„Orzeł” wyremontowany, przeszedł próby morskie i jest gotów do służby. Oby pływał jak najdłużej!

2024-03-11 17:52

Pecha mają nie tylko ludzie. Okręty również. Za najbardziej pechowy w Marynarce Wojennej RP uważana jest jedyna nasza podwodna jednostka – radzieckiej konstrukcji „Orzeł” (klasy Kilo) projektu 877E. Zbudowany był w ZSRR. Zwodowano go 29 kwietnia 1986 r. w Rydze (pod polską banderą jest od 13 czerwca 1986 r.). Od listopada 2021 r. był (nie po raz pierwszy) remontowany. Miał wrócić do służby w marcu zeszłego roku. Ostatecznie remont zakończono w marcu, ale tego roku.

ORP Orzeł

i

Autor: Dywizjon Okrętów Podwodnych

„Orzeł” lata świetności ma za sobą. Gdy wchodził na stan Marynarki był w swojej klasie jednostką na tzw. światowym poziomie; zdolnym do operowania nawet na oceanie. W doku PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni przeszedł – można tak to określić – przez remont generalny. Teraz m.in. ma naprawiony i zakonserwowany kadłub, sprawny (i zapewne zmodernizowany) system odprowadzania spalin, naprawiane: hydraulikę sterowania, zbiorniki balastowe i paliwowe.

Jak zakomunikowały służby prasowe Marynarki Wojennej „Orzeł” zaliczył tzw. próby morskie, co nawet odnotował rosyjski portal Krasnaja Wiesna. Tym sposobem nasza Marynarka dysponuje sprawnym okrętem wojennym. Jednym, bo jednym, ale lepiej mieć jeden niż nie mieć żadnego OP. W tym miejscu należałoby przypomnieć, że gdyby w budżecie PRL w latach 80. XX w. nie wiało pustką, to dziś – możliwe – że oprócz „Orła” pod polską banderą pływałyby jeszcze (albo były w remontach) trzy bliźniacze jednostki. Nie od parady do projektu 877E dodano określenie „Warszawianka”.

Może to i dobrze, że stało się, jak się stało. Ostatni remont generalny vel bieżącego „Orła” (dziewiętnastego w kolejności OP w polskiej Marynarce Wojennej) miał kosztować – według kosztorysu z 2021 r. – 22,5 mln zł.

Wspomnieliśmy, że „Orzeł” (trzeci OP o takiej nazwie – po słynnym przedwojennym i jednostce służącej w latach 1962-1983) jest pechowcem. W 2014 r. miał zderzenie z… dokiem, a w 2017 r., doszło do nim do pożaru. Po nim pojawiły się wątpliwości, czy aby jest sens, by pozostawał nadal w służbie. Polska bez okrętu podwodnego? Politycznie rzecz byłaby to niewskazana. „Orzeł” w latach 2020-2021 miał przejść 10 mniejszych i większych napraw, aż ostatecznie trafił na – nie bójmy się tego określenia – reanimację do Stoczni Wojennej.

Portal Obronny - Minister Kosiniak-Kamysz: Wojsko potrzebuje modernizacji i transformacji

Jak długo pozostanie sprawnym? Trudno zagadywać, zapewne jest to mniej więcej określone w dokumentacji poremontowej. Na razie jest jedynym w Dywizjonie Okrętów Podwodnych 3. Flotylli Okrętów. Ma być w nim nie tylko ten jedynak, mają dołączyć jednostki z programu „Orka”. Tylko jeszcze nie zapadły decyzje: co mamy kupić, od kogo mamy kupić i czy kupimy nowe, czy też używane, okręty?

Coraz częściej pojawiają się opinie w eksperckim światku, że w obecnej sytuacji, gdy (po wejściu Szwecji i Finlandii) Bałtyk stał się (prawie) wewnętrznym morzem NATO, jest sens wydawać miliardy złotych na okręty podwodne dla Marynarki Wojennej RP. Jak zwykle głosy są podzielone.

Zwolennicy posiadania flotylli podwodnej, a przynajmniej ich część, uważa, że jeśli mamy kupować nowe OP, to należy celować w małe okręty. Podobne do tych klasy Kobben, którymi dysponowaliśmy przez parę lat otrzymawszy je („Sęp” i „Sokół”) w prezencie od Norwegii. Podobne wymiarami („Orzeł” jest prawie dwukrotnie od nich dłuższy i ma kilkakrotnie większą wyporność), ale z techniką na miarę współczesnych wymagań „podwodnego pola walki”...

Sonda
Czy Marynarce Wojennej RP potrzebne są okręty podwodne?