Informacja ta od 7 grudnia w zasadzie wstrzymała loty różnych wersji pionowzlotów Osprey należących do sił powietrznych, marynarki wojennej i piechoty morskiej USA. Ponieważ każda służba przeprowadza procedury bezpieczeństwa operacyjnego odrębnie, każda z nich będzie przywracać swoją flotę V-22 do lotu we własnym tempie, choć we współpracy z producentem.
Obecnie w siłach zbrojnych USA jest ponad 400 maszyn V-22 Osprey różnych wersji, z których większość wykorzystuje US Marine Corps w zadaniach desantowych i transportowych. Maszyny tego typu zastąpiły ciężkie śmigłowce, ze względu na znacznie większy zasięg i prędkości lotu, które są kluczowe podczas morskich operacji desantowych. Około 50 pionowzlotów Osprey służy w lotnictwie USA. Są one wykorzystywane przez Air Force Special Operations Command. Marynarka wojenna wykorzystuje te maszyny do transportu zaopatrzenia i części zamiennych na okręty.
Uziemienie całej floty oznacza więc dramatyczne ograniczenie możliwości operacyjnych, przede wszystkim piechoty morskiej i wojsk specjalnych USA. - „Jeśli uziemienie Osprey będzie trwało tydzień lub dłużej, niedogodności zaczną przeradzać się w coś więcej” – uważa Grant Newsham, emerytowany pułkownik piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych. Jego zdaniem odbije się to nie tylko na bieżących możliwościach, ale też zakłóci procesy szkolenia, co przełoży się na bardziej długotrwałe problemy.
Moment też jest wybitnie niedogodny. Trwa obecnie konflikt na bliskim wschodzie, narasta napięcie na Pacyfiku, a w Ameryce Południowej Wenezuela przygotowuje się do ataku na Gujanę. Na wszystkich tych teatrach możliwości pionowzlotów Osprey są bardzo istotne. Z drugiej strony, w zawoalowany sposób poinformowano, że nie udało się ustalić dokładnych przyczyn awarii 29 listopada, ale ma ona charakter techniczny. To bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ ustalenie i wyeliminowanie przyczyn katastrof i wypadków to podstawowy powód ich badania, gdyż pozwala uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.
V-22 Osprey to sam w sobie techniczne wyzwanie, balansujące na granicy możliwości technicznych. Jest to mówiąc krótko, bardzo skomplikowana konstrukcja, która w powietrzu robi rzeczy, które ze swojej natury są ryzykowne. Osprey wygląda i lata jak nieco dziwny samolot, ale ląduje piono jak śmigłowiec. Jest to możliwe, a nawet niezbędne, gdyż jego dwa śmigła mają tak dużą średnicę, że lądowanie kiedy są w pozycji pionowej byłoby niemożliwe. Zostały one wraz z silnikami umieszczone na końcach skrzydeł i wraz z silnikami obracają się w pionie.
Podczas lotu z dużą prędkością działają jak zwykłe śmigła, natomiast podczas startu, lądowania lub zawisu, działają jak dwa przeciwbieżne wirniki wielkiego śmigłowca. Wszystko to, jest bardzo skomplikowane technicznie. Dlatego maszyna jest wymagająca w obsłudze i bardzo kosztowna. Obecnie znajduje się na wyposażeniu jedynie sił zbrojnych USA i Japonii.
V-22 Osprey zabiera na pokład 24 osoby lub dziewięć ton ładunku w obszernej ładowni mierzącej ponad siedem metrów długości i 1,8 szerokości. Załadunek odbywa się dzięki hydraulicznej rampie pod ogonem. Sześć ton ładunku można podwiesić pod maszyna, ale wówczas musi ona poruszać się jak śmigłowiec. Natomiast lecąc w trybie hybrydowym i korzystając z obracanych silników, Osprey jest w stanie osiągnąć maksymalną prędkość ponad 500 km/h i zasięg przekraczający 1600 km. Są to parametry, których nie jest w stanie uzyskać śmigłowiec.
Napęd maszyny stanowią dwa potężne silniki turbinowe Rolls-Royce AE 1107C-Liberty o mocy 6150 KM każdy. Ponieważ Osprey został zaprojektowany do wykorzystania na okrętach desantowych US Navy, łopaty śmigieł można automatycznie złożyć, a skrzydła obrócić o 90 stopni wzdłuż kadłuba, aby ułatwić hangarowanie.