuje we wzrost produkcji
Sonda
Czy Polska powinna bardziej aktywnie zabiegać o środki unijne na obronność?